Jest trzecia dekada kwietnia. W Polsce kwitną sady. Pewno zielone są trawniki, może gdzieniegdzie kwitną już na nich jakieś kwiaty. Od kilku tygodni oglądam na Facebooku zachwyty polską wiosną, doskonale je rozumiem. Nie zazdroszczę, a to dlatego, że wiem, że wiosna przyjdzie a bzy będą pachnieć, kiedy w Polsce już będzie lato… I tej myśli się trzymam. A poza tym… chyba nie umiem zazdrościć. Tak, w Polsce wiosna w pełnej krasie. W moim mieszkaniu wciąż grzeją kaloryfery, zima skończyła się tylko oficjalnie, prywatnie -wciąż trzyma. Dziś dzień jest pogodny.
Pączki na drzewach i krzewach już kilka dni temu były nabrzmiałe, ale dziś widać, że za chwilę wystrzelą listkami. Niektóre krzewy mają już nawet drobniutkie listeczki.
Zachwyciły mnie jednak kwiatki, kiedyś posadzone, może nawet zapomniane – zakwitły. To krokusy, które w Polsce wychylają się czasem ponad śniegową pierzynkę… w połowie marca…
W Toronto śniegu już nie ma, choć jeszcze wczoraj w zapowiedziach tygodnia widziałam płatek śniegu. Dziś już go nie ma. Zwyciężyła wiosna. Mam nadzieję, że już na dobre. A póki co zachwycam się jej pierwszymi oznakami.
Dla mnie też to są zachwycające momenty , kiedy budzi się wszystko do życia. Czasami zazdroszczę mieszkającym na południu , że mają więcej ciepłych dni niż u nas na pomorzu, ale oni mają sporo śniegu a my mniej. Budząca się do życia przyroda do najpiękniejsze zjawisko, któremu trzeba poświęcić czasu i uwagi :)