Przez kilkanaście ostatnich lat trafiałam w lekturze na słowa Sorena Kierkegaarda, które mnie urzekały. Myślałam o nim jak o kimś kto nie tylko jest mądry, ale także myśli pozytywnie i jest pogodny. Jego słowa zazwyczaj współgrały z tym, co ja myślałam, ale może dlatego, że znajdowałam je zwykle w książkach ludzi aktywnie uczestniczących w ruchu rozwoju potencjału człowieka. No czyż nie są zachwycające takie perełki: Życie nie jest problemem do rozwiązania, ale rzeczywistością, której należy doświadczyć.
Jeśli się na coś odważasz, tracisz na chwilę równowagę. Jeśli się nie odważasz – tracisz siebie.
Zadaniem modlitwy nie jest wpływanie na Boga, ale raczej zmiana natury tego, który się modli.
I wreszcie: Nie zapomnij aby siebie kochać!
To ostatnie zdanie wolałbym ująć po mojemu, czyli pozytywnie: Pamiętaj, aby się kochać.
No właśnie, okazało się, iż Kierkegaard mądry, myślący, potrafiący w kilku słowach oddawać istotę wielkich spraw nie jest jednak człowiekiem pogodnym i pozytywnie myślącym. Od młodości – jak sam mówi – towarzyszył mu smutek, melancholia, był też dość krytyczny (także w stosunku do siebie) oraz ironizujący… Wiem to wszystko stąd, że wreszcie realizuję to, co sobie tak często obiecywałam: Czytam Kierkegaarda, czytam jego dzienniki i inne wybrane prace. Tak, jawi mi się dzięki tej lekturze jako inny człowiek niż myslałam, jednak wciąż się nim zachwycam. Zachwycam się jego wnikliwością, mądrością, pięknym językiem i talentem pisarskim, nawet poetyckim. Zachwycam się tym bardziej, że czytam aktualnie to, co on pisał jako młodzieniec mający nie więcej niż 22 lata. Jakież to mądre i dojrzałe. Dobrze, że mam poczucie własnej wartości i nie porównuje jego zapisków w dzienniku do tego co piszą ja, jako mocno dojrzała kobieta! Mogłabym wypaść blado…
Pozachwycajcie się ze mną Kierkegaardem…
„Nie zapomnij aby siebie kochać! To ostatnie zdanie wolałbym ująć po mojemu, czyli pozytywnie: Pamiętaj, aby się kochać.”
Pani nie poprawia Geniusza, bo wypada Pani blado. Zdrówka życzę.