Po moim pierwszym zachwycie wiele wpisów na Facebooku dotyczyło śniegu, który właśnie spadł w niektórych rejonach Polski. Dziś śnieg zachwycił mnie – kilka razy. Pierwszy raz, kiedy jeszcze przedświtem widziałam przez okno białe dachy domku gościnnego na sąsiedniej posesji i nasz pobielony trawnik. Śnieg ma zawsze magię, ale ta nocna jest moim zdaniem silniejsza.
Potem zachwycił mnie poranny widok z mojego okna, taki inny – nowy. Może to nic rewelacyjnego (widzicie na zdjęciu) ale wygląda inaczej niż wczoraj. I to też jest zachwycające – przez to jedno okno przemyka się tyle obrazów. A śnieg potrafi tak radykalnie zmienić jakiś widok, obraz.
A potem zachwyciłam się po raz trzeci, kiedy wiatr strącił go nieco z gałęzi i spadał wielkimi płatkami. I wtedy pomyślałam o śniegu – o niepowtarzalności i pięknie każdego płatka, o jego rzeźbie. Nie jestem w stanie uwierzyć, że to tak po nic, że tyle twórczości i artyzmu ot tak sobie jest w siłach przyrody. To na pewno jest po to właśnie, aby zachwycać.
Ale może także po to, by przypominać o tym, że unikatowość i piękno jest w każdym z nas – nawet na większą skalę. O ileż łatwiej powinno być zachwycać się ludźmi.
P.S. Zachwycajmy się. Piszcie o swoich zachwytach na blogu, piszcie proszę na Facebooku. Razem wygenerujemy ich więcej.
Mnie dzisiaj rano zaskoczyło odśnieżanie auta. W sumie to nawet nie byłam zła, bo puszek był miły, lekko schodził. Cieszę się że jest, dopóki nie zacznie to szybko topnieć.