Soulmates

12

Czytam książkę Richarda Bacha One.[1] Książka jest fikcyjną opowieścią o cudownej podróży w czasie i przestrzeni, skłaniającą do zadawania ważnych pytań na temat sensu naszej ziemskiej wędrówki, związków pomiędzy historią naszego życia, a tym, kim jesteśmy teraz. Opowiada o wcieleniach duszy w różnych okresach, wiekach i epokach.Z każdego wcielenia można coś zabrać. Czytam ją po raz drugi i – jak to często u mnie bywa – inaczej rozumiem. Mottem do powieści jest pytanie Czy bylibyśmy inni, gdybyśmy wiedzieli, co czeka poza czasem i przestrzenią? Już samo pytanie jest intrygujące.
Podróżnicy to autor książki i jego żona Leslie, którzy w tym momencie są małżeństwem od 17 lat i jest im ze sobą bardzo dobrze.

Ale nie o tej książce chcę pisać. Bach napisał również Most nad wiecznością, piękną historię miłości, intymną i szczerą relację na temat romansu i małżeństwa z Leslie Parrish, piękną i znaną aktorką. Czytałam ją z wielką przyjemnością w wieku trzydziestu kilku lat, a jako sentymentalna kobieta znajdowałam w niej wszystko, o czym marzyłam.

Bach i Parrish byli bardzo zakochani. Prowadzili nawet warsztaty na temat tego, jak znaleźć czy może raczej rozpoznać swoją bratnią duszę, czy duszę towarzyszącą… czasem mówi się też o małżeństwie zawartym w niebie… Mnie najbardziej odpowiada jednak angielska nazwa soulmate. W czasie jednego z niech Leslie Parrish powiedziała:

Dusza towarzysząca to ktoś, kto ma zamki, które pasują do naszych kluczy, i klucze pasujące do naszych zamków. Czujemy się wtedy wystarczająco bezpiecznie, aby otworzyć zamki, a nasze najprawdziwsze ja wychodzi na wierzch i możemy być całkowicie i szczerze sobą; jesteśmy kochani za to, kim jesteśmy, a nie za to, kogo udajemy. Każdy odkrywa najlepszą część drugiej osoby. Bez względu na to, co wokół nas jest nie tak, z tą jedną osobą jesteśmy bezpieczni w naszym własnym raju. Nasza dusza towarzysząca to ktoś, kto dzieli nasze najgłębsze pragnienia, kierunek.(…). Nasza dusza towarzysząca sprawia, że życie staje się pełne życia.

Po 21 latach para się jednak rozwiodła. Pamiętam, że było mi wtedy przykro. To było w 1999 roku i nieco inaczej pojmowałam wtedy świat. Pękł mi obraz ich idealnej miłości. Wtedy sądziłam, że jeśli się kocha, jest się razem.
Richard Bach mniej więcej tak mówił o ich rozwodzie:

Dusze towarzyszące nie definiują się poprzez legalne małżeństwo. Łączy je wspólna nauka. Ja i Leslie mieliśmy to przez długi czas, aż kilka lat temu, ona doznała olśnienia. Powiedziała: “Richard, mamy różne cele!” Ja tęskniłem za moimi małymi przygodami i chciałem pisać więcej książek. Leslie przez całe życie pracowała i chciała spokoju, chciała zwolnić tempo, nie komplikować niczego, nie przyspieszać. Nie rozdzieliły nas ani pieniądze, ani rodzina, ani żadni inni mężczyźni czy inne kobiety. Mieliśmy po prostu różne przyszłości przed sobą. Ona miała swoją wizję siebie, ja swoją. Trzeba było dokonać wyboru. Mogliśmy postawić na małżeństwo i udusić się nawzajem, nie mogąc robić tego, co się chce, albo rozstać się i zachować miłość i szacunek, jakie mieliśmy dla siebie. Zdecydowaliśmy, że małżeństwo jest mniej ważne. I teraz żyjemy osobno.
Wierzę, że zostaliśmy do siebie doprowadzeni, prowadzeni przez lata, które razem przeżyliśmy, i prowadzeni do rozstania. Jest tyle rzeczy do nauczenia się! Kiedy małżeństwo kończy się, mamy wolność nazwania tego porażką lub zakończeniem. Nie powiedzieliśmy sobie: “Chyba jednak nie zostaliśmy do siebie doprowadzeni, chyba nie jesteśmy soulmates”. Zakończenie naszego małżeństwa  było częścią doświadczenia, które wybraliśmy przed narodzeniem, aby nauczyć się, jak pozwolić sobie także odejść od siebie… dla siebie.

Piękne. Odgrzebałam swoje zapiski, przypomniałam sobie tamte wrażenia.

Chyba nie do końca wierzyłam wtedy Bachowi.  Dziś wierzę. I nie przeszkadza mi to, że kilka lat później ożenił się z dużo młodszą kobietą. Nie każdy związek to związek towarzyszących dusz, najczęściej towarzyszy nam drugie ego. Jednak każdy związek obdarza nas prezentami i dobrze to zauważać. Pozwala nam wyrazić i doświadczyć pięknych przeżyć dotyczących intymności emocjonalnej i fizycznej.
Kiedy ta nasza ziemska miłość wzywa, warto za nią podążać nawet, gdy jej drogi są strome i niełatwe. A nuż spotkamy duszę towarzyszkę? Czyż nie tęsknimy choć przez chwilę za kimś takim?

Soul mate można spotkać w każdym momencie swojego życia, w każdym wieku i w różnych okolicznościach i można przejść z nią, bądź nie, jakiś kawałek swojej drogi… A można jej też nie spotkać nigdy.
Na szczęście mamy własną duszę. Ten związek jest na całe życie.

P.S. The Bridge Across Forever też kupiłam. Przeczytam ją raz jeszcze w samolocie, lecąc do Polski, a potem komuś podaruję.

[1] Chyba nie ma jej po polsku. Tytuł przetłumaczyłabym jako Jedno może Jednia? Druga książka, o której wspominam to The Bridge Across Forever czyli Most nad wiecznością. Ta książka była w Polsce wydana, nawet dawałam ją na prezenty.

12 KOMENTARZE

  1. Jakie ładne podejscie do rozstania. Namówiła mnie Pani do sięgnięcia po ksiazki tego autora. Tym bardziej,ze ostatnio w mojej przestrzeni jest głośno o Mewie. Dziękuję za wpis.

    • Wspaniale.❤️ “Mewa” (“Jonathan Livingstone Seagull”) to wielowarstwowa opowieść, nadająca się do wspólnego przerabiania. Kusi mnie, aby zrobić taką grupę, rozmawiać o tym na Zoom. Czy ta książka jest dostępna w Polsce?

  2. Piękna historia Bacha i jego żony – a tekst niezwykle inspirujący do wglądu we własne życie i również w to, że nasze spojrzenie na sytuację może się zmienić ( i jeśli podążamy drogą rozwoju duchowego, to ono się zmienia ).
    Mewa już u mnie na półce czeka na czytanie i z wielką przyjemnością sięgnę też do innych książek Bacha :-)
    Dziękuję :-)

    • Tylko nie kupuj książek Agatko, bo dostaniesz ode mnie “The Bridge Across Forever”, a z Joasią P możesz się potem wymienić na “One”, bo to Jej przywiozę.❤️

  3. Jak często bywa, zainspirowała mnie Pani do dłuższej refleksji (niezmiennie dziękuję!). Zdarzyło mi się conajmniej raz spotkać swoją soul mate, zupełnie obok związków “romantycznych”, bardziej w przyjaźni. To wyjątkowe uczucie i szczęście, czuję głęboką wdzięczność za te relacje.

    • To dobrze. Z refleksji zawsze wynika coś dobrego. O tak, związek z soul mate może być aseksualny, ale romantyzm chyba w tym jest.😀

  4. Piękne określenie, nie znałam go wcześniej ale przywołał mi niesamowite wspomnienia, emocje, wzruszenia z Twoich szkoleń oraz książki „Ku doskonałości. 30 dni pracy nad sobą”. Nigdy nie było okazji o tym mówić ale ten wpis mnie ośmielił. Ja po przeczytaniu powyższej książki oraz właśnie po szkoleniach nie rozumiałam jak dwie stworzone dla siebie osoby, chyba bardzo dobrze funkcjonujące razem w codzienności mogą wybrać odrębne drogi. Nie raz było mi z tego powodu po prostu smutno. Po tym wpisie rozumiem to lepiej ale taki ludzkie rozrzewnienie nadal pozostało.

  5. Pani Iwonko ciekawe dla mnie sprawy porusza Pani w tym wpisie.Jestem w trakcie czytania książki Anke Evertz Dziewięć dnie nieskończoności, jest to książka oparta na faktach.Opisuje śmierć kliniczną autorki i wędrówkę jej duszy w tym czasie.Opowiada autorka o programie duszy z jakim przychodzimy na świat, o spotkaniach z innym ludźmi, o tym co wnosimy do życia innych i o tym co inni wnoszą do naszej wędrówki na ziemi.
    Jestem wdzięczna życiu że mogłam spotkać duszę towarzyszącą mi.Jak się spotka takiego człowieka to po prostu się czuję.Wszystko płynie, wszystko jest dobrze.Jednak tak jak Pan Bach, wybrałam inną drogę, również dobrą ale w moim sercu tamta dusza na zawsze pozostanie i mam nadzieję,że w innych wymiarach spotkamy się.
    Ciekawe jest to że akurat Pani ten temat poruszyła na blogu🙂
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za inspirację

  6. Dziękuję za piękne świadectwo.❤️ Znam książkę Anke Evertz, sporo pięknych nauk można z niej wyciągnąć.
    Czy byłaby Pani tak miła i rozwinęła zdanie “Ciekawe jest to że akurat Pani ten temat poruszyła na blogu🙂”
    Bardzo mnie interesuje, dlaczego uważa Pani to za ciekawe, że ja taki temat poruszyłam. serdeczności przesyłam.❤️

  7. Pani Iwonko, nie wiem na czym polega ten fenomen, że kiedy zaczynam o czymś myśleć, zastanawiać się nad jakoś kwestią, drązyc jakieś zagadnienie i zaznaczę, że nie dzieląc się z tym z nikim,z różnych źródeł trafiają do mnie odpowiedzi, rozwinięcia tematu i wiedza.Tak było właśnie było i z tym tematem.Cieszę się bardzo, że jest więcej osób, które czują i myślą podobnie do mnie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here