Ludzie często żyją według nieuświadomionego schematu: ma być dokładnie tak, jak chcę. Rzadko przyznają się do tego otwarcie, ale ich działania mówią same za siebie. Każdy krok, każda decyzja, każda emocja podporządkowana jest wewnętrznemu scenariuszowi, który – jak sądzą – zagwarantuje szczęście.
I byłoby dobrze, gdyby nie to, że życie rzadko bywa posłuszne. Nie ma obowiązku realizować naszych scenariuszy. Zwłaszcza, że często nie powstają one w jedności serca i umysłu, ale podszyte są konfliktem.
Znamy to wszyscy: planowo miało być prosto, tymczasem życie skręca w bok. Pojawia się napięcie, frustracja, a zaraz potem złość. Zaczynamy się spinać, kontrolować, naprawiać, przyspieszać… a to wszystko oddala nas od przepływu. Vadim Zeland[1] nazywa to zjawisko wahadłem. Jest to energetyczny mechanizm, który zaczyna kierować naszym życiem, gdy tylko wchodzimy w konfrontację z rzeczywistością.
Im bardziej coś forsujemy, tym większy opór generujemy wokół siebie, a wahadło się jeszcze bardziej odchyla. Ono żywi się bowiem emocjami o niskich wibracjach – złością, poczuciem krzywdy, żalem, lękiem. Rośnie w siłę, gdy karmimy go naszym oporem i niezgodą, poczyna sobie coraz pewniej aż w końcu – jeśli mu pozwolimy – przejmuje kontrolę.
A przecież nasze emocje nie wynikają tak naprawdę z tego, co się dzieje, tylko z tego, jak bardzo chcemy, żeby było inaczej. Kiedy serce chce spokoju, a ego domaga się zwycięstwa, zaczynają się wewnętrzne tarcia. To właśnie wtedy uruchamia się mechanizm odwrotny do naszych pragnień – sytuacje się komplikują, ludzie się oddalają, a energia życiowa spada.
Może w swojej mądrości Życie zatrzymuje nas, bo uparcie idziemy w stronę, która nie jest już dla nas dobra? Może daje znaki, których nie chcemy widzieć?
Im mocniej naciskamy, tym częściej spotykają nas okoliczności, które prowadzą w przeciwnym kierunku. Nie po to, by nas ukarać, ale by skierować na właściwą drogę – tam, gdzie czeka większa harmonia, a nie większa kontrola. To, co wydaje się przeszkodą, może jest korektą toru?
Wahadło przestaje działać, gdy przestajemy je karmić. Kiedy odpuszczamy złość i pozwalamy sercu znów przejąć prowadzenie, sytuacje zaczynają się same rozplątywać, jakby wszystko wracało na swoje miejsce. Najlepszy sposób to zaakceptować to, co się dzieje i szukać dobra, wtedy – paradoksalnie – dostajemy to, czego naprawdę chcemy.
Pytanie:
W jakiej dziedzinie życia najczęściej próbujesz wymusić bieg wydarzeń – zamiast zaufać, że to, co przychodzi, może być właśnie tym, czego potrzebujesz?
[1] Vadim Zeland to współczesny rosyjski mistyk-autor, znany przede wszystkim jako twórca koncepcji Reality Transurfing – systemu pracy ze świadomością i rzeczywistością poprzez intencję (zamierzenie) i uważność. W swojej autobiografii wspomina, że kiedyś pracował w fizyce kwantowej i informatyce. Jest osobą enigmatyczną. Rzadko udziela się publicznie, a jego życie prywatne pozostaje w dużej części niejasne.



Dziękuję za ten tekst. Ostatnio gdzieś słyszałam o wahadle, teraz rozumiem o co chodzi. Mam takie wrażenie, że jest taka energia, która nas prowadzi ku naszemu dobru, tylko, że my często stawiamy jej opór, słuchając bardziej zewnętrznego świata. Dopiero to odpuszczenie i akceptacja dają spokój ale nie jest łatwo się tego nauczyć. Warto ćwiczyć każdego dnia.
Bardzo dziękuję za komentarz. Tak właśnie chciałabym się przydawać… do lepszego rozumienia tego, co pojawia się w przestrzeni rozwoju osobistego. Zapraszam na środową audycję na YT z wahadłem w jednej z ról. ❤️
Bardzo ciekawy tekst, dotyczący każdego z nas, zatem ważny i poważny, a jednak ma on taką cudowną lekkość. Uśmiechnęłam się czytając o posłuszeństwie życia i obowiązku realizowania naszych scenariuszy. Gdy przeczytałam sam tytuł przypomniało mi się powiedzenie dotyczące wychowania dzieci i porównanie do kostki mydła, która wypadnie zarówno trzymana za mocno jak i za lekko, jednak wahadło nie dotyczy tylko wyśrodkowania, chętnie posłucham więcej w Pani audycji.
Znakomite jest to porównanie wychowywanie dziecka do trzymania mydła. Zapraszam na tę audycję… trochę długa, ale mam nadzieję , że ciekawa. Jest też specjalny dodatek dla Ośób wspierających moja pracę – takich, jak Pani. ❤️
Dziękuję Iwonko za ten tekst. Czytałam kilka lat temu parę książek Zelanda. Umknęła mi gdzieś ta wiedza i czasami wpadam w taką roszczeniową frustrację…gdy właśnie wybije mnie coś z tej harmonii między sercem a umysłem . Nie jest przyjemne zderzenie się z tym faktem:) I dopiero powrót do równowagi i spokój w sercu powoduje że sytuacje zaczynają przybierać korzystny obrót.
Bardzo warto o tej zasadzie pamiętać.
Dziękuję za przypomnienie ❤️
A ja dziękuję za ten komentarz. Takie objawu i przeżywanie frustracji nie jest dobre także z punktu widzenia prawa przyciągania czy… zwyczajnie – zdrowia. Zapraszam na YT na odświeżenie wiadomości o podejściu Zelanda. ❤️