Zachwyt 62: Powietrze jak preludium

0

W Toronto wciąż czekamy na wiosnę. Mimo, że były już słoneczne dni, żywopłot –  przez zimę otulony specjalną ocieplającą warstwą – został odsłonięty,  a wczoraj rano huczały maszyny sprzątające trawniki, nie można powiedzieć, że mamy już wiosnę.
Jest jednak coś zachwycającego w powietrzu, coś, co jest taką przepowiednią tego, że jednak ta wiosna kiedyś przyjdzie… że właściwie jest już za rogiem. Wyszłam z domu na krótki spacer, bo dzień mam wypełniony. Najpierw poczułam, że się uśmiecham – to się często tak zaczyna. Tak zaczyna się czasem mój zachwyt. Tak, to było to! Wypełniło mnie uczucie błogości połączone z jakąś niesamowitą nadzieją, z przekonaniem, że będą miały. miejsce wspaniałe wydarzenia, że będzie jeszcze lepiej, że coś wymarzonego jest tuż, tuż…. To zapach powietrza spowodował te uczucia. Zapach, którego nie można określić – trochę w nim ziemi, trochę efektu promieni słońca pieszczących trawę, trochę zapachu drzew, gdzie są już prawiepąki. Prawiepąk to taka mała drzewna struktura, która już wie, że jest zamkniętym liściem i za dzień, może dwa, otworzy się i pokaże to światu. Jeszcze nie pąk… ale już wypełniony gotowością zmiany.
Nic jeszcze nie kwitnie, ptaki śpiewają tak samo jak dwa dni temu… a jest inaczej. Zachwyca mnie to preludium do wiosny grane przez powietrze.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here