Drzwi do duszy

0

Człowiek zawsze usiłował nadać materialny wymiar temu, co było w nim nieuchwytne, ale czasem intensywne, czego nie widział, ale obecność czego odczuwał w swoim życiu. Prawdopodobnie zawsze czuliśmy, iż jest to od nas silniejsze, że było zanim my się pojawiliśmy i zostanie, kiedy my odejdziemy z ziemi. Jako ludzie zorientowaliśmy się, że we współpracy z tą siłą możemy osiągnąć więcej. Dlatego też od najwcześniejszych czasów istniały rytuały, zwyczaje a także modlitwy, które miały zapewniać tę współpracę a przynajmniej do niej zapraszać. Myślę też, że kiedy ówczesny człowiek był w kontakcie z tą Siłą w jego ciele też się coś działo. Te specyficzne wrażenia odczuwał najczęściej w okolicy mostka czy splotu słonecznego, gdzieś w okolicy serca. To także chciał jakoś nazwać, opisać, chciał się do tego odnosić. I robił to, tak jak w danym momencie potrafił. To pewno głównie takim odczuciom zawdzięczamy narodziny duszy. Pomogła w tym pewno także obserwacja momentu, kiedy to w ciele człowieka nic się w nie zmieniło, a jednak wiadomo, że życia w nim nie ma, że odeszło. Odeszło to, co animowało życie, odeszła anima – po łacińsku dusza.

A jak to jest u Ciebie?
Czy odzywają się w Tobie uczucia związane z kontaktem z tą Siłą, obojętnie jak ją nazywasz i rozumiesz? Gdzie?
Gdzie czujesz miłość, współczucie, wzruszenie, wdzięczność czy zachwyt?

W tym samym miejscu!? Tak myślę.  Dziś jedynie inaczej to wszystko nazywamy i inaczej rozumiemy. Czy lepiej? Nie wiem. Myślę, że to rozumienie zawsze było adekwatne do poziomu rozwoju ludzkości i dobrze jej służyło. Dzisiaj różnie to wygląda u różnych ludzi, w zależności od ich poziomu świadomości i sposobu pojmowania świata. Napisałam, że człowiek zawsze starł się jakoś zmaterializować tę świadomość zewnętrznej Siły i swoje wewnętrzne odczucia. Jako gatunek staraliśmy się nadać temu jakiś ludzki fizyczny wymiar. Musieliśmy to jakoś wkomponować w świat, który widzieliśmy, słyszeliśmy i rozumieliśmy. We wszystkich kulturach odnajdujemy ślady wiary w inne byty, z którymi ówcześni ludzie układali sobie relacje tak, jak to pojmowali. Szukali Boga, Ducha Świata, Sprawcy, Stwórcy, Wielkiego Pomocnika, Źródła. Próbowano też nazwać jakoś i przedstawić to, co jest w człowieku, tę jego część, która jakby bliższa jest tej Sile. Tak powstała psyche, anima, dusza, a z czasem prawdziwe ja człowieka. Nie chcę się wdawać w rozważania historiozoficzne, nie będę wnikać w różne punkty widzenia, staram się jedynie stworzyć tło dla lepszego zrozumienia tematu duszy. Współczesny wykształcony człowiek tego potrzebuje. Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż ludy pierwotne były bliżej tej siły, ściślej i prawdziwiej z nią współpracowały. Widać to wyraźnie we współczesnych opisach odwiecznych zwyczajów istniejących plemion tubylczych czy szczepów kultywujących stare tradycje. Sporo pisze o tym i mówi Greg Braden.

Wiedza na temat energii, badania fizyki kwantowej i wnioski z nich płynące pozwalają nam na współczesne podejście do Źródła wszelkiej siły i do duszy. Zabrało to sporo mistycyzmu tym zjawiskom, ale to jest najwyraźniej to, czego potrzebuje dziś większość ludzi. Odzyskamy choćby jego cząstkę, kiedy często będziemy sobie uświadamiać cud istnienia świata.

Wiemy dziś, że jesteśmy energią… i częścią energii Wszechświata, a zatem jesteśmy połączeni ze wszystkim, co istnieje. To ważna wiadomość. Wiemy jednak także, jak w tym świecie energii każdy z nas jest jedyną, niepowtarzalną istotą z własną drogą do przebycia, własnymi wyborami i siłą. Za Kartezjuszem lubię powtarzać, iż człowiek jest duszą posługującą się ciałem, przy czym to słowo posługującą zamieniłabym może na współpracującym.

Człowiek jest duszą współpracującą z ciałem przy realizacji swojego unikatowego potencjału, przeżyciu tego, co chce przeżyć.

To już ja… nie Kartezjusz.

Dlatego ciało jest równie ważne. Mózg to ciało, emocje to ciało, nawet pamięć czy charakter to wytwory ciała… choć to wszystko może być we współpracy z duszą.

W jaki sposób kontaktujemy się z duszą, a zatem ze Źródłem?

Przesz serce. Tutaj również nauka wiele nam wyjaśniła. Jednak to do nas należy znalezienie drogi do duszy, a nawet – do serca. To my decydujemy, czy wejdziemy w ten rodzaj współpracy ze swoją duszą jako ludzie i w ten rodzaj współpracy z ciałem jako dusza.
Moja praca wspierająca rozwój naszej prawdziwej siły wywodzi się z takiego poziomu świadomości.  Zawsze staram się pomagać w jak najpełniejszej integracji wewnątrz siebie oraz w połączeniu się z tym, co na zewnątrz. Wierzę, że droga duszy to ostatecznie droga Miłości. Warto ją znaleźć.

P.S. “Drzwi do duszy” to w tym roku tytuł mojego dorocznego kursu. W takim duchu chcę prowadzić zajęcia. Może to coś dla Ciebie? https://www.majewska-opielka.pl/wydarzenie/lepsze-zycie-3-2/

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here