Zachwyt 13: Choinka

0

Podobno choinkę wynosi się z domu albo zaraz po dwóch pierwszych dniach Bożego Narodzenia, albo po dwunastu dniach, po święcie Trzech Króli albo 2 lutego. W moim rodzinnym domu stała do 2 lutego – do Matki Boskiej Gromnicznej – jak mówiła moja Babcia. Choinka nie była już piękna, czasem brakowało jej większości igieł ale wciąż z nami była. Nie wiem czy chodziło o zasadę czy może… nikomu nie chciało się tej choinki rozbierać. Może dlatego, że takie definitywne rozstawanie się z symbolem czegoś miłego, dobrego, nadzwyczajnego nie jest miłe… a może dlatego, że sporo przy tym pracy. Ja postanowiłam, wczoraj wieczorem – tak nieco spontanicznie, że rozbiorę ją dzisiaj. Rano  zapaliłam lamki na choince aby jeszcze nacieszyć oczy tym widokiem, jak zwykle w zimowe poranki zapaliłam świeczki i usiałam po przeciwnej stronie w tymczasowym świętym kąciku na codzienną porcje troski o duszę, emocje i intelekt… Kącik tymczasowy, bo w tym właściwym stoi choinka. W zasadzie nie patrzyłam na choinkę, zajęłam się pisaniem w pamiętniku, głośnym czytaniem pięknych tekstów i w końcu weszłam w swoją codzienną chwilę ciszy przeżywaną z zamkniętymi oczami. Po jakimś czasie otworzyłam oczy  i… zachwyt absolutny, tak silny jaki przeżywałam tylko w pierwszy dzień Świąt, kiedy to weszłam do pokoju, gdzie choinka stała w świetle lampek. Zawsze zostawiam światełka na choince w noc Bożego Narodzenia, i dla nadania wagi tej nocy i dla tego porannego zachwytu. Na dworze zrobiło się już jasno ale nieco przysłonięte rolety i brak słońca stworzyły piękną scenerię. To był naprawdę silny zachwyt, wyrwało mi się nawet głośne ojej ( to moje słowo, którym się zachwycam, mało wyrafinowane).  Tak silne było to zachwycenie, że postanowiłam jeszcze nie rozbierać choinki… Jak już się nacieszyłam widokiem, zrobiłam zdjęcie.

Na zdjęciu pewno nie jest to takie piękne. W rzeczywistości było. Zresztą… piękno jest w oczach patrzącego (Shakespeare).

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here