Zdanie z pamiętnika

1

Miałam 13 lat, kiedy zaczęłam pisać pamiętnik. Najpierw były listy do ojca. Jawił mi się jako ten, który by mnie rozumiał…, gdyby był częścią naszej rodziny. Marzenia nastolatki, nasilające się w sytuacjach, kiedy mama najwyraźniej nie rozumiała. Życie pokazało, że złudne. Potem adresatką była ukochana nauczycielka – dość długo mój ideał kobiety i nauczycielki. Miałyśmy, jak mi się wydawało, nadzwyczajny związek i szczerze ją kochałam. Od początku liceum nie ma już adresatów. Wiadomo coraz więcej było tematów, o których nie pogadałoby się z dorosłymi.

Pamiętnik ratował moje zdrowie psychiczne, był intelektualnym przyjacielem a także cudnym uzupełnieniem życia. Ilekroć miałam wrażenie, że życie nie obeszło się ze mną fair, kiedy czułam się niedobrze, kiedy było mi smutno lub kiedy wypełniała mnie złość, sięgałam po pamiętnik. Pisałam tak długo, aż poczułam się lepiej a czasem nawet zamieniłam ten nastrój w podniecającą chęć dokonania jakichś zmian. Godzinami snułam rozważania inspirowane lekturą czy jakimś zdarzeniem. Nie miałam nikogo z kim mogłabym o tym porozmawiać, nie interesowało to ani mojej rodziny, ani przyjaciół. A pamiętnik cierpliwie słuchał i jakby odpowiadał, bo kolejne zdania wyzwalały nowe myśli. Zwykle odnosiło się to do mnie, ale połączone było z refleksją na temat życia i wnioskami. Mam dla siebie uznanie za to intelektualne zacięcie.

Szczególnie dużo pisałam, kiedy według mojej oceny, w moim życiu nie działo się wiele. Ciekawe, że w momentach wielkich wydarzeń odnotowywałam jedynie fakty, zaznaczając nawet, że robię to z kronikarskiego obowiązku. Gdy życie toczyło się spokojnie, czytałam jeszcze więcej i jeszcze więcej pisałam. W czasie jednego posiedzenia wypełniałam maczkiem kilkanaście stron zeszytu, a bywało, że pisałam kilka razy dziennie. To wzbogacało moje, jak mi się wydawało, nieciekawe życie.

Dziś wiem, że realizowałam w taki sposób potrzebę mojej duszy,
która zawsze miała dla mnie swój plan – pisać.

Kiedy z oddaniem zajęłam się rozwojem osobistym, w moim pamiętniku pojawiły się odpowiedzi na zadawane w książkach pytania. Robiłam też ćwiczenia i… zachwycałam się tym, że znalazłam wreszcie coś, co pozwala mi prowadzić moje życie z rozmysłem i w dobrą stronę. Pisanie stało się częścią mojej złotej godziny. W pamiętniku marzyłam, w pamiętniku się chwaliłam, w pamiętniku stawiałam cele i w pamiętniku opisywałam kolejne fragmenty mojej drogi. W zależności od tego, co aktualnie przerabiałam, komu pozwalałam się poprowadzić, takie pojawiały się w nim refleksje. Nie wiem, czy byłoby to ciekawe dla kogoś innego, ale ja sama czytałam to później z zaciekawieniem. I jakbym poznawała siebie na nowo.

Wciąż piszę, jednak zupełnie inaczej… szukam nawet nowej formuły.

Poniekąd jestem wypisana i intelektualnie usatysfakcjonowana. Piszę książki, robię wpisy na Facebooku, robię pogadanki, piszę listy do mojego Anioła, a także rozmawiam z ludźmi mającymi podobne do mnie potrzeby.  Moje życie w żadnym wypadku nie jest nieciekawe i dzieje się w nim sporo. Piszę teraz rzadziej i krócej. Wczoraj zapisałam tylko jedno zdanie: Wyrzuciłam dziś większą część pamiętników. Zostawiłam jedynie te najstarsze. Co dziwne – bez żalu i bez wątpliwości. Z wdzięcznością za wspólne chwile.

Przechowywałam pamiętniki w wielkiej skrzyni. Od kilku tygodni systematycznie kurczę się w zakresie dobytku. Skurczyłam się i tutaj. Setki moich zeszytów zostaną przetworzone na nowy papier. Ciekawe co stanie się z tą zaklętą w słowach energią, z tymi emocjami…

P.S. Czy wiesz co przedstawia zdjęcie? Ciekawa jestem, czy to jest czytelne.

1 KOMENTARZ

  1. Widzę na zdjęciu Twoje pamiętniki, w tym taki z motylami, Twoim ulubionym motywem. Zainspirowałaś mnie – które pamiętniki przetworze na nowy papier? Może te, gdzie dużo łez i smutku?

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here