Słowa są niczym jaja rzucone z wysokości;
nie możesz ich zawołać z powrotem,
ignorując to,
czym się stały spadając.
Jodi Picoult
I znowu Dzień Dobrego Słowa! Trzynasty dzień miesiąca, tym razem – października. Tego dnia w wielu szkołach, instytucjach i firmach wspaniali ludzie bardziej świadomie niż na co dzień podchodzą do mówienia. Niektórzy nie tylko sami starają się mówić ładniej i tak, aby słowa wnosił jedynie pozytywną energię, ale w różny sposób zachęcają do tego innych. Naklejki, plakaty… to już zwykła sprawa. Wspaniałe jest to, że niektórzy sami produkują symboliczne przypominajki. Prym wiodą oczywiście szkoły, a w nich – twórczy nauczyciele i dzieci. Zdjęcie, które tu widzicie zostało do wysłane do Fundacji Wychowanie do szczęścia w ramach konkursu na najlepsze zdjęcie na temat Dnia Dobrego Słowa. Autorem jest Pani Marta Kowalewicz.
Moje serce się cieszy, że rozpoczęta kilka lat temu idea zatacza coraz szersze kręgi
i skupia coraz więcej osób,
że świadomość wagi słowa staje się coraz powszechniejsza.
Oczywiście dzieją się równolegle również rzeczy, które nie tylko nie sprzyjają naszej akcji, ale ją osłabiają. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że emocjonalna warstwa słów znacznie wpływa na poziom energetyczny ludzi, do których one docierają, a dodatkowo nadaje tej energii jeszcze znak plusa lub minusa.
Jeżeli w naszym otoczeniu ludzie rozmawiają dynamicznie o działaniu, wykonywaniu różnych zadań w kierunku osiągania celów, nasz poziom energii wzrasta.
Jesteśmy jakby bardziej gotowi do działania, a pozytywny język powoduje w nas wzrost wiary w to, co robimy i oczekiwanie pozytywnych efektów.
Działamy z uczuciami typu radość, podniecenie, nadzieja i tak dalej.
Kiedy te rozmowy prowadzone są z użyciem słów o negatywnym zabarwieniu, na przykład wulgaryzmów, wówczas nawet jeśli mamy motywację do działania, to towarzyszące nam uczucia to raczej złość, gniew czy inne emocje o nieprzyjemnym zabarwieniu.
Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że przez takie negatywnie zabarwione słowa atmosfera w ogóle robi się jakby cięższa… Sporą rolę odgrywają tu wulgaryzmy. Wraz z wolnością weszły one do wszelkich mediów, a ja mam wrażenie, że wręcz specjalnie dokłada się te wulgaryzmy, nawet tam, gdzie zupełnie są niepotrzebne. Kilkuletnia dziewczynka w filmie amerykańskim, skautka z dobrego domu wpycha chłopcu, który ją atakował ciasteczko do ust ze słowami eat it . Dosłownie znaczy to jedz to, a nasz lektor tłumaczy żryj to… Inna grzeczna dziewczynka pyta swoją koleżankę what is wrong with him – mówiąc o jej ojcu… Mimo iż bliższe temu byłoby pytania co mu się stało, lektor tłumaczy: pogięło go? I tak jest często: spadaj, kiedy ktoś mówi wyjdź, stul pysk kiedy ktoś mówi zamknij się… co i tak po angielsku jest grzeczniejsze. Zupełnie nie rozumiem tego zabiegu.
Czytam świetną książę Karoliny Korwin Piotrowskiej Ćwiartka raz. To książka na temat kultury w Polsce po 1989 roku. Świetna, a Autorka pisze wartko i ciekawie, jednak nie przebiera w słowach… W pewnym momencie pisze nawet, że to że wulgarne słowa weszły do filmów i pełniły rolę przecinków to dobrze, bo to prawdziwe. Pisze: Bo wtedy mówiła tak ulica. Ja też tak mówiłam i nadal mówię, zgodnie z zasadą, że „lepiej być człowiekiem, który głośno przeklina niż małym, cichym sk….synem
Razi mnie to i przeszkadza w delektowaniu się treścią, w poznawaniu czegoś o czym czasem nie miałam pojęcia. Już to samo jest niedobre, bo zakładam, że sporo jest ludzi, którym język ulicy nie wszedł i nigdy nie wejdzie w powszechne stosowanie. Chciałabym też odnieść się do dychotomicznego przekonania Karoliny Korwin Piotrowskiej, że albo się jest osobą głośno przeklinającą albo po cichu się knuje… Ależ pomiędzy tymi zachowaniami jest jeszcze cała gama innych… A przede wszystkim można być człowiekiem dobrym i szlachetnym i posługiwać się kulturalnym językiem, bez przekleństwa a nawet słów negatywnych. Powiem więcej… łatwiej jest być dobrym człowiekiem, kiedy rezygnuje się z takich słów. Ja też tak kiedyś mówiłam jak… ulica. Nie mówię i stałam się lepszym człowiekiem. Łatwo też komunikuję wszelkie uczucia.
Karolina Korwin Piotrowska pewno nie uwierzyłaby, gdybym próbowała jej powiedzieć jaką rolę pełni słowo w budowaniu nastroju i właśnie szlachetności w człowieku.
Przeklinają i posługują się wulgarnym językiem ludzie sztuki, kultury, menedżerowie, inteligencja… tak samo często kobiety jak mężczyźni. Wiem z rozmów z niektórymi z nich, że liczą na to, iż dzięki temu ich dzieła będą się lepiej sprzedawać. Mogłabym tu wymienić plejadę nazwisk trenerów, autorów książek, organizatorów szkoleń, którzy właśnie dlatego używają mocnych słów. Liczą na większy oddźwięk… na więcej klientów. Tyle, że nie jest to spójne zachowanie, bo z jednej strony chcemy ludziom pomagać wzrastać, lepiej funkcjonować, z drugiej mówimy do nich negatywnym językiem, nie uświadamiamy na każdym kroku, że pierwszą sprawą na drodze do sukcesu i szczęśliwego życia jest zmiana języka na pozytywny.
Obchodźmy Dzień Dobrego Słowa.
Dołączajcie do nas Kochani.
Mówmy piękniej, żyjmy szczęśliwiej.
P.S.
Przepraszam, że i ja używałam dziś sów, których zwykle nie używam, ale bez nich nie wiedzielibyście kochani o czym mówię.
Bardzo, bardzo dziękuję za ten tekst. Zgadzam się całkowicie z Panią co do roli pozytywnego języka i jego działania. Ostatnio miałam okazję być na jednej z rodzinnych uroczystości i niestety muszę przyznać, że wiele z bliskich mi osób używa niepotrzebnie wulgaryzmów i “słów wagi ciężkiej”. Bardzo mnie razi jeżeli ktoś w rozmowie używa takich słów, sama przywiązuję ogromną wagę do wypowiadanych słów i nawet jeśli- starym zwyczajem- powiem coś zbyt “dosadnie” natychmiast się poprawiam, bo źle się z tym czuję. Dużo pracy jeszcze przede mną, chciałabym umieć posługiwać się tylko pozytywnym językiem. Wiem, że trzeba w to włożyć trochę wysiłku, dyscypliny i uważności ale jest to możliwe do osiągnięcia. Dołożę wszelkich starań, by mój język był językiem pozytywnym i będę zachęcać do tego innych, zaczynając od bliskich mi osób. Uważam, że krzewienie idei Dnia Dobrego Słowa jest jak najbardziej wskazane i bardzo Pani dziękuję za to, że wyszła Pani z taką inicjatywą nie tylko wokół siebie, swojego otoczenia ale właśnie w szkołach, gdzie dzisiejszym uczniom tak bardzo potrzeba właściwych wzorców do naśladowania. Niech od najmłodszych lat uczą się posługiwać dobrym, pozytywnym językiem a w przyszłości nam wszystkim o wiele przyjemniej będzie wychodziła wzajemna komunikacja. Mówmy dobrze sobie, o sobie, dla siebie i wokół siebie. Tym się zaraża i dodaje pozytywnej energii do świata. A przecież o to właśnie chodzi! :)
A gdzie na mapie KSD Katowice?
Proszę szybko o komentarz 70osób z okolic, żeby Panie Iwona uwzględniła w planach Śląsk:) Pozdrawiam serdecznie.
Ja się zgłaszam! Pozdrawiam
Agata
Ja też się zgłaszam!Pozdrawiam serdecznie.