Zachwyt 87: Nie tylko Pini di Roma

0

Zachęcona opowiadaniem Magdy o monumentalnym pięknie utworu Pini di Roma (Pinie rzymskie), skomponowanym w 1924 roku przez Ottorino Respighiego, wybrałam się na koncert, którego był tytułową częścią. Zanim mnie zachwycił… a zachwycił, ale szczególnie końcowe fragmenty z udziałem instrumentów dętych ustawionych ponad orkiestrą, co wzmacniało efekt… mój uśmiech zachwytu pojawiał się kilka razy, przy innych okazjach. Pierwszy raz słyszałam Uwerturę do Wilhelma Tella (Ciekawe, ze po angielsku występuje jako Wiliam Tell) Rossiniego na żywo. Znałam dotąd głównie jej dwa fragmenty, a zachwycił mnie nieznany mi początek, piękny fragment zaczynający się wiolonczelą. Wiolonczela to mój ulubiony instrument i bardzo lubię pierwszą wiolonczelę torontońskiej orkiestry – zdolnego i sympatycznego muzyka. Tak bardzo się zachwyciłam, że kupiłam karnet do opery z Cyrulikiem Sewilskim Rossiniego zamiast Rusałki Dworzaka… Żadnej opery nie widziałam. Dworzaka bardzo lubię, ale zachwyt zadecydował o wyborze. Przy okazji tej opery przeżyłam jeszcze jedno zachwycające uczucie – dyrygował Simon Rivard – niespełna trzydziestoletni dyrygent, którego mentorem jest Sir Andrew Davis, który w tym roku skończył 75 lat i który najczęściej dyryguje naszą orkiestrą. To imponujące i godne zachwytu jak promuje się młodych zdolnych ludzi, przedstawia z radością, serdecznie gratuluje i oklaskuje. Nie widziałam tego w warszawskiej Filharmonii.
Zwyczajem koncertów Torontońskiej Orkiestry Symfonicznej jest również dołączanie do koncertu utworów młodych kanadyjskich kompozytorów. Tym razem była to prapremiera Kolorów chaosu Jordana Pala – ciekawego połączenia orkiestry z muzyką elektroniczną. Oczywiście Sir Andrew Davis odnalazł kompozytora na widowni, zaprosił na scenę i wspólnie z publicznością oklaskiwał jego sukces. To też mnie zachwyca. Był jeszcze 4 koncert fortepianowy Kamila Saint-Saens’a. Ciekawy, ale przeżyłam go bez uśmiechów zachwytu, choć partie fortepianu grał świetny, światowej sławy pianista Louis Lortie. Publiczność zachwycił! Tak bardzo, że grał na bis.
Nie znałam koncertów Saint-Saens’a. Ten doprowadził mnie – już w domu – do posłuchania innych koncertów tego kompozytora. I teraz, kiedy to piszę słucham 2 Koncertu w wykonaniu Artura Rubinsteina. I to mnie zachwyca.

P.S. I wciąż zachwyca mnie to, że mogę spotkać swoją córkę w Filharmonii. Przez tyle lat nie miałam na to szansy, bywałyśmy w innych filharmoniach, a jeśli akurat ona odwiedzała Polskę albo ja Kanadę, to szłyśmy tam razem. I przyjemnie jest, kiedy dzieci odwiozą matkę do domu… choć metrem jest całkiem wygodnie.

 

A na zdjęciu Sir Andrew Davis niezwykle dynamiczny, lubiący opowiadać o muzyce dyrygent i kierownik muzyczny Orkiestr, pierwsza wiolonczela oraz – nie wiem czy widoczni – muzycy z instrumentami dętymi po obu stronach piszczałek organów.  To już wykonaniu Pinii rzymskich.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here