Kochać i być kochanym to czuć słońce z każdej strony
David Viscott
Czy wystarczy tego słońca z jednej strony? Takie pytanie dostałam: Czy warto kochać jakąś osobę, jeśli ona nie kocha?
Hmmm. Miłość poniekąd kieruje się własnymi prawami, przynajmniej ta erotyczna. Oczywiście możemy jej pomóc lub przeszkodzić odpowiednimi myślami, jednak tak do końca nie mamy wpływu na to, by wyjąć z siebie uczucie miłości.
Z drugiej strony, nigdy nie jest tak, że obie strony w tym samym monecie zakochują się w sobie. Nawet jeśli tak mówią, to zawsze któraś musiała być pierwsza i dopiero w odpowiedzi na energię przez nią wysyłaną, ta druga zareagowała… szczęśliwie podobnym uczuciem. To mogą być ułamki sekundy… ale jednak. Bywa, że miłości się ktoś uczy. I wtedy mówi się czasem, że pozwala się kochać, albo że jest kochanym tylko.
Niektórzy mówią, że w każdym związku jest ktoś kto kocha i ktoś kto kochać się pozwala. Nie podpisuję się pod tym, nie w każdym. Jednak są takie, w których rzeczywiście ta druga osoba jedynie odpowiada na uczucie i zdarza się czasem, że nigdy się go nie nauczy. Tyle tylko, że czasami nic o tym żadna z osób nie wie! I ludzie żyją długo i szczęśliwie.
Myślę, że autorowi tego pytania chodziło raczej o to czy warto BYĆ z kimś, kto nas nie kocha.
Co jeśli ktoś mówi, że nie kocha, albo zachowuje się tak, że jest to raczej oczywiste?
Oczywiście nie udzielę odpowiedzi na to pytanie, ponieważ jest to sprawa niezwykle indywidualna i różnie można do niej podejść. Ale o sytuacji poopowiadam…
Kochać kogoś i być z nim to dwie różne sprawy.
Często udaje się to połączyć.
Można kogoś nie kochać i spędzić z nim udane życie pozbawione jedynie ognia namiętności. Możliwe jest to wtedy, jeśli jest się lojalnym i łączy nas intymność rozumiana jako bliskość psychiczna. Pisałam o tym obszernie w tekstach poświęconych miłości.
A można kogoś kochać i nie być z nim. Nie być, bo na przykład nie ma z drugiej strony wystarczającego zaangażowania, albo nie udaje się wytworzyć namiętności.
Kochać może każdy ale miłość stworzyć muszą dwie osoby.
Czy można zatem być z tą druga osobą, kiedy ona mówi, że nie kocha?
Może właśnie nie ma namiętności, może brakuje tego bardzo istotnego elementu miłości erotycznej ale jest zaangażowanie i intymność czyli – przyjaźń. Mówiąc nie kocham może myśleć: nie czuję do Ciebie tych motyli w brzuchu, nie mam tej pasji, co to na filmach widuję, nie mam takiej jak ty ochoty na seks i w ogóle kontakt cielesny…. Taki związek może być udany, ale istnieje niebezpieczeństwo, że kiedy zjawi się ktoś, kto ten żar namiętności rozbudzi, owa niekochająca osoba może stracić głowę. Naprawdę zatracić się w takiej sytuacji.
Ale ktoś taki może się nigdy nie zjawić… I choć z punktu widzenia tej osoby, to trochę zubaża życie, to jednak można tak żyć.
I wiele, wiele ludzi tak właśnie żyje.
Inna to sprawa, że w związku, w którym wie się, że się jest niekochanym ego bardzo rozrabia. Człowiek nie uświadamia sobie nawet jaki jest nieznośny: podejrzliwy, zaczepny, siejący goryczą… I w końcu związek staje się udręką dla obu osób. Ale nie z niekochania to wyniknęło, tylko z… charakteru. A jakże!
I jeszcze jedna ważna sprawa: Kochając solo i wiedząc o tym, nie mamy często pożywki potrzebnej do utrzymania tej energii, nie mamy czym miłości podsycać. Taka osoba także może ulec maślanym oczom zakochanej w niej innej osoby. I odejść.
Osobiście uważam, że lepiej kochać niż być kochanym.
To cudowne, uskrzydlające uczucie, choć… może nie być łatwe.
Nie zostawiłabym kogoś tylko dlatego, że mnie nie kocha (tak mówi) podczas, gdy jest oddany, zaangażowany i łączy mnie z nim przyjaźń. Odeszłabym zaś od kogoś, z kim tej intymności nie ma i kto nie wykazuje wystarczającego zaangażowania w związek mimo, że twierdzi, iż kocha.
A każdy inny wybiera po swojemu?
Czy odpowiedziałam na pytanie? Nie. Ale może dałam jakieś wskazówki, jak to być w życiu może.
ZADANIE:
- Kochać!
A może być i tak, że jeśli się nie kocha życie jest spokojniejsze, pewniejsze, bez naporów i burz… I tak ludzie myślą również
Pani Iwonko, dziękuję za ten wspis i oczywiście wszystkie poprzednie. Czytam codziennie Pania bloga i jestem wdzięczna za to, że mogę skorzystać z Pani wiedzy i porad. Często jest tak, że gdy nurtuje mnie jakiś temat lub zagadnienie, a za kilka dni będź na zajutrz znajduję odpowiedź na blogu. Tak było również dziś. Może to duchowa łączność? ;) Pozdrawiam i życzę dobrego dnia.
tak, tez odczuwam duchowa lacznosc. bardzo dziekuje za ten tekst, byl bardzo potrzebny i troche poukladal w duszy i sercu, wskazal punkty do obserwacji .. dziekuje raz jeszcze i pozdrawiam
plus piosenka – De Mono – Kochac to nie znaczy zawsze to samo; :)
Ale jak poszedl wczorajszy konkurs????:):):):):)
Ja jak te cymbaly wciaz powtarzam, ze potencjal na umiejetnosc kochania, i bycia kochanym zwieksza sie dramatycznie jesli sami umiemy sie kochac, znamy sie dobrze, umiemy zaspoic swoje potrzeby. Wtedy nie oczukejemy od partnera zmainy naszej sytuacji, wtedy widzimy jasno ze zwiazek nie sluzy nam.
Dziękuję. Mnie się wydaje , że dobrze. Komisja Sędziowska poda wynik na gali 26 października. Niczym Oskary :)))
Ale co to za relacja bez miłości ze strony obojga?Takie to…na pol gwizdka,jak z dupy za przeproszeniem.I na dłuższą metę chyba nie ma wielkiego sensu.Tak,ludzie tak żyją. Jakoś.Nie ma może fajerwerków, ale to jakos staje sie później glownym celem,przyzwyczajeniem,oboje na tym cos tracą.Jedno kocha na zaboj a drugie… w najlepszym razie pozwala się kochać.To trudne,bardzo trudne dla kochającej osoby,taka samotnosc w zwiazku i lepiej,aby ta aktywniejsza uczuciowo osoba zostala sama,z czasem może spotkac kogoś dla ktorego bedzie całym światem.Do.miłości nikogo.nie można zmusić.
No to trzymamy do 26 pazdziernika:) – niech idzie ten Oskar w Twoja strone!
:)) Dzięki.
Witam!
“Powiem tak, że sie bardzo staram. Ale jest tak ciężko. Kochałem i czułem sie kochany i naraz wszystko pękło, okazało się, że osoba która ” mnie kochała”, tak naprawde to się bawiła mną i odeszła zostawiajac mnie. Mam w sobie tyle bólu i goryczy. Jak dać sobie rade w życiu kiedy wybaczam, wybaczam i nie moge wybaczyć, zrozumieć dlaczego?”
Pamiętam dobrze ten tekst z dwóch powodów.
Po pierwsze, napisał to Krzysztof, a tak miał na imię mój Przyjaciel. Potraktowałam go (tekst) bardzo osobiście, choć wiem, że to tylko zbieżność imion.
Po drugie jestem w podobnej sytuacji.
Też kochałam, też zostałam porzucona. Dlaczego? Nie wszystko rozumiem.
Związek trwał dobrych kilka lat. Mieliśmy wspólne zainteresowania, sposób spędzania wolnego czasu, wiele rzeczy robiliśmy razem. Wydawało się, że jest porozumienie dusz i ciał. Wiele rzeczy nas łączyło. Było fajnie.
Ale zaczęło się psuć. Może brak czasu, zazdrość, brak rozmów.
Potem “nie kocham cię, spakuj moje rzeczy”.
Banał, inna młodsza kobieta. Może kryzys wieku średniego potrzeba dowartościowania się.
I jak mam żyć? Wybaczyć łatwiej, próbować zrozumieć też łatwiej, ale jak dalej żyć?
Pracuję nad tym. Buduję spokój wokół siebie, ale wystarczy nieprzewidziane spotkanie i od nowa muszę walczyć o spokój.
Krzysztofie!
Pisałeś, że czułeś się kochany. A może tak było? A może tylko przestaliście się rozumieć? Może ona nie czuła się przy Tobie bezpieczna, kochana?
Odeszła? Jest teraz z kimś innym? A może jednak czeka na Ciebie?
Czy zrobiłeś wszystko by ją zatrzymać?
Jeżeli tak trudno Ci bez niej, to walcz o nią.
Nie posypuj głowy popiołem, nie smuć się, nie narzekaj, tylko walcz. Pokaż jaki jesteś fajny, najlepszy!
Puki ludzie żyją to wszystko się może zdarzyć!
Każdy chce kochać i być kochanym, tylko czasami trudno się porozumieć. Boimy się otworzyć przed drugim człowiekiem, boimy się odrzucenia, zranienia.
Życzę powodzenia i szczęścia.
Nie zawsze warto walczyć. Trzeba zrobić wszystko, co można ale czasem trzeba pozwolić odejść. Dla dobra obu osób – tak naprawdę. I przychodzi taki moment, kiedy się to rozumie, ze to było dla dobra OBU osób. A żyć trzeba zawsze tak, by brak osoby kochanej nie rujnował życia, by wciąż zostawało wiele ciekawych spraw, dobrych ludzi i celów do zrealizowania. Kobiety czasem za bardzo się oddają… Pozdrawiam serdecznie.
Zapewniam , ze i Panią – Marto i Pana – Krzysztofie – kochali. :)
Dziękuję, tez tak myślę.
Myślę, że warto mieć świadomość co się chce i co warto zrobić.
Walczyć, lub odejść, ale mieć jasność sytuacji.
“Byłem kochany, a potem okazało się, że to żart” to jest po prostu nie spójne.
Pozdrawiam serdecznie
Pani Iwono, a miłość na odległość jest raczej nie możliwa, nieprawdaż? Trudno o właściwą i bliską relację w takiej sytuacji. Niewiem, ale gdy mój mąż mówi o chęci wyjazdu zagranicę by godniej zarabiac i robic coś co lubi, bo nie chce stracic w życiu swojej szansy od razu myśle, że mnie nie kocha, że mnie odpycha, odrzuca. A przecież każdy z nas ma miec swoją przestrzen. Niewiem jak to pogodzic. Jak stworzyc dobra, rodzinna relacje na odległośc. Co robic w takiej sytuacji, o co zadbac, jak myslec? Kak cieszyc się życiem, gdy bliskiej osoby jest tak mało przy nas?:( Pani Iwono, bardzo proszę o odpowiedź!
Czy ja kiedyś odpowiedziałam na ten tekst? Chyba dopiero dziś go zobaczyłam. Jednak nie potrafię odpowiedzieć tak, jak bym chciała. Są miłości na odległość. A to, ze ktoś chce gdzieś jechać nie świadczy o braku miłości. :)
Pytanie, na jak dlugo chce wyjechac i czy chce żebyś potem do niego przyjechala i dlaczego nie możecie wyjechac razem? Moim zdaniem zwiazek na odległość nie przetrwa dlugiej rozłąki, milosc może pozostac i bol rozstania razem z nia. Kiedy ktoś w zwiazku decyduje sie na wyjazd, spełniać swoje marzenia i jednocześnie zapewnic rodzinie lepszy byt-to moze to miec szanse tylko wtedy kiedy oboje sie na to godzicie i nie będzie to rozlaka dłuższa niz rok. Takie jest moje zdanie.
http://pytak.pl/ tutaj można znaleźć wiele opini na temat związków
Dziękuję za ten wpis, dzisiaj poraz kolejny moj partner powiedział mi ze mnie nie kocha. Mamy razem dwoje dzieci i raczej jestesmy nie najgorszym zwiazkiem, choc to ja raczej jestem ta ktora stara sie trzymac reke na pulsie i jesli pojawia się problem staram się go rozwiązywać na bieżąco. Chyba go kocham i zależy mi ma nim i zeby utrzymać rodzinę w komplecie. Boli mnie to ze on mnie nie kocha, ale z drugiej strony czuje ze niejako mi zalezy na mnie i dzieciach. Nie mieliśmy i nie maly łatwego zwiazku, on jest bardzo trudnym czlowiekiem i wydaje mi sie ze nie mial wzorcowego dziecinstwa i stad biora sie te nieporozumienia. Ach no I jeszcze roznica kulturowa do tego dochodzi. Ten wpis dal mi jednak poczucie ze nie jest to tragedia jesli ktos nie kocha ale angażuje sie w zwiazek. Lepsze kochać i byc razem niz kochac i nie moc byc razem. Dziękuję.
w pewnym sensie, nie zgadzam się z Pani tekstem. co prawda, nie powinnam się na ten temat wypowiadać, bo nigdy nie kochałam. ani miłością szaloną, ani spokojną. ale moim skromnym zdaniem to właśnie na przyjaźni buduje się prawdziwą, solidną miłość. może to chore, ale jak dla mnie miłość lub “miłość”, która szybko powstała wypali się. jak dla mnie miłości trzeba się nauczyć bo to nie jest takie hop siup. to uczucie buduje się latami. i moim zdaniem na przyjaźni dobrze jest budować to uczucie, bo już się wie, jaka jest ta druga osoba i czego po niej możemy się spodziewać.
nie powiem, bo chciałabym przeżyć związek pełen namiętności, ale to nie jest podstawa, by budować na tym związek długotrwały bo długo to nie pociągnie. w sensie, na samej namiętności dobrego związku się nie zbuduje.
choć każdy chciałby związek z przyjaźnią, miłością i namiętności.. ja również.
Droga Pani Anno nie wiem z czym się Pani ze mną nie zgadza. Ja zgadzam się z tym co Pani pisze w pełni :)
Pani Anno. Zgadzam się z Panią w stu procentach. Mimo, że jak Pani pisze nie zaznała Pani miłości to ja jestem powiem że doskonale ją Pani rozumie. A w takiej sytuacji sukces ma Pani gwarantowany. Wszystkiego dobrego!
A ja pokochałam i mimo, że nigdy nie będziemy razem, bo on jest w związku, cieszę się z tej miłości. Najpewniej nieodwzajemnionej. I najpewniej nie potrafiłabym z nim być tak w pełni, fizycznie. Nie chcę, aby mu się gdzieś to po drodze popsuło. Nie chcę wchodzić między ludzi, bo wiem czym jest miłosć, a jej nie można psuć egoistycznymi pobudkami. Może mi być co najwyżej smutno, że to nie ten mężczyzna, a przynajmniej że to nie ten czas..
Piękna postawa. Serce nie sługa… Mam wrażenie, że Pani miłość jest jak mało która prawdziwa. Bardzo Pani gratuluje pięknej postawy. Jestem przekonana, że to będzie nagrodzone. Będzie Pani bardzo szczęśliwa. :) Pozdrawiam serdecznie
Ja jestem młodą osobą od 9 miesięcy jestem w związku z chłopakiem to mój pierwszy chłopak od początku to nie było nic zobowiązującego ja go nie kochałam na początku. On też się nie deklarował ale w końcu powiedział mi to chociaż bał się zaangażować (poprzednie nie udane związki, rany po nich, myśle że jest zbyt zamknięty) i nie wiedział co czuje, chciał spędzić ze mną resztę życia że jestem ta jedyna wyjątkowa, ale ja na początku mu nie ufałam jestem osobą bardzo ostrożną i pytałam go czy jest pewny, powtarzał to bo chciał w to uwierzyć ja powoli się przekonałam i też zdeklarowałam ale nie byłam pewna do końca, mimo to poczułam się trochę pewna zaczęłam ufać i miesiąc temu gdy poszłam na studia coś zaczęło być nie tak i pewnego wieczoru powiedział mi że nic nie czuje do mnie że wmówił sobie miłość do mnie że kocha kogoś innego a ze mną to przyzwyczajenie i nie wierzy w taką prawdziwą miłość wtedy umarło we mnie coś po raz pierwszy zdałam sobie sprawę że się zaangażowałam cierpiałam to wszystko było kłamstwem ?! pytałam się za co dlaczego ja, rozstaliśmy się ale powiedziałam żebyśmy dali sobie tydzień potem wszystko skończone postawiłam mur w środku czułam pustkę a w środę zabrałam ostatnie rzeczy wyszłam bez słowa on patrzył z uchylonych drzwi chciał coś zrobić ale tego nie zrobił byłam już w akademiku zalana łzami i z postanowieniem że już nigdy tam nie wrócę nie będę naiwna i głupia że nie pokocham już byłam wyzuta z uczuć.. i telefon od niego o 23.00 czy mogę wyjść na chwilę pomyślałam że to się definitywnie skończy ale w duchu myślałam że on też cierpi i chce wrócić skarciłam siebie że to mit gdy się spotkaliśmy byłam zimna i obojętna poprosił mnie o rozmowę przy herbacie u siebie mówił że pojechał do swojej byłej że zapomni ona się przytulała ale on wciąż myślał o mnie nie mógł jej nawet dotknąć i tak byłam za to wściekła. Nie mógł spać spał przytulony do mojej koszuli ciągle myślał o mnie. U niego w domu przytulił mnie mimo moich oporów i stwierdził że był głupi że nie wie czy mnie kocha ale nie może beze mnie żyć i chce być ze mną do końca życia ja opierałam się i nie ufałam ale to było silniejsze walczyłam ze sobą powiedziałam że spróbuje i pękłam. Jakieś kilka tygodni temu powiedział mi że jednak mnie nie kocha kocha inną a ja nie mogę sobie z tym poradzić oboje walczymy bo on chce być ze mną mimo to ja też go nie zostawiłam bo postanowiłam się nie poddawać ale właśnie na mojej energii trwa ten związek i boję się że tak dłużej nie wytrzymam mimo że staram się. On się bardzo stara a ja nie wiem co mam zrobić aby mnie pokochała tak jak ja jego nie wiem ile jeszcze zniosę. on widzi moją miłość i jest szczęśliwy przy mnie i chce abym ja była szczęśliwa ale nie chce mnie oszukiwać..
Nie płakałam tak dawno – utwór Kobranocki to świetne podsumowanie artykułu i mego obecnego życia….
byłam z chłopakiem 3 lata byl to moj pierwszy partner jak chodzi o te sprawy… tak naprawde po pierwszym razie mówil ze jeste boska mam piekne ciało i juz nigdy niechce dodykac innej … przysiegal ze nigdy mnie nie zdradzi… ze bardzo mnie kocha i wogóle… wieżyłam mu… jednak kiedys przyłapałam go na tym jak sie całuje z inna dziewczyna(była to jego była dziewczyna)z która byl pol roku… wybaczylam poniewasz obiecal ze to juz nigdy sie nie powturzy zee byl to pierwszy i ostatni raz…po jakims czasi znów go przyłapałam na tym samym lecz było to na imprezie…nie wiedziałam co zrobić żeby go przy sobie zatrzymać….pomógł mi urok miłosny u rytualisty perun72@interia.pl , on w końcu pokochał mnie calym sercem, a ja znow czuje się jak w 7 niebie.
I cieszysz sie dziewczynko, że wrócił do ciebie nie ze względu na ciebie, tylko dlatego że użyłaś jakiejś magii? współczuję
Jak go ciągnęło do byłej tak go dalej będzie ciągnęło, znam to, a ty zawsze będziesz tylko tą drugą, przykro mi
Dziś usłyszałem od mojej partnerki słowa które do tej pory dudnia mi w uszach i sercu..Nie kocham Cię. To był szok. Nikomu nie życzę. Czuje się oszukany i bezradny. Nie wiem co począć , jak żyć z tym nawracającymi się obrazem partnerki wwypowiadajacej te slowa. Wiem że to już koniec tyle że ja ciągle ją kocham.
Odczekać. Czas pomaga na wszystko. I pod żadnym pozorem nie unikać ludzi! To oni pomagają leczyć nasze rany szybciej. Głowa do góry. Po nocy przychodzi dzień. Zawsze :-)
Mam 34 lata on starszy o 4…. związek trwał 10 miesięcy , staraliśmy się o dziecko, planowaliśmy przyszłość. ..było jak w bajce. …. ja pierwszy raz tak bardzo pokochałam. … wszystko było idealne. .. rozmowy, życie intymne. … przed świętami powiedział że to już nie ma sensu bo nie kocham cię. … mężczyzna wykształcony. … nie rozumiem po co starał się o dziecko i planował przyszłość. Czuje się oszukana, jego brak lojalności i charakteru. .. niedawno dowiedziałam się że ma kogoś. .. tchórz nie powiedział prawdy. .dlaczego? Byłam za idealna. … nie warto kochać i starać się bo nie mamy gwarancji że ta osoba zostanie. .. nie chcę już kochać. . Nie potrafię zrozumieć dlaczego. .. i został tylko ból. …i niezrozumienie ..a ja dla tego mężczyzny zrobiłabym wiele. . Nadal kocham. …. proszę Boga by zrozumiał sens miłości ..
Zakochalismy sie w sobie do szaleństwa będąc w innych związkach, uciekalismy od siebie i wracalismy zdajac sobie sprawę ,że krzywdzimy naszych obecnych partnerów.To trwało kilka lat,powiedział mi,ze musimy zakończyć swoje związki definitywnie,że bardzo mnie kocha,że niczego innego nie pragnie jak tego by zacząć ze mną uczciwe, normalne życie. Rozmawialismy o tym miesiącami,analizowalismy, rokładalismy wszystko na czynniki pierwsze, zaufałam mu, zrobił wszystko by tak było. Odeszłam od meża, złozyłam pozew i zakończyłam wszystko, przeprowadziłam się do wynajętego przez niego mieszkania pierwsza.On miał to zrobić za kilka dni, ale to nie nastepowało, zaczęłam dopytywać co się dzieje, a on że wszystko w porządku, tylko czeka na odpowiedni moment. To trwało kilka tygodni po czym przeprowadził się z wielka awantura ze strony tamtej kobiety, telefony, wygrażanie itd…
Po dwóch dniach spakował sie i wrócił do niej, twierdzac ze nie wie o co mu w zyciu chodzi.
Zostawił mnie samą w wynajętym mieszkaniu mówiąc przepraszam…
Witam nie dawno rozstalam sie z facetem ,ktorego pokochalam naprawde ze wzajemnascia (jestem rozwodka).Kiedy go zobaczylam zakochalam sie tak jak nigdy wczesniej nawet meza tak nie kochalam i teraz poznalam faceta z ktorym zamieszkalam jest przystojnym milym facetem ale boje sie ze z nim nigdy tak nie bedzie jak z moim poprzednim ktorego ciagle mam w sercu.Prosze mi poradzic czy byc z kims kogo sie naprawde kocha i wiem ze on kocha mnie (problem z alkoholem),czy byc z kims kogo ja uwielbiam bo jest idealny ale boje sie czy on kiedy kolwiek bedzie mnie kochal brak seksu i rozmow o tym.
Milosc jest szalona, nie slucha dobrych rad rządzi się swoimi prawami.
Wiele lat temu byliśmy taka para- nie para bo trudno mówić o poważnej relacji. Spotkaliśmy się ponownie na 30-leciu matury. Usiadł na przeciwko i wszystko we mnie nagle zamarzło, czułam że nie ma nic wokoło, tylko on i ja. Patrzył to mało powiedziane, przeszyl mnie wzrokiem na wylot z czarujący uśmiechem i błyskiem w oku. Już nie potrafiłam o nim zapomnieć. Ale minęły dwa lata, po ktorych trafiłam do niego jako pacjentka (on jest lekarzem), wszystko wróciło, serce oszalał kompletnie.
Oboje jesteśmy w związkach ale to, co czuje do niego jest jak ocean, niepowstrzymane są jego fale. Nie umiem i chyba też nie chce opierać się uczuciu. Wmawiam sobie ze szanuje jego zwiazek, ale niczego nie pragne tak bardzo jak przytulic sie i pocalowac go.