TRZEBA SIĘ OTWORZYĆ

0

Temat poczucia własnej wartości budzi emocje, u niektórych – negatywne. Po części za sprawą mechanizmu obronnego, który nie rozumie,że się go nie atakuje i włącza się i by bronić zranione ego słuchacza. Odczuwa,że jest coś, czego chyba nie posiada i przyzwyczajony do wypierania informacji, które są dla niego niewygodne, robi to z całą mocą.
Przepraszam za psychologiczne terminy – ego, wypieranie, mechanizm obronny. Pochodzą z teorii Freuda, która posłużyła w części do wyjaśnienia mechanizmów podświadomości. Mogę sama podać definicje, ale myślę, że prościej jest wpisać je w wyszukiwarkę internetową i sprawdzić.
Niezrozumienie czegoś w pełni jest czasem przyczyną odrzucania. Najgorzej zaś jest wtedy, kiedy się myśli, że się rozumie.
Natchaniel Branden, autor książki 6 filarów poczucia własnej wartości, w której zebrał sporo dostępnej wiedzy na temat poczucia własnej wartości, twierdzi, że wszelkie mechanizmy obronne, które wymienia Freud można uznać za wyraz jej braku. Branden w dosadnych słowach mówi czym grozi brak tej, moim zadaniem najważniejszej, dyspozycji psychologicznej:Poza zaburzeniami, które mają podłoże biologiczne, nie przychodzi mi do głowy żaden problem psychologiczny – poczynając od lęku i depresji, poprzez niepowodzenia szkolne i zawodowe, obawę przed intymnością, szczęściem lub powodzeniem, problemy z alkoholem i narkotykami, przemoc w rodzinie, molestowanie dzieci, współuzależnienie, zaburzenia seksualne, bierność i chroniczne poczucie bezcelowości, na samobójstwach i przestępstwach kończąc – który nie wiązałby się, przynajmniej po części, z problemem zaniżonej samooceny. Ze wszystkich sądów, które formułujemy w życiu, żaden nie jest tak ważny jak sąd o sobie samym.
Jego zdaniem w tym, iż tak wiele i w tak różny sposób mówi się o poczuciu własnej wartości tkwi niebezpieczeństwo. Uważa, że
jeśli nie w pełni wyraźnie rozumiemy znaczenie pojęcia „samoocena”i czynników wpływających na jej kształtowanie, jeśli myślimy nieprecyzyjnie, stosujemy nadmierne uproszczenia lub przesłodzenia charakterystyczne dla „psychologii jarmarcznej” – wyrządzamy większą szkodę, niż gdybyśmy tematu nie poruszali w ogóle. Staje się on banalny.
Ot co! Stąd biorą się problemy niektórych ludzi z właściwym zrozumieniem poczucia własnej wartości. Osoby popularyzujące ten sposób myślenia o człowieku, chcąc użyć najbardziej atrakcyjnej formy, upraszczają go. Pewno ja sama też to czasem robię. Brak czasu, jako że mówię to zwykle „przy okazji” zajęć dla kadry kierowniczej czy innych pracowników, a także pewna oczywistość tematu, jaką z racji lat pracy z poczuciem własnej wartości mam w swojej świadomości i podświadomości, powoduje być może, że nie skupiam się dostatecznie intensywnie na każdym z elementów poczucia własnej wartości, nie przedstawiam jego całościowego obrazu. Kiedy zatem trafię na odbiorcę z niskim poczuciem własnej wartości (a o to w naszej Ojczyźnie bardzo łatwo), któremu przeszkadza choćby maleńki fragmencik koncepcji, skupia się na nim, drąży i zamyka na wszystko inne. Głuchy na argumenty, kieruje się własną nakręcająca się i zagłuszającą rozsądek narracją. I gotów to robić tego samego dnia, kiedy usłyszał czytanie Ewangelii o uzdrowieniu przez Jezusa głuchoniemego. Effatha powiedział Jezus.Otwórz się.
(Mk7,31-37)
Nie będziesz słyszał, jeśli się nie otworzysz. A szanse na to, że Jezus przyjdzie do Ciebie i powie to osobiście są nikłe.
Niektórym w przyjęciu wychowania w poczuciu własnej wartości przeszkadza rzekomo religia. Tymczasem poczucie własnej wartości nie jest w żadnej sprzeczności z Bogiem i nauką Chrystusa. Przeciwnie, ten sam Ewangelista – Marek mówi w innym miejscu
Pierwsze jest: Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz, Pan jest jeden. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Nie ma innego przykazania większego od tych (Mk12, 29-31).
I pewno nie bez przyczyny najpierw przytacza cud uzdrowienia głuchego. Effatha!
Uczepiliśmy się w naszej kulturze tego pierwszego członu przykazania, zapominając o drugim. I takie jest to nasze miłowanie bliźniego właśnie – nie potrafiąc miłować siebie, jak mamy miłować innych? Nie czując własnej wartości, jak mamy obdarowywać nią innych, nie żyjąc w szacunku dla siebie, jak szanować bliźnich?
W tym drugim członie przykazania tkwi tajemnica miłości bliźniego. Otwórzmy się!
I jeszcze jedno. Branden i inni amerykańscy specjaliści od poczucia własnej wartości używają zwykle terminu self-esteem, co u nas tłumaczy się jako samoocena. Jednak to złe tłumaczenie, ponieważ w języku polskim samoocena to trochę co innego, dotyczy oceniania siebie, nierzadko świadomie. Termin ten należałoby tłumaczyć raczej jako samouznanie, ale takiego słowa nie ma, dlatego lepszym tłumaczeniem wydaje się poczucie własnej wartości.
Jednak nie znaczy ono, że ktoś, kto je posiada ma wyższe poczucie własnej wartości w stosunku do innych. Nie znaczy, że się wywyższa! Przeciwnie, jest bardziej pokorny niż ci, co jej nie mają. Otwarty jest jedynie na swoją wartość człowieczą, na liczne przymioty, jakie w nim są z tytułu bycia człowiekiem, kultywuje je i wykorzystuje dla dobra własnego i bliźnich. Dzięki temu staje się coraz lepszy, jako i świat wokół niego.
Tak należy rozumieć poczucie własnej wartości w ogóle, szczegółowo będę o tym mówić w kolejnych wpisach. Jeśli choćby jedna osoba dzięki mojemu pisaniu zrozumie ten temat właściwie i poczuje wagę wychowywania do poczucia własnej wartości i w poczuciu własnej wartości, uznam, że było warto.

P.S. Pod koniec listopada organizuję w Warszawie jednodniowe zajęcia pt. „Poczucie własnej wartości – jak je budować w sobie i innych’” Chętnych zapraszam do kontaktu na asd@majewska-opielka.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here