Sobota w Nowym Jorku. Piękna pogoda. Ludzie różnie odpoczywają. Parki i wszelkie miejsca kojarzące się raczej z relaksem niż z pracą pełne są ludzi. Byłam tego dnia na promie do Staten Island. Wraz z tłumem wycieczkowiczów robiłam Miastu zdjęcia. Byłam na spacerze w Battery Park. Ze smutkiem patrzyłam na rzeźbę kuli ziemskiej która do
9/11 – jak to lakonicznie określają Amerykanie – stała przed wieżami World Trade Center. Jest poraniona, ale wciąż jest. Odwiedziłam miejsce, w których stały kiedyś zniszczone atakiem budynki. Wrze tam praca. Są dźwigi, kolorowe rusztowania i robotnicy – mimo soboty – stawiający nowy symbol zwycięstwa ludzkiego ducha. Wciąż dziwi pusta przestrzeń w mieście wypełnionym co do centymetra… Byłam w Greenwich Village. Spotkałam Jimiego Hendrixa. A może to nie był On, ale naprawdę podobny… I grał całkiem nieźle. Wśród różnorodnych ulicznych artystów każdy może znaleźć coś dla siebie. Na Union Square miał swój początek pochód w obronie praw emigrantów i robotników. Nic dziwnego, wszak to 1 Maja. Nie przyłączyłam się do strajkujących. Pozdrawiam serdecznie.