ZMIANY II

0

Druga litera w wyrazie POLUB i drugi obszar, o który trzeba zadbać w tym procesie polubienia, to OPRZYRZĄDOWANIE.

Jest ono w znacznym stopniu tożsame z pierwszym obszarem – PRZYGOTOWANIEM, wszak o pewne sprawy lepiej się zatroszczyć zanim zdecyduje się na zmiany czy zanim… one zdecydują się na nas.
W kuchni potrzebne są zarówno pewne przyrządy jak i inne rzeczy, choćby przepisy czy książki kucharskie, albo konkretne umiejętności – takie jak zaprawianie sosów czy ubijanie piany z białek. Raczej nie rodzimy się z tymi umiejętnościami. Ale czy rezygnujemy przez to z wchodzenia do kuchni, ze zrobienia w niej czegoś?

Co robimy, kiedy nie mamy potrzebnych przyrządów?
Zdobywamy je w jakiś sposób albo staramy się zastąpić czymś innym.

Nie znam też nikogo, kto bałby się eksperymentowania w kuchni czy podjęcia próby ugotowania zupy albo upieczenia ciasta. Czy nie inaczej jest w życiu? Czy nie można nazwać wszelkich wyzwań, jakie przed nami stają albo zadań, które przed sobą stawiamy posiłkami czy wręcz ucztami, w których uczestniczymy i my i związani z nami ludzie. Dlaczego nie wchodzimy w zmiany tak samo normalnie jak wchodzimy do kuchni? Dlaczego nie lubimy kiedy nas zaskakują a nawet tych oczekiwanych zmian staramy się czasem uniknąć? Niestety często to właśnie lęk jest powodem tego unikania. Czy nie lepiej być do zmiany odpowiednio przygotowanym? Czy nie lepiej zadbać o właściwe oprzyrządowanie swojej kuchni życia? Przestaniemy się obawiać zmian, kiedy będziemy mieli służące im poglądy i nastawienie oraz wszystko, co jest potrzebne do zmiany.
Na oprzyrządowanie składa się właściwy charakter, kilka umiejętności i materialnych obiektów wspierających nasze działania i dających nam poczucie bezpieczeństwa czy w przypadku zmian – poczucie pewnej ciągłości, stałości, połączenia z tym, co znane. W naszym oprzyrządowaniu powinni się również znaleźć ludzie; nie przypadkowi ale tacy, o których wiemy, że – z różnych powodów – możemy na nich liczyć.
Pożądane i ukształtowane w nas nawyki myślenia i działania mogą nam ułatwić pokonanie oporu przed zmianami czy też wprowadzanie ich w nasze życie. W poprzednim felietonie wspominałam o tych najważniejszych. One także pomogą nam w tworzeniu oprzyrządowania

CHARAKTER

Pierwszy przyrząd to właściwy charakter. W modelu wspierania rozwoju osobistego mojego autorstwa – logodydaktyce – mówimy przede wszystkim o 5 cechach potrzebnych do dobrego życia: o poczuciu własnej wartości, proaktywności, poczuciu obfitości, poczuciu spójności wewnętrznej i pozytywnym myśleniu. Nie będę tu opisywać dokładnie wszystkich cech i wskazywać sposobów ich doskonalenia, bo za długo by o tym pisać. Osoby chcące popracować nad charakterem odsyłam do moich książek, choćby takich jak: Trener osobisty, Najważniejszy związek czy e-book Żeby zrobić coś… Wiadomości na ten temat są również w blogu, trzeba tylko poszperać. Wyjaśnię natomiast dlaczego każda z tych cech przydaje się w zmianach.

Poczucie własnej wartości powoduje, iż uważamy, że zasługujemy na wszystko, co dla nas dobre, a także na to, czego naprawdę pragniemy. Jeśli zatem czujemy, że jakieś potrzeby nie są zaspokojone tak, jakbyśmy chcieli, albo coś nam wyraźnie nie służy, podejmujemy działania zmieniające naszą rzeczywistość – inicjujemy zmiany. Poczucie własnej wartości wiąże się z wyższą samooceną, ta zaś – z większą wiarą w siebie. A zatem chętniej podejmujemy działania, bo wierzymy, że sobie poradzimy. Dzięki temu mamy też niższy poziom lęku na każdym etapie zmiany. Poczucie własnej wartości sprawia, że chętnie przyjmujemy informację zwrotną na temat siebie i swoich działań, co również przyczynia się do większej efektywności naszej pracy, ponieważ doskonalimy siebie i swoje działanie. Jest jeszcze jeden istotny związany z tym element pozwalający nam polubić zmiany: właściwa troska o siebie. Kochając siebie, dbamy o siebie właściwie, zarówno o swoją fizyczność jak i psychikę. To sprawia, że jesteśmy wypoczęci, zarówno fizycznie jak i psychicznie, a każdy z naszych obszarów funkcjonowania (ciało, emocje, intelekt i duch) jest właściwie zadbany i stymulowany. Jesteśmy zatem silniejsi, odporniejsi i gotowi do pracy. Z podobnych powodów łatwiej nam znieść zmiany, których nie zapraszaliśmy do naszego życia… aż do momentu, w którym się pojawiły. Teraz trzeba je polubić.

Proaktywność pozwala nam przejąć odpowiedzialność za to, co się dzieje czy ma się dziać. Ułatwia samodzielne wybory. Korzystamy oczywiście z pomocy, nigdy jednak nie obarczamy innych ludzi winą czy nawet odpowiedzialnością za konieczność dokonania zmian w naszym życiu. Bardziej proaktywne jednostki mogą być nawet im wdzięczne za stwarzanie „doświadczeń rozwojowych” wymagając ćwiczenia psychicznych a czasem i fizycznych mięśni. Dzięki pracy we własnym kręgu wpływu proaktywne podejście pozwala nam właściwie gospodarować energią, nie tracimy jej bowiem na te działania, które nie wnoszą niczego do zmiany, nie zajmujemy się bowiem sprawami, na które nie mamy wpływu. Oszczędzamy sobie (i innym) również uskarżania się, narzekania i marudzenia – zachowań, które nawet z maleńkiej zmiany mogą zrobić poważne wyzwanie. Spokojnie zatem wykonujemy kolejne kroki w kierunku zamierzonego efektu i używamy słów, które nam służą.

Właściwie rozwinięte poczucie obfitości powoduje, że sięgamy do świata po wszystko, czego potrzebujemy, spodziewając się, że to tam znajdziemy. Podobnie również sięgamy do własnych zasobów. Wiemy bowiem, że wszelkie potrzebne nam do szczęścia rzeczy i stany są dla nas zawsze dostępne, trzeba jedynie po to sięgnąć… czasem korzystając z naszych mentalnych zasobów. Wiemy, że wszystkiego jest pod dostatkiem, jeśli nie w postaci już zmaterializowanej, to w formie potencjału, który czeka na nasze działania mogące go zmaterializować. Dzięki temu nie boimy się, ale spokojnie i z wiarą w otrzymanie tego o co prosimy wykonujemy kolejne kroki niezbędne do wprowadzenia jakiejś zmiany.

Spójność wewnętrzna jest źródłem dyscypliny i chętniejszego opuszczania strefy komfortu. Wzmacnia ją wierność sobie, swoim prawdziwym potrzebom. Wzmacnia ją także wybieranie w życiu nie łatwiejszej ścieżki rezygnacji, wymigiwania się od pracy (także nad sobą) i omijania wyzwań ale drogi trudniejszej i rzadziej uczęszczanej, wybór otwartego mierzenia się z przeszkodami, robienia dodatkowego kroku czy wysiłku oraz przestrzegania zasad uczciwego postępowania. Nawyk takiego zachowania powoduje, że łatwo podejmować nam większe zmiany. Nie różnią się one bowiem wiele od reszty naszego życia, jeśli chodzi o wysiłek, a właśnie konieczności dodatkowego wysiłku często boimy się najbardziej. Ten lęk to niestety postać jaką przybiera zwykłe lenistwo. Spójność wewnętrzna towarzysząca naszemu codziennemu życiu pokonuje lenistwo i pozwala nam ewoluować.

Pozytywne myślenie pozwala nam generować potrzebną energię. Gdyby nie ono, podejmowanie zmian byłoby faktycznie wielkim wysiłkiem. Nie można bowiem budować swojego życia wyłącznie w oparciu do samodyscyplinę. Umiejętność koncentrowania się na pozytywnych aspektach każdego kroku w kierunku zmian, generuje potrzebną nam energię a koncentrowanie się na licznych korzyściach – zarówno obecnej jak i przyszłej sytuacji – podnosi nasz nastrój i zapewnia nam szczęście już teraz. Pozytywne myślenie powoduje, że jesteśmy zadowoleni ze swojego życia i jednocześnie podejmujemy kolejne kroki, aby uczynić je piękniejszym. Remont mieszkania może być pasmem pozytywnych zdarzeń, radości z każdego kolejnego etapu. Jednakże pozbawieni zdolności pozytywnego myślenia ludzie postrzegają każdą zmianę jako mało przyjemny okres życia pomiędzy teraźniejszością a przyszłością, nie jest zatem niczym dziwnym, że nie chcą wchodzić w ten okres zmian. To jest główna przyczyna wielu odroczeń, zwlekania i rezygnacji. Brak radości podczas zmiany buduje też barierę przed kolejną zmianą.

UMIEJĘTNOŚCI

Każde działanie opiera się o konkretne umiejętności. Niektóre z nich już posiedliśmy, inne – trzeba posiąść. Jakże często odraczamy nowe, dobre dla nas działania, tylko dlatego, że nie potrafimy czegoś robić, nie znamy czegoś i wydaje nam się, że jeśli w ogóle posiądziemy tę nową umiejętność, to będzie to żmudne. Sama broniłam się prze kilka lat przed zmianami właśnie z takiego powodu, a dziś nie wyobrażam sobie życia bez tych nowych umiejętności. Oczywiście miałam – jak każdy w takiej sytuacji – „dobre powody”, dla których nie chciałam poddać się zmianie. Jesteśmy specjalistami w racjonalizowaniu błędnych decyzji swojego życia. To instrument naszego ego broniący nas przed spojrzeniem prawdzie w oczy: Nie chce ci się!
Nie ma potrzeby uczyć się wszystkiego. Świadomie możemy rezygnować z jakichś czynności i powierzać je innym, jednakże bez podstawowej obsługi komputera, znajomości komunikatorów czy programów pozwalających robić prezentacje, nie jest dziś łatwo żyć i dokonywać kolejnych zmian. Podobnie brak umiejętności właściwego planowania czy zarządzania sobą w czasie albo otwartej i zrozumiałej komunikacji może znacznie utrudniać nie tylko zmienianie swoje rzeczywistości ale w ogóle skuteczne życie. Dlatego aby polubić zmiany, aby chętnie się im poddawać trzeba zadbać o zdobycie tych umiejętności. Dobre jest to, że można je zdobywać wprowadzając jednocześnie zmiany. Czasami zdobycie jakiejś umiejętności będzie pierwszym punktem w naszej strategii wprowadzania czegoś nowego w życie.

COŚ STAREGO…

Jedna z tradycji ślubnych mówi, że wśród kilku rzeczy, które powinna mieć Panna młoda w czasie ceremonii zaślubin powinno być coś starego po to by w trudnych chwilach nie zabrakło pomocy krewnych i przyjaciół. Małżeństwo ale i każda inna zmiana potrzebuje przedmiotów, które łączą nas z nowym ale zapewniają też ciągłość z tym, co było. Te pierwsze pozwolą nam z większą radością oczekiwać przyszłości po zmianie i przypominać nam będą po co to wszystko robimy. Czyż nie mamy różnych talizmanów? Czy nie dostajemy maskotek lub innych drobiazgów na szczęście. Często rodzice albo inne bliskie, dobrze znające obdarowywanych, osoby dają prezenty związane ze zmianą, z wkraczaniem w nową rzeczywistość długo przedtem niż ona naprawdę następuje. Dostałam pióro, abym mogła podpisywać książki, zanim napisałam pierwszą. Często dostaje się coś do nowego biura czy do nowego zawodu, którego jeszcze się nie wykonuje. Zawsze kupowałam rzeczy, które zamierzałam odpakować po remoncie lub po przeprowadzce… a ostatnio dopiero w Kanadzie. Jednakże zawsze mam też ze sobą, a w chwilach przełomowych nawet przy sobie, rzeczy, które towarzyszą mi od lat. Są to zdjęcia najbliższych, książki, obrazy, niezwykły ryngraf Matki Boskiej Częstochowskiej artystycznie wykonany przez mojego kolegę, rzeczone pióro wieczne i różne domowe drobiazgi. Mam też płytę, której słucham zawsze, kiedy już jako tako urządzę się w nowym miejscu. Czasem zanim się rozpakuję, a nawet wtedy, kiedy czekam dopiero na nowe mieszkanie… myślę o tym, jak będzie uroczyście – bo zawsze tak jest – kiedy z lampką wina lub szampana zasiądę, by wysłuchać płyty Andre Gagnon, a wśród różnych pięknych melodii ukochanej Samby. Gdybym miała znaleźć hymn zmian, hymn mojego życia, to byłaby nim ta melodia.

Tak, jak małe dzieci mają swoje ukochane pluszaki, kocyki czy inne zabawki, które dają im rodzaj poczucia bezpieczeństwa, tak samo my potrzebujemy takich rzeczy i… ludzi. Również ludzie są naszym łącznikiem z przeszłością, z tym, co znane i do czego się przyzwyczailiśmy, dobrze zatem kiedy przynajmniej niektórzy z nich nam towarzyszą. Może się okazać, że będą również podporą w nowej rzeczywistości. Reszta OPRZYRZĄDOWANIA sprawi, że polubimy zmianę.

 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here