I pojęcie i zajęcie wyrosło ze sportu. Człowiek najpierw uwierzył w to, że może doskonalić swoją sprawność fizyczną – pokonywać kolejne wyzwania, wzmacniać, wręcz budować, mięśnie. Na niwie sportu można było wręcz spektakularnie obserwować, jak zmiana sposobu myślenia czy pojmowania tego, co możliwe a co nie, wpływa na zmianę ludzkich zachowań.
Takim wydarzeniem był wyczyn Rogera Bannistera. Do 6 maja 1954 roku świat sportowy żył w przekonaniu, że jednej mili (1609metrów) nie da się przebiec w czasie krótszym niż cztery minuty. To była taka magiczna wartość. Jednak właśnie tego dnia Bannister zrobił to w czasie 3:59,4, zatem krótszym! Jego wyczyn przyniósł mu złoty medal, tytuł szlachecki, a światu przerwanie magicznej bariery czterech minut. W kolejnych dniach inni lekkoatleci pokonywali tę odczarowaną już granicę.
Dokonania sportowców śledzą tłumy kibiców, stąd efekt zmiany paradygmatu postrzegania sytuacji czy też inaczej – zmiany wzoru interpretującego rzeczywistość – mogą obserwować miliony oczu, a potem zjawisko przechodzi do historii jako fakt niezaprzeczalny. Nic dziwnego, że tym faktem, a także innymi spektakularnie udokumentowanymi osiągnięciami niemożliwego w sporcie, posługują się również te osoby, które uwierzyły, że podobnie jak ciało, można zmieniać psychikę i budować charakter, tworzyć nowe, lepiej nam służące nawyki w myśleniu, mówieniu i zachowaniu.
Tak jak w sporcie złote medale, możemy na niwie codziennego życia zdobywać zamierzone cele, robiąc to w sposób skuteczny, czyli taki, żeby nie towarzyszyły temu zbyt duże koszty, żebyśmy istotnie wygrywali i mogli się tym cieszyć.
To chyba nie przypadek, że w tym samym roku w harwardzkiej szkole biznesu pokazywano studentom eksperyment składający się z rysunków trzech kobiet, gdzie w zależności od tego, co się zobaczy na pierwszym rysunku, widzi się na drugim. Jeśli eksperymentator najpierw pokazał młodą dziewczynę, na dwuznacznym rysunku widzianym w drugiej kolejności uczestnicy eksperymentu w ponad dziewięćdziesięciu procentach przypadków widzieli również tę dziewczynę, jeśli była to starsza pani, taką samą zobaczyli na drugim rysunku. Dopiero kiedy na tym dwuznacznym rysunku jedne osoby zaczęły pokazywać innym to, co one widzą i wiedzą, ci drudzy w zdumieniu dostrzegali również drugą kobietę. Przeżyli przesunięcie paradygmatu postrzegania rzeczywistości – zjawisko AHA, które jest znakomitym początkiem do zmiany zachowania.
Wierzymy w różne rzeczy, a nasza wiara powoduje, że nie udaje nam się pokonać zaczarowanej tą wiarą granicy.
Bannister pobiegł szybciej, ponieważ jego trener pomagał mu w trenowaniu mięśni, techniki biegania, oddychaniu i może w kontroli poziomu stresu. Na pewno też w niego wierzył. Pokonał tę odległość szybciej wychodząc niejako od zadania, od działania, od pracy. Bardzo przydaje się do tego trener osobisty, zwany dziś w Polsce z angielska (po co?) coachem. Oczywiście można tego również dokonać samodzielnie, jednak wtedy wymaga to pewno większego hartu ducha.
Nie musi to dotyczyć sportu. W podobny sposób dokonały się zmiany choćby takich paradygmatów jak to, że ziemia nie jest płaska, choroby wywołują bakterie, a księżyc można odwiedzić…
Nie sądzę, by Kopernik czy Pasteur miał osobistego trenera. Ale mogli mieć mentorów, mistrzów, osoby, które czuły, czasem intuicyjnie, że jest coś więcej, niż sądzimy… W rozwoju intelektualnym, a także w rozwoju osobistym mentor, czy jak wolę mówić ja – mistrz w czymś lub dla kogoś – to ktoś, kto już wie, że można myśleć i działać inaczej i potrafi to pokazać. Taka osoba może spotykać się z nami regularnie, może nas dosłownie prowadzić przez kolejne potrzebne nam zadania, zmiany paradygmatów, ćwiczenia, ale może być także trenerem wirtualnym, z którym kontaktujemy się za sprawą książki, płyty czy… bloga. W każdym wypadku jest naszym osobistym trenerem. Czasami mistrzem.
Moim jedynym trenerem osobistym, z którym spotykałam się regularnie w Toronto była Profesor Rogers. Uczyła mnie angielskiego i… otwierała oczy na to, co mam, co mogę mieć i na to, że osiągnięcie tego jest możliwe. Była wymagająca i bywała też sroga.
Kolejni ludzie, których przyjmowałam jako osobistych trenerów widziałam na żywo na szkoleniu lub wykładzie, gdzie byli nie tylko dla mnie. Kiedy jednak czytałam ich książki, wykonywałam ćwiczenia i myślałam jak też oni postąpili by w tej sytuacji, stawali się moimi osobistymi trenerami, a niektórzy Mistrzami. Do dziś mam takich osobistych trenerów, choć bez fałszywej skromności mogę powiedzieć, że niektórym z nich mogłabym dziś sama dobrze służyć pomocą.
Zdarza się, że uczeń przerasta mistrza. Sama czekam na takich uczniów. A nawet myślę, że już się znaleźliśmy.
Znajdź sobie osobistego trenera. Na szczęście samodoskonalenie jest raczej bezpieczne (choć są pewne meandry), ale i tu – jak w sporcie – szybciej dokonasz zmian pod okiem specjalisty. Możesz umawiać się z nim na spotkania w rzeczywistości, a możesz po prostu czytać i pracować samodzielnie. Zacznij od tego, że założysz do tej pracy specjalny zeszyt (nie folder, proszę, choć komputer też może być przydatny). Odpowiedz sobie w nim na pytanie:
Jaki jestem w różnych sytuacjach. Sam wiesz, o jakie chodzi. I napisz: Jaki chciałbym być, jak chciałbym się zachowywać czyli do czego zmierzam.
Nie tylko znajdź lukę w efektywności, ale stwórz wizję siebie.
I zacznij pracować. Choćby ze mną.
P.S.
Z wielką przyjemnością patrzy się nawet dzisiaj na tych wspaniałych spokojnych pięknie i pewnie biegnących mężczyzn, wśród nich Bannistera. Sami zobaczcie
httpv://www.youtube.com/watch?v=uz3ZLpCmKCM
Kochana Pani Iwonko,ubiegła Pani moje pytanie poprzez wykład i własciwie wstęp do mojego dylematu.
Otóż wczoraj sięgnęłam ,nie wiem po raz który po opasłą księgę ,pOki co dla mnie psychologicznego bełkotu,może widzę tę starszą z tytułowej opowieści,tyłuł tej rzeczy O stawaniu się sobą Carla R. Rogersa.
Wniosek z niej mam jeden.Zachowując się nie tak jak chcemy tylko tak jak powinniśmy zakładamy maskę ,przestajemy być sobą.
A jeśli chcemy bardziej uczuciami,irracjonalnym pociągiem,mimo ,że intelektualnie coś wręcz odrzuca.
Pozdrawiam
Dzień dobry Pani Halino. Carl Rogers to bardzo mądry człowiek i jeden z twórców psychologii humanistycznej. Są natomiast książki, które przeznaczone są nie dla czytelnika jedynie zainteresowanego psychologią, ale dla takiego co także studiuje te psychologię i dobrze się po niej porusza. Carl Rogers nie jest najlepszą lekturą dla osób chcących się po prostu doskonalić i dowiedzieć czegoś więcej o sobie. Tym bardziej, że od jego czasu dużo się zmieniło w podejściu do człowieka. Jego prace są śladem na drodze dochodzenia do dzisiejszych szkół psychologicznych. Należą do czegoś w rodzaju historii myśli psychologicznej. Ale bełkotem chyba nie są… :-) Pozdrawiam serdecznie.
Pani Iwono, jest Pani moim “coachem” od dawna poprzez blog i książki , które czytam. Dziś też stoję przed podjęciem ważnej decyzji i otwieram Pani stronę , bo bardzo często , kiedy szukam odpowiedzi w Pani tekstach pojawia się, może nie wprost, ale jest zawsze jakaś wskazówka. To wspaniałe uczucie,kiedy ma sie poczucie postępowania spójnie i budowania poczucia własnej wartości. Tego nauczyłam się z Panią, cały czas pilęgnuję i przekazuję dalej.
Pozdrawiam gorąco
Renata
Kochana Iwonko!!! Dla mnie od wielu lat jesteś Mistrzem. Cieszę się, że już za kilka tygodni będę mogła znowu skorzystać z Twojego szkolenia, które organizuję. Zapraszam wszystkich, którzy współpracują z firmą Forever Living Products http://www.kobietaaktywna.pl
Pozdrawiam gorąco jeszcze z pięknej Arizony.
Bogusia
Myślę, że dla wielu jest Pani takim wirtualnym nauczycielem, jakkolwiek by go nie nazwać. Dla mnie również. Każdego dnia staram się wcielać w życie Pani wskazówki. Choć nie zawsze rozumiem Pani sposób myślenia, bo wciąż trudno mi jest przyjmować niektóre rzeczy na wiarę. Może kiedyś się tego nauczę. Żałuję, że nie mogłam być w sobotę na Pani szkoleniu otwartym, bo w końcu bym Panią poznała, ale może uda mi się następnym razem. Pięknego dnia! :)
Taki piękny wiersz.
To mój trener osobisty,przewodnik, bardzo mi bliski.
Otwartość na to co się wydarza.
Uważność i otwarte serce, a także spokój.
Tak może warto moim zdaniem zaczynać.
DOM DLA GOŚCI Rumi
tłumaczenie z książki „Serce duszy. Świadomość emocjonalna” Gary Zukaw, Linda Francis
Bycie człowiekiem jest jak dom dla gości
Każdego dnia przybywa tu ktoś nowy.
Radość i smutek, chwila podłości,
Chwile świadomości
To niespodziewani goście.
Powitaj wszystkich i zaproś do środka!
I nawet jeśli przybędzie smutków gromada,
Co dom twój opróżnią, meble powynoszą,
Traktuj je z całym należnym szacunkiem
Bo pozbawiając cię czegoś
Nowe rzeczy zaproszą.
Witaj z uśmiechem u drzwi
Wstyd, zło i mroczne myśli
Zaproś, niech wejdą.
I bądź im wdzięczny,
Każdy z nich bowiem został przysłany
By nową drogą cię prowadzić.
DOM GOŚCINNY Rumi
Inna wersja tłumaczenia
Bycie człowiekiem jest jak dom gościnny,
– każdego ranka nowa wizyta.
Radość, przygnębienie, żal,
i chwilowa świadomość,
jako nieoczekiwany gość.
Przywitaj i zatroszcz się o nie!
Nawet, jeśli są tłumem przynoszącym ból,
który gwałtem wymiata twój dom z mebli.
Traktuj każdego gościa z szacunkiem.
Może przybył, by zrobić miejsce na nowe zachwyty?
Ciemna myśl, wstyd, złośliwość,
spotkaj je wszystkie u Twych drzwi ze śmiechem
i zaproś do środka.
Bądź wdzięczny, ktokolwiek się pojawi.
Każdego z nich posłano z Nieznanego
aby Cię prowadził.
Pani Halino, warto przede wszystkim być sobą.
Żyć w zgodzie ze sobą, ze swoim głosem wewnętrznym ze swoją intuicją.
Nie wszystko jest dobre dla wszystkich.
Każdy jest jedyny i niepowtarzalny. Kochajmy się takich jakimi jesteśmy. Przecież to własnie jest poczucie własnej wartości.
Pani Iwona powyżej napisała “można zmieniać psychikę i budować charakter, tworzyć nowe, lepiej nam służące nawyki w myśleniu, mówieniu i zachowaniu” .
Lepiej nam służące. Niechaj nam służą. O to właśnie chodzi.
Nie ma uniwersalnych recept dla wszystkich jednakowych.
Mądrością jest wybieranie – to jest proaktywność.
Warto słuchać, warto czytać, a potem wybierać. Dla siebie tak aby nam służyło jak najlepiej.
Każdego dnia coś do nas przychodzi.Wiele prezentów.
Pani Marto, przyjmowanie na wiarę? Po co?
Przyjmujmy sercem a nie umysłem , to co z nami współgra :)))
Kiedyś Pani Iwona napisała mi, że rozwój nie tylko na wiedzy jest oparty, ale również na wierze, czyli zaufaniu czemuś na co czasem nie ma żadnych dowodów. I zapewne ma rację. A czy przyjmowanie sercem, to nie jest właśnie ufanie temu czego umysł nie rozumie? Chodziło mi o to, że ja zawsze na siłę staram się zrozumieć, chociaż wiem że czasem nie warto, że lepiej po prostu uwierzyć. A jednak tak trudno.
Pozdrawiam i życzę miłego dnia.
Skoro Pani Iwona tak napisała to zapewne tak jest. Proszę się tego trzymać Pani Marto.Zaufanie to ważna rzecz.
W moim przypadku to napewno nie jest tak, że przyjmuję sercem to czego umysł nie rozumie. Jestem tego najzupełniej pewna.
Nie robię też tego co jest dla mnie trudne ,nie siłuję się,bo i po co?
Piękny tekst w pierwszym wpisie Elżbiety , jego sens dotarł domnie dziś,dzięki temu,że się potrudziłam więc zgadzam się z Martą,że warto.
A to dzięki póżnowieczornejlekturze wspomnianego dzieła Rogersa
Wiedziałam ,że czegoś tam szukam,a przeważnie szukam uproszczeń,syntezy.
Znajdowałam szeroką analizę i wybaczcie mi ,Pani Iwono,ja nie oceniałam autora lecz mój odbiór niefortunnie zmieszany z irytacją.
W rozdziałach o twórczości, kreatywności jako pierwszy warunek stawia on otwartość na wszystkie doświadczenia,nie wypieranie ich,a bolesne można najłatwiej przyjąć poprzez stworzenia symbolu zdarzenia .
Jeśli teraz sieję herezje przez nieprzystające do współczsności metody,to proszę skorygować te sformułowania.Póki co mnie się to podoba,likwiduje jakiś wewnętrzny opór ,czy upór przed przyjmowaniem
porażek,przykrości ,chorób.Ciemna myśl wstyd może dałyby się wtedy ze smiechem zaprosić do środka byleby nie chciały gościć zbyt długo.
Z wdzięcznością za rozmowę
P.S. Właśnie na facebooku dostałam wpis
Jesteśmy po to by nie dawać za wygraną.
W ten sposób odkrywamy kim jestesmy
Tobias Wolff
A ja próbowałam wiele razy stworzyć wizję siebie…..ale cóż…jakoś nieskutecznie realizowałam ją……CÓŻ:0) i nawet nie chce mi się już…próbować……Ale życzę wszystkiego dobrego i powdziwiam , gdy ludzie się realizują……0:)POzdrawiam słonecznie 0:)
Hmmm… A ja nie mam mistrzow. Czytam, szanuje,wprowadzam w zycie.Ale chyba potrzebny jest dystans , bo kazdy ma swoja droge przez zycie,los czlowieka jest czyms unikalnym i zagadkowym.Podobnym i niepodobnym do losow innych osob.Z pewnoscia wiele zawdzieczam wspanialym osobowoscia z ktorymi sie zetknelam w taki czy inny sposob.Ale slowo trener osobisty, mistrz nie przemawia do mnie na dzien dzisiejszy.
Pozdrawiam cieplo.
Dystans myślę sobie,że powinien być…..w dzisiejszym świecie łatwo o manipulację…….pozdrawiam.
Niedawno trafiłam na Pani bloga i bardzo przypadł mi do gustu muszę przyznać. Ma Pani świetne teksty. Pisała Pani może kiedyś tutaj o przyjaźni między ludźmi? To temat, który interesuje mnie bardzo, może znajdę tutaj coś o tym? Pozdrawiam serdecznie. ;)
Dla mnie dzisiejszy wpis jest tylko utwierdzeniem mnie w tym, że wybrałam dobrą drogę. Mistrz, mentor, coach, wzór do naśladowania poniekąd nasz idol. Przypomina mi się moja mądra Pani nauczycielka z podstawówki, która zadawała nam często pytanie czy mamy swojego idola, wzór do naśladowania. Wtedy co drugie dziecko wybierało Jana Pawła II jako swojego idola, taki był nasz świat, nie mieliśmy wielu możliwości ani też pojęcia o co Pani nas pyta. Teraz mamy więcej wyboru i świadomości, pytanie czy idzie to w parze z jakością. Odpowiedź dla mnie prosta trzeba tę Jakość odnaleźć, włożyć w to trochę pracy. Obecnie Pani IMO jest dla mnie Mentorem, dającym siłę i wiarę w człowieka na nowo. Blog spełnia fajną rolę, nie tylko daje siłę ale nieraz wprowadza nam nowe myśli, porządkuje je czasem a czasami znajdujemy swoje zdanie na dany temat. Ważne, że myślimy i mamy to zdanie!
Pozdrawiam wszystkich i życzę wygranej!
Bardzo dziękuję za te słowa Pani Lidio. I za całą pomoc w wygraniu tego pierwszego etapu. :)
Od kiedy trafiłam na Pani blog (całkiem niedawno) prawie codziennie do niego zaglądam. Przegapiłam 5 lat. Dla mnie to Pani jest trenerem osobistym.
Dziękuje bardzo :) To cieszy.