Dziś przyjechał do mnie mój najnowszy obraz. Przyjechał i już wisi na ścianie w czerwonym kąciku mojego pokoju dziennego. Moje kąciki też mnie zachwycają, kiedyś o nich napiszę; jest czerwony, fioletowy, niebieski i czerwono niebieski.
A obraz ten zachwycił mnie już wcześniej, ale dziś zachwycam się nim oficjalnie i legalnie.
Pierwotnie ilustracja do felietonu wszechstronnie uzdolnionej Ewy Henry, obraz został przez Artystkę namalowany na nowo, w większym wymiarze. Jest niezwykły, emanuje uczuciami dziewczynki, ale też jest w nim jakaś tajemniczość… Co jest za tą kurtyną?
Żeby zrozumieć o co chodzi w tym obrazie trzeba poznać choćby początek felietonu. Wklejam go zatem tutaj:
Za kurtyną śmierdziało kurzem i kalafonią, stały sterty „zrośniętych“ bokami, zdezelowanych krzeseł z widowni i połamanych dekoracji. Zanurzona w fałdach ciężkiego aksamitu, odcięta od zwykłych śmiertelników urwiskiem sceny, przeżywałam samotne misterium transfiguracji zwykłej Ewki spod bloku w Dziewczynkę z Kwiatkami. Transfigurację znaną dzieciom pracowników placówek kulturalnych. Taki trochę ministrant po cywilu na ołtarzu kultury (że się wyrażę, jak na dziecko kierownika przystało).
Mało co pamiętałam ze spotkań z ciekawym człowiekiem, bo mniej więcej od połowy imprezy stałam za tą zakurzoną kurtyną ściskając w ręku bukiet dziękczynny. I kolana, bo oczywiście natychmiast zachciewało mi się siku, a ruszyć się już nie mogłam, bo przecież a nuż się ciekawy człowiek skończy. Stałam więc zanurzona w fałdach ciężkiego aksamitu i wymyślałam mowę, która ciekawego człowieka miała wbić w deski. (…)
Obrazek byłby może niewesoły: dziewczynka – z ciężarem odpowiedzialności ale i z zaszczytem w głowie – wygląda zza kurtyny na scenę, tam, gdzie coś się dzieje… sama tego nie doświadczając, bo ma misje do spełnienia… Patrzy czy już przypadkiem nie powinna podejść z kwiatkami. Byłby, gdyby nie fakt, że mała dziewczynka odbije sobie jako dorosła kobieta te wystane za kurtyną momenty. Jak mało kto Ewa występuje na scenie życia. Jest wszędzie tam, gdzie chce być. Zachwycam się obrazami Ewy Henry, ale zachwycam się także samą Ewą – kobietą z kolorową duszą, otwartym umysłem i wielkim sercem.
Artystka na tle Jej dzieł na mojej ścianie.