Tam, gdzie splatają się ścieżki pragnień i wyzwań, pojawiają się czasem troski. To drobne kamyki, a czasem zaledwie ziarenka piasku na naszej drodze życia. Jednak, gdy zbierze się ich dużo w naszej codzienności, mogą zbytnio pochłonąć naszą uwagę i zmienić obraz tej drogi, a nawet zmniejszyć nasze nad nią panowanie.
Dlaczego mamy troski?
Są częścią naszego bycia tutaj, na ziemi. Niczym szelest liści na wietrze mówią o tym, że żyjemy, że czujemy, że mamy w sobie tę niepowtarzalną iskierkę wrażliwości.
A po co są?
Może po to, aby przypomnieć nam o własnym istnieniu, o naszej wrażliwości na to, co wokół. Być może są one swoistym nauczycielem, cichym przewodnikiem, który wskazuje nam miejsca, gdzie jeszcze coś wymaga naszej uwagi. Pomagają nam uczyć się siebie, wskazują, że coś próbuje się wyłonić. Każda troska uczy nas czegoś o nas samych, o naszej wytrwałości, a czasem o naszych potrzebach i marzeniach, które chcą zostać zauważone
To one kształtują naszą codzienność. W moim życiu był czas, kiedy tych codziennych trosk właściwie nie było. Ale to właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że mogę się spotkać oko w oko z depresją. (sic!) Niczego nie robię sama nie hoduję sama żadnej rośliny, nie mam codziennych trosk, które przecież są częścią życia – zapisałam w pamiętniku, kiedy rozważałam swój stan emocjonalny. To poczucie było jednym z powodów rozpoczęcia nowego etapu w Kanadzie. Wiedziałam, że nie będzie mi tak łatwo. Chciałam jednak wziąć na siebie więcej odpowiedzialności i wyzwań związanych z codziennością, pozwolić życiu na swobodniejszy przepływ, a więc przyjąć również to, co niesie ono w kwestii troszczenia się o dom, jedzenie, pieniądze, o relacje z najbliższymi. Gdy nie ma trosk, łatwo jest płynąć bez głębszego zanurzenia. Ale kiedy zaczynają się pojawiać, niczym cienie na jasnym niebie, życie nabiera nowego wymiaru. To troski uczą nas uważności na to, co nas otacza.
Jednak wielu ludzi nadaje troskom kształty o wiele większe, niżby na to zasługiwały – stają się wtedy jak cienie rzucane przez drobiazgi, które przy odpowiednim świetle urastają do rozmiarów olbrzymów. Jednak to my jesteśmy odpowiedzialni za to oświetlenie. Choć zrozumiałe jest to, że czasem zapominamy o własnej sile i dajemy się wciągnąć w grę wyobraźni, gdzie drobne kłopoty przybierają rozmiary wielkich problemów, to jednak warto pamiętać, że każde zmartwienie ma swoje miejsce i swój czas, że przemija.
Wyolbrzymione troski mogą zacząć przysłaniać dobrą rzeczywistość. Stają się wtedy murem, który sami przed sobą stawiamy. Podobnie jak wszystko, potrzebują właściwej miary. Jeśli podchodzimy do nich z umiarem, uczą nas cierpliwości, wytrwałości i przywiązania do tego, co naprawdę ważne. Jednak jeśli pozwolimy im rosnąć ponad miarę, mogą przysłonić nasz widok na świat, a my stracimy z oczu piękno życia.
Może warto zatem… przyjąć, że troski trzeba mieć, nie robić wszystkiego, aby ich uniknąć. Ale też nie wyolbrzymiać ich, ale przyjrzeć się im z delikatnością, spokojem i miłością. Słuchać ich szeptu, ale bez pozwalania, by stały się głośnym echem w naszych umysłach. Pozwólmy, by były, ale niech będą jak przechodnie – zauważone, lecz nie zapraszane do dłuższego zamieszkania w naszych sercach. Czasem wystarczy spojrzeć na te małe cienie z uśmiechem, przypominając sobie, że nie są one przeszkodą, lecz przypomnieniem, że droga, którą kroczymy, jest żywa, pełna zmienności i ruchu. A my, z każdym krokiem, wzrastamy. Mamy też siłę i wolność, by wybrać, jak długo pozwolimy zostać jakiejś trosce.
I może to jest najważniejsza nauka, jaką niosą – że to my jesteśmy tymi, którzy mogą nauczyć się patrzeć na życie jak na ciągłą podróż, w której każda troska jest potrzebnym krokiem ku naszej wewnętrznej pełni.
Ja sama mam dziś troski, a jakże. Każda troska przypomina o czymś ważnym – że żyję, że czuję, że codzienność w swojej zwykłości ma w sobie głęboki sens. Jestem tu, aby właśnie tę codzienność odkrywać na nowo, aby znaleźć równowagę między beztroską a odpowiedzialnością, aby przyjmować troski z wdzięcznością i patrzeć na nie jak na przejawy mojej zaangażowanej obecności w życiu.
Mądry, potrzebny i literacko piękny tekst. Czasem jeden akapit albo zdanie z tekstu trafia do mnie tak bezpośrednio jakby było specjalnie dla mnie przeznaczone na dany moment i potem długo to pamiętam. Tym razem jest nieco inaczej. Gdybym miała markerem podkreślić takie celne zdania byłoby ich całkiem sporo, a więc do tego tekstu będę wracać nie raz i nie dwa. Zresztą te tytułowe troski są w liczbie mnogiej i też będą się pojawiać w życiu. Dziękuję pięknie:-)
Bardzo dziękuję za takie dobre słowa. Cieszę się, że będzie Pani tu zaglądać.❤️
Piękna ilustracja. Tekst jak zawsze u Pani Iwonki powiedziałabym,,trafiony “. Ja jednak marzę już tylko o zapomnieniu i ciszy. O jednej małej chwili radości bez trosk
Bez tych ziarenek….
Pozdrawiam
Cieszę się, że się podoba. I życzę, aby zatęskniła Pani za troskami, żeby było już tak dobrze.❤️
Zanim dokończołym tekst, już pojawiła się myśl … ” a ja chce żyć beztrosko ” !!! 😎 …jednak… równowaga , akceptacja i uważność na swoje troski , dzięki którym mogę się rozwijać i wzrastać jest dla mnie w porządku 😘 ❤️.
Dziekuję kochana Pani Iwonko ❤️
❤️
NO , ale dobrze by było gdyby tych trosk było jednak mniej :)
Całuje 😘🤣
Ale to przecież od nas zależy co będziemy traktować, jak troski i jak je będziemy traktować. Życie bez trosk to nie życie kochana Pani Violu.❤️
Zatrzymałam się,…przy listopadowych światełkach, herbatce i … to prawda Pani Iwonko. Dziękuję za Pani mądrość i cierpliwość w ciągłym przypominaniu nam tych Świętych Prawd .Przytulam.
❤️
Mamy wolną wolę i siłę aby sami decydować jak głęboko chcemy aby dana troska pozostała. ….dokładnie warto o tym pamiętać . Dziękuję za wartościowy wpis 🩷
Otóż to.❤️