Co powinna zrobić pani Jola? Na tak zadane pytanie na moich zajęciach padają różne odpowiedzi, podobnie jak na blogu: Niech siedzi w domu, jak taki, a ona niech idzie z kimś innym. To wyraźnie podejście wygrana-przegrana. Po czym to poznamy? Po sformułowaniach jak taki i niech siedzi – słychać w nich odwet. Powinna pójść z przyjaciółmi, może on będzie zadowolony, że ma wieczór dla siebie i telewizora? To wygrana – nie chce niszczyć męża, nawet spodziewa się, że dla niego to też będzie dobre. A jak nie? Jeśli mąż będzie cierpiał. Zakładamy, że pani Jola kocha męża i chce z nim być. Chciałaby jednak chodzić też często do teatru… Nie chce żeby cierpiał. Zresztą, cierpiący mężczyzna potrafi być bardzo niemiły. Inny wariant: Jola rezygnuje – myśli sobie: To tylko teatr. Skoro on tego nie lubi, nie będę chodzić. Takie są uroki małżeństwa. To samo zresztą powiedziała jej mama, która dobrze wie, o co chodzi w małżeństwie: musisz się poświęcić. Trzeba nieść ten krzyż. Serio! Tak myślą niektóre kobiety. Tyle tylko, że i pani Jola i jej mama (zwłaszcza) idą na przegraną-wygraną, z czego nie ma prawa wyniknąć nic dobrego. Matka już cierpi na szereg chorób somatycznych… Stres, frustracja, skumulowana negatywna energia cierpienia znalazła sobie takie ujście.
Niech mu wyłączy telewizor. Niech zobaczy, jak to dobrze, jak się kogoś pozbawia tego co lubi. Dokładnie tak: niech mu wyłączy telewizor. Ależ to przegrana-przegrana. Nikt nie dostanie tego, co lubi! Kto tu wygrywa? A i niezła awantura może z tego wyjść, która niewiadomo jak się skończy. To proste powie inny: raz idą do teatru, a raz pani Jola ogląda z mężem telewizję. To próba kompromisu. Kompromis to nie wygrana-wygrana.
Zwykle każdy coś tracić. Wcale nie wiemy czy maż pani Joli chciałby z nią oglądać telewizję, a nie wykluczone, że ona nie cierpi tego tak, że w teatrze już nie będzie miała radości. Również dla niego teatr może być katuszą.
Kompromisy często są pozornym załatwieniem sprawy – napięcia przenoszą się do wnętrza.
Zatem co? Nie ma wyjścia? Jest wyjście i nie znamy go tak długo, dopóki nie podejdziemy do sprawy według zasady wygrana-wygrana i nie porozmawiamy.
Najważniejszym aktem wygranej-wygranej jest empatyczna rozmowa, którą inicjuje jedna z osób.
Pewno będzie to pani Jola, bo to jej zależy na bywaniu w teatrze. Zresztą kobiety częściej czują, że pod płaszczem nawet obcesowego burknięcia nie idę kryć się może głębia.
Einstein powiedział:
Problemy rzadko mogą być rozwiązane na poziomie, na którym powstały, trzeba wejść wyżej.
To zasada, o której trzeba pamiętać przy wygranej-wygranej. Rozmowa ma określony schemat: chodzi o to, by nasz rozmówca wierzył w to, że chcemy jego dobra, ale i swoje mamy na uwadze, żeby czuł, że chcemy go słuchać i jest dla nas ważny; no i dowiedzieć się czego naprawdę chce nasz partner, dlaczego nie ma ochoty chodzić do teatru. Te osoby, które pisały o rozmowie, miały rację.
Nie można tworzyć żadnych rozwiązań dopóki nie wie się o co chodziło w całej sprawie.
Nie zdziwiłabym się, gdyby ktoś mi napisał:
Hej, pani Iwono. Za mało informacji. Jak można rozwiązywać takie sprawy, gdy się tak mało wie? My na pewno nie znajdziemy odpowiedzi. Mogą ją znaleźć jedynie ci państwo – wspólnie.
Przecież nie wiemy dlaczego mąż pani Joli nie chce chodzić do teatru. Może uważa, że nie ma odpowiedniego stroju. Czyli nie o teatr chodzi. Trzeba kupić na przykład garnitur, jeśli uważa, że to jest mu potrzebne. A może uważa, że ich nie stać, a kocha żonę, zatem chce, żeby chociaż ona chodziła. Czy nie przykro jest teraz tym, którzy proponowali, by zostawić go w domu? Może to on szedł (jakże niepotrzebnie) na przegraną-wygraną. A może chętnie pójdzie do teatru, ale nie na każdą sztukę? Może być i tak, że nie lubi chodzić do teatru, bo nie podoba mu się sposób, w jaki pani Jola się tam zachowuje… Mogą się znaleźć przyczyny, które rozwiązać przyjdzie na zupełnie innym poziomie.
Ważne, żeby to obie strony we wzajemnym zrozumieniu szukały takich sposobów, które zadowalają jedno i drugie.
I może się okazać, że rozwiązaniem będzie któraś z danych przez Państwa odpowiedzi. Tak, ale ona już będzie tworzona z innych pozycji, będzie trzecim wyjściem – wspólnym, a nie pomysłem jednej ze stron, ani nikogo z zewnątrz. W wygranej-wygranej chodzi tak naprawdę o zrozumienie, o tworzoną przez rozmowę bliskość. Proces musi być nastawiony na wygraną obu stron, a to możliwe jest tylko wtedy, gdy obie strony w nim uczestniczą.
A najlepsze wyjście może czasem zaskoczyć: Może zdarzyć się i tak, że pani Jola chętnie zrezygnuje z teatru, jeśli tylko jej mąż będzie patrzył w nią, jak w telewizor.
I kto by się tego spodziewał?
P.S. Bardzo dziękuję za odpowiedzi. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście – jednak ucząc. Więcej znajdziecie w moich książkach, w książce Coveya 7 nawyków skutecznego działania oraz w pracach spółki Fisher i Ury oraz Fisher i Brown.