Jeśli chce się być sobą, nie można być ulubieńcem wszystkich
Miałam taki okres w życiu, że zależało mi na tym, aby wszyscy mnie lubili. Tak. Trwał on dość długo, bo jakieś pierwsze 35 lat mojego życia, czyli wciąż więcej niż połowę.
Czytając te słowa większość natychmiast stwierdzi: O, mnie na tym nie zależy.
Czy rzeczywiście? Proszę się zastanowić, a najlepiej przypatrzeć, jak reaguje się w codziennym życiu na sytuacje, kiedy to zachowanie jakiejś osoby może wskazywać na to, że niekoniecznie wypełniona jest sympatią. Proszę włączyć samoświadomość i – niejako z boku – popatrzeć na swoje odczucia, emocje, zachowanie. Obserwuję bowiem ciekawe zjawisko: Kiedy ktoś wypełnia kwestionariusz mojego autorstwa, pozwalający określić własne poczucie wartości, niemal nigdy nie zaznacza, że zależy mu na tym, aby wszyscy go lubili. Zdecydowana większość ludzi, jeśli nie wszyscy, odpowiada na to pytanie – nie. Kiedy jednak obserwuję następnie ich reakcje na różne prawdziwe sytuacje, okazuje się, że tak, owszem, właśnie im na tym zależy, choć nie zdają sobie z tego sprawy.
Oto uczestniczka jednego ze szkoleń nie chce głośno przeczytać swoich zalet ciała, bo obawia się co o niej pomyśli reszta grupy. Kiedy indziej znów ktoś bez przerwy podkreśla jak to bardzo skoncentrowany jest na innych, a o sobie w ogóle nie myśli… Proszę mi nie mówić, że to tak sobie, gwoli prawdy… Zwykle bowiem miedzy wierszami ta sama osoba pokazuje, jak bardzo jednak jest na sobie skoncentrowana, jak bardzo zależy jej na tym, aby inni ją doceniali, chwalili, lubili. A to, że mówi właśnie w taki sposób, to także dlatego żeby zasłużyć na akceptacje. Większość z nas bowiem sadzi, że osoby, które myślą o innych nie o sobie, bardziej na nią zasługują.
Z obawy jak zostanie odebrany przez innych ktoś się nie odzywa, natomiast ktoś inny wchodzi w rolę grupowego błazna i opowiada dowcip za dowcipem albo – jeśli z natury dowcipny – komentuje na wesoło rzeczywistość. Po co on to robi? Z nadzieją, że zasłuży na sympatię. To akurat wiem na pewno, bo sama tak robiłam.
Z obawy, że przestaną nas lubić nie mówimy prawdy, nie odmawiamy, choć nie mamy ochoty czegoś zrobić, nie rezygnujemy z towarzystwa różnych ludzi, a nawet nie zajmujemy stanowiska w ważnych dla nas sprawach.
Ludzie mają potrzebę przynależności do jakiejś grupy, do grona, które nas kocha i akceptuje. To normalne. Jednakże nie chodzi tu o wszystkich, tylko o pewną grupę ludzi.
Nie można nas lubić prawdziwie, jeśli nie damy się poznać.
Nie warto zatem udawać kogoś innego.
Bycie ulubieńcem różnych ludzi skazuje nas na konieczność gry, na ukrywanie siebie czy choćby na zaniechanie okazywania prawdziwej twarzy.
Jeśli wejdziesz między wrony, kracz tak samo jak i one…
Czyżby? A co jeśli jesteś orłem albo papugą? Od lat powtarzam, że przysłowia nawet jeśli są prawdą narodu, powinny przestać nią być. To przykład takiego przysłowia. Bądź sobą, zmieniaj się nie dlatego, że inni sobie tego życzą, ani nie dlatego, że chcesz się komukolwiek przypodobać, ale jedynie z potrzeby serca , z własnego przekonania, że chcesz postępować inaczej czy inaczej czuć.
Ludziom należy się szacunek i dobre słowo, ale nie dopasowywanie się do ich gustów po to, by nas akceptowali czy lubili.
Bądźmy sobą, sobą w najlepszej wersji… ale sobą.
Dziś przyjrzyj się sobie czy przypadkiem nie rezygnujesz z własnej twarzy tylko po to, by ktoś Cię lubił?
Dla osob czytajacych po angielsku, tutaj jest dalsze rozwiniecie tej notki.
Bycie soba, bycie autentycznym wymaga przede wszystkim mocnych korzeni ugruntowujacych nas w naszych wartosciach I pogladach, kontaktu z naszymi emocjami ( takze tymi bolacymi ktore czesto sa takim dobrym nauczycielem jesli mamy odawge nie uciekac od nich) bycia spojnym oraz takze odwagi do wyrazania tej autentycznosci, wyrazania naszych uczuc.
http://www.huffingtonpost.com/2014/09/15/brene-brown-how-to-be-yourself_n_5786554.html
Dziękuję Pani Marto :) Bardzo to zbieżne z moimi pracami.