Zachwyt 76. Marcello Filończyk

1

Jak zwykle od rana dopadały mnie różne zachwyty. Czekałam jednak z pisaniem na wieczór. Wiedziałam bowiem, że mogę doznać zachwytu silniejszego niż te dotychczasowe. Wybierałam się z młodszą córką na La Boheme operę Pucciniego, która miałam obejrzeć już trzeci raz. Uwielbiam oglądanie kolejnych inscenizacji znanych mi oper albo słuchanie utworów wykonywanych przez nowe orkiestry. Przeczucie było właściwe. Kocham operę… bardziej kocham chyba tylko balet. Wszystko zatem było dla mnie wielką przyjemnością. Znajome tony trafiały do serca. Jednak zachwyt przyszedł dopiero wtedy, kiedy ciemnoskóra Mimi grana przez Angel Blue zaśpiewała po raz pierwszy „Nazywają mnie Mimi. … Podobno ma ona dokładnie taki głos, jaki powinna mieć zdaniem Pucciniego Mimi. Tak przynajmniej wyczytała gdzieś Weronika. Potem, już w drugim akcie oczywiście spodziewaną i wielką przyjemnością był walc Musetty. Jednak największy zachwyt wybuchł we mnie, kiedy do łączył do niej Marcello. Przepiękny baryton i znakomicie dramatycznie grana rola Marcella urzekły mnie absolutnie. Sprawdziłam kto to jest.
I kto? Polak z Wrocławia – Andrzej Filończyk. Nic już nie mogło przebić tego zachwytu.
Najsilniej oklaskiwałam na końcu Andrzeja Filończyka. A już w domu dowiedziałam się, że mój idol ma dopiero 24 lata. Ileż wspaniałych kreacji za nim. I jak kariera przed nim!

 

Na zdjęciach kurtyna i Andrzej Filończyk.

 

 

 

A tutaj link do walca Mussety choć w innym wykonaniu,

 

 

 

 

 

1 KOMENTARZ

  1. To bardzo inspirujące w jaki sposób można podchodzić do wizyty w operze czy kinie. Przeżywanie tego co jest i cieszenie się każdym momentem, aktem – ale to chyba można jedynie na etapie, kiedy robi się to dla przyjemności a nie bo wypada czy tak trzeba. :)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here