Moi Kochani,
Mam tak zwane uczucia mieszane, gdzie te dobre przeplatają się ze smutkiem a nawet złością. Wchodzę ostatnio na bloga głownie po to, by przeczytać jakiś mądry, miły, ciepły tekst Kogoś z Czytelników. Dziękuję, że jesteście.
Niestety czas dzielę ostatnio na małe kawałki. Mam tak wiele do zrobienia, że niemal losuję z czego tym razem zrezygnuję. Choć nie jest mi łatwo, często to blog nie ma szczęścia. Obiecuję, że to się zmieni… Od lipca wracam do swojego normalnego stylu życia, w którym jest czas na wszystko, co kocham. Prawdę mówiąc i tak jestem dzielna.
Dziś mam mały kawałek tego cennego materiału – czasu – i pragnę się podzielić refleksją powstałą pod wpływem jednego z ciepłych wpisów na bogu. Będzie o słowach, a jakże! To ostatnio mój ulubiony temat. Piszę o tym wiele nie dlatego, że wymyśliłam Dzień Dobrego Słowa i wspólnie z Kasią Domańską, moimi Współpracownikami i Przyjaciółmi staramy się krzewić ten pomysł, ale dlatego przyszedł mi do głowy taki pomysł, że wiem jak ważną sprawą jest pozytywny język i dobre słowo. Nie mniej z racji akcji (ale rym!) jeszcze bardziej świadomie przyglądam się i słucham jak mówią ludzie, a także jak robię to ja sama. I co zauważam? Otóż mam wrażenie, że nie dość jasna jest dla wielu ludzi różnica pomiędzy pozytywnym, dobrym językiem a dobrym, ciepłym i pozytywnym przekazem. Jestem też przekonana, że sporo osób sądzi, że jeśli chce się powiedzieć coś dobrego, to słowa nie są ważne, albo że kiedy się żartuje lub się uśmiecha czy… puszcza oczko niedobre słowo traci swoją moc. Otóż jest nieco inaczej.
Dobry w swojej intencji i logicznej wymowie przekaz może być powiedziany słowami, które zostawią w podświadomości smutny lub negatywny osad. Słowa zamglą jasność zdania, oceny czy wywodu.
Używając słów, które mają niedobry ładunek emocjonalny obniżamy nastrój i innym i sobie i programujemy podświadomość wszystkich słuchających. Jeśli powiemy tylko jedno słowo albo powiemy je raz, to oczywiście nie wyrządzimy słuchaczowi wielkiej krzywdy, zwłaszcza, kiedy to, co mówimy nie dotyczy jego samego… Jednak, kiedy to samo zdanie powtarzać będziemy często, możemy zrobić niedobrą robotę sobie… zwłaszcza, gdy to, co mówimy dotyczy właśnie nas.
Pozwolę sobie to pokazać na przykładzie z bloga. Tak będzie nam najłatwiej. Moja Droga Czytelniczka i Respondentka, a której wypowiedzi bardzo lubię, zrobiła taki miły wpis pod moim tekstem o talentach. Sama treść ma ciepły, nieco zabawny wyraz. Magda pisze, że w rozmowie z dziećmi, które uczy (przy okazji dowiedzieliśmy się jaką wspaniałą rolę pełni i ile może zrobić dobrego) nazwała siebie beztalenciem, a żeby wiadomo było, że żartuje, albo żeby w jakiś inny sposób nieco zmniejszyć wagę tego niewątpliwie niedobrego dla siebie słowa… puszcza oczko. I jest miło. Na pewno. I dzieciaki też pewno czują się dobrze, bo widzą, że ich Pani nie jest ideałem, a nawet osobą jakkolwiek utalentowaną. Potem ut powtarza to słowo nam, nadając mu tym sposobem jeszcze większą moc. A co jeśli powtórzy to jeszcze innym osobom?
Słowo nieprawdziwe zagnieździ się w podświadomości i będzie przeciwwagą dla dobrych słów na własny temat. Tak działa każde niedobre słowo. I fakt, że puścimy oczko, nic tu nie zmieni.
Podświadomość nie zna się na żartach. A psychologiczny zakres słowa czy jego emocjonalny wydźwięk programuje ją niezależnie od naszych intencji.
Dlatego namawiam, by rezygnować wszędzie, gdzie jest to możliwe, ze słów niedobrych, niosących programy, których tak naprawdę ani nie potrzebujemy ani nie chcemy. Zostawiajmy je na wyjątkowe okazje, których inaczej nazwać nie można. Wczoraj była rocznica tragedii. Tu nie ma innego słowa. I nie ma potrzeby, by było nam wesoło lub przyjemnie, kiedy o tym mówimy czy myślimy. Możemy się zastanawiać jak dobrze wykorzystać to tragiczne wydarzenie, ale nazywać eufemistycznie to, co zdarzyło się 10 kwietnia 2010 roku nawet się nie godzi.
Na szczęście życie składa się w dużej mierze z dobrych zdarzeń,
a słownik, także polski, daje nam wielką możliwość mówienia do siebie i innych tak,
by w efekcie słów dochodzących do naszej świadomości i podświadomości
było nam lepiej, przyjemniej, łatwiej…
Byśmy rośli, a nie pomniejszali się i byśmy budowali innych.
Słowa pozytywne tworzą niespecyficzny nastrój, który wzmacnia dobry przekaz, a kiedy używa się ich do przekazania negatywnych informacji, pozwala to łatwiej znieść.
Dlatego raz jeszcze proszę: zwracajmy uwagę na nasz język. Uważajmy jakimi słowami przekazujemy nawet te dobre treści. Kiedy poświęci się temu dostatecznie dużo uwagi, takie mówienie staje się nawykiem. Nie znaczy to, że nigdy nie użyjemy niedobrego słowa… Użyjemy. Będziemy to jednak robić rzadziej, świadomiej i wtedy, kiedy inaczej się nie daje.
PS.
U innych łatwiej coś dostrzec, naturalnie. Dlatego chętnie przyjmę informację zwrotną na temat własnych słów.
Droga Magdo. Dziękuję za Pani wpis. Rozumiem intencje. Wierzę, że potraktuje Pani mój tekst jak wyróżnienie.
Jeśli chcecie przeczytać wywiad ze mną na temat… mówienia zapraszam
http://www.psychologia-biznesu.pl/baza-wiedzy/wywiady/212-kobiety-i-mezczyzni-w-biznesie.html
Pani słowo, zwłaszcza pisane (bo z tym najczęściej do tej pory miałam do czynienia)ma niesamowitą moc kształtowania ludzkiego charakteru, czyli jednego z tych stałych komponentów dobrej komunikacji, które są w niej najistotniejsze. Te właśnie Pani słowa zasiane na podatny grunt moich zmian życiowych, zakiełkowały i obradzają do dziś. Pozytywna ich treść wywołuje pozytywne zmiany.
Usłyszałam kiedyś, że język jakim posługujemy się na co dzień, nie dość że świadczy o nas (jakimi jesteśmy ludźmi), to pozwala jeszcze określić, czy dzięki niemu osiągniemy sukces czy jesteśmy bliżej porażki. Nieświadome programowanie podprogowe zastosowane w wypowiedzi MM jest cenną lekcją dla nas wszystkich. Obyśmy wszyscy wzięli sobie do serca to, jak działa na nas i na innych, to co mówimy. Wiadomo, że taka nauka na przykładach jest najlepsza, ale czasem dość kosztowna – emocjonalnie, mentalnie, świadomościowo. Mówi się, że szkoła życia jest najlepszą szkołą, ale czesne jest bardzo wysokie. Kiedy jednak z tej szkoły wyniesiemy cenne nauki, nie będzie to wydatek, ale inwestycja w lepsze życie i we własną lepszą przyszłość.
Tak teraz spojrzałam na wpisy o talentach i dostrzegłam, że to nie MM, a Magda stała się Pani inspiracją. Ale mieć talent do miłości i do słuchania ludzi jest niezwykłą rzadkością. Uważam, że to najwyższa wartość – kochać ludzi i siebie bezwarunkowo:)Jakże niewielu z nas to potrafi, choć żyjemy w kraju gdzie jest 95% katolików. W Czechach 70% populacji to ateiści, ale ich stosunek do ludzi, do zmian, do siebie, poziom społecznego szacunku przewyższa znacznie nasze chrześcijańskie morale. Byłam pod ogromnym wrażeniem ich języka i uprzejmości. Dlatego talent Magdy uważam za wyjątkowy, a z ewangelicznej przypowieści o talentach przede wszystkim ona powinna wynieść naukę dla siebie, a swoim dobrym przykładem sprawi, że dzieci lepiej tę przypowieść zrozumieją. Zgodnie z tym, co pisałam już wcześniej, że nie wykład a przykład jest najlepszym sposobem pracy z dziećmi zarówno w domu, jak i w szkole. Magda stałaś się dla nas cennym żródłem wiedzy o świecie i bardzo Ci za to dziękuję:) Mam też nadzieję, że i dla Ciebie będzie to źródłem zmian na lepsze:)
Droga Anwe75 piszesz “Jakże niewielu z nas to potrafi…”.
Zadbajmy również o poczucie obfitości i dostrzeganie tych osób, których wg mnie jest bardzo dużo. Własnymi przekonaniami też programujemy świadomość tak naszą jak innych.
Dobrymi czy negatywnymi słowami programujemy naszą świadomość również wtedy, gdy mówimy sami do siebie, bezgłośnie w swojej głowie. Wg mnie także na to należy zwrócić szczególną uwagę, gdyż przebywamy i mówimy do siebie cały czas.
Jakże inaczej będzie wyglądał cały dzień gdy rano zamiast negatywnych stwierdzeń powiemy do siebie w myślach “Ciekawe co wspaniałego i przyjemnego, mnie dzisiaj spotka?”… poczekajcie, a podświadomość da odpowiedź i znajdzie wiele przykładów :)
Ja myślę w kategoriach obfitości, ale potrafię realnie oceniać też stan rzeczywistości i świadomości społecznej. A ten pozostawia wiele do życzenia, co widzę choćby w swojej pracy. Prywatnie staram się przebywać wyłącznie w gronie ludzi pozytywnych, ale zawodowo niestety nie jest to zawsze możliwe. Oczywiscie szerzę w swojej lokalnej społeczności ideę taką, że nasze myśli i słowa kształtują naszą rzeczywistość, ale doskonale wiesz, że bez pracy własnej ucznia, żaden nauczyciel żadnego ucznia niczego jeszcze nie nauczył.
Staram się zwracać uwagę na to co mówię, czasem niełatwo mi to przychodzi, jestem po lekturze “Jak mówić by nas słuchano”,
nie wykonuję ćwiczeń.
Polecam tą książeczkę wszystkim , którzy mają gorszy dzień,
jest to malutka książeczka napisana z humorem
ok.Pozdrawiam pani Iwono
Przepraszam ale ja nic takiego nie napisalam!!! Nie wiem kompletnie o co chodzi?!?!
Gdybym jednak napisala to potraktowalabym to jako wyroznienie i zastanowila sie nad soba.Przy okazji bardzo mnie ucieszylo ze lubi Pani moje wpisy.
Droga MM. Faktycznie, napisała to Magda. Jednak Pani teksty lubię. Od dawna jest Pani na stronach tego bloga. Mamy już Swoją historię. :-)
Oj mamy !! Pzdrawiam wiosennie.
Witam
Używanie precyzyjnego jezyka jest częścią mojej misji.Powyższe wpisy skłaniają mnie do dodania do niej ciepła i może swobody,lekkości.
Uważam za wielką rację powyżej zamieszczone stwierdzenie że nasz język kształtuje naszą rzeczywistość,naszą ,tj w moim rozumieniu tego tego kto wypowiada się w najwyższej mierze,bo inni mogą nie pamiętać wypowiadanych słów lecz dokładnie pamiętają co w związku z nimi czuli.
Rodzice moi podkreślali często wagę 3 słow :proszę ,dziękuję ,przepraszam.Uprzejmość z nich płynąca zawsze ułatwia i uprzyjemnia życie.
Ja zmieniłabym jednak kolejność na dziekuję,proszę ,przepraszam.
Pozdrawiam
Podoba mi się Pani propozycja kolejności słów “dziękuję, proszę, przepraszam” Pani Halino!
Dziękuję więc .
Najbardziej za to miejsce,że jest.
Witam….i dziękuję pani Iwono…..0:) oraz innym osobom….za poświęcenie uwagi…i za SŁOWO :) Zgadzam się, że “nic nie zastąpi wypowiedzianego dobrego słowa…..” .Pozdrawiam wiosennie i cieplutko …oraz słonecznie….:)
I ja dziękuję Pani Magdo. Jestem przekonana, że z Pani ust dużo dobrych słów wychodzi. Jakieś takie ciepło bije z Pani literek. Pozdrawiam.
DZIĘKUJĘ…staram się….przeakazywać ciepełko…..:)