Nie możemy pomóc każdemu, ale każdy może pomóc komuś.
Ronald Regan
Dziś temat niezwykle doniosły, choć wydawałoby się banalny.
Jak odpowiedzieliby Państwo na proste pytanie:
Czy umiem kogoś poprosić o pomoc, przysługę, o gest czy inną formę zachowania, które da mi jakąś korzyść, choćby najdrobniejszą?
Jak często proszę kogoś o coś?
Kiedy to było ostatnio?
Proszę się naprawdę zastanowić nad tą sytuacją. Jak było? Jak się Państwo czuli przed proszeniem… i po tym akcie? Czego dotyczyła prośba? I czy dostali Państwo to, o co prosili?
Znam ludzi, którym proszenie przychodzi łatwo, to jednak wyjątki. Generalnie mamy w tej materii jakieś zahamowania, blokady. Coś nas od tego odpycha i nawet niełatwo jest to coś zdefiniować.
Spróbujmy jednak. Ponieważ wyzwanie pojawia się w różnych sytuacjach, opiszę to w trzech kolejnych tekstach.
Co to znaczy prosić kogoś o pomoc w sytuacji, kiedy samemu nie daje się rady, bo nie ma się jakiejś wiedzy, umiejętności, pewnych kompetencji czy zdolności?
Jest to przyznanie się do tego, to pewne. I co? Nie możemy znać wszystkiego, nie możemy być we wszystkim jednakowo dobrzy. To ważny sygnał dla nas samych.
Uczą się tylko ci, którzy przyznają się
– przede wszystkim przed sobą –
że mają jakąś lukę w wiedzy czy umiejętnościach.
Pewne rzeczy lepiej poznać samemu, szczególnie jeśli wiedza ta jest łatwo dostępna, albo jeśli jest to wymagane w naszej pracy. Lepiej się zapamiętuje, kiedy dochodzi się do czegoś samemu. Najszybciej zatem, jak jest to możliwe, trzeba się tym zająć. Może jednak jest ktoś inny, kto szybko może nas czegoś nauczyć. Warto poprosić.
Nie o to chodzi, by wciąż prosić przełożonego o podpowiedzi czy wykonywanie części myślenie za nas. To oczywiste. Jednak czasem może się okazać, że szybciej i z większym pożytkiem dla firmy będzie jeśli poprosimy o pomoc. Można to nawet w swojej prośbie zaznaczyć. W swojej prośbie. Nie ma to bowiem być pytanie jak to się robi czy gdzie mam to znaleźć tylko sformułowanie zaczynające się od Mam prośbę… I dalej proszę mnie nauczyć… proszę mi powiedzieć…. Nie, czy szef mógłby… Pewno może. Chodzi o to żeby zechciał i żeby zrobił. Oczywiście mówimy to zawsze w grzecznej formie i uzależniamy decyzję od czasu i możliwości proszonej osoby, staramy się jej to ułatwić.
Czasami od tego zależy rozwój firmy, a także rozwój człowieka… i w firmie i w życiu.
Proszenie jest ważne. Proszenie jest potrzebne.
Proszenie jest rodzajem komunikacji z ludźmi,
sygnałem informacyjnym dla świata.
Ale proszenie ujawnia też nasze słabości, wszak jeśli nie potrafię sobie z czymś poradzić świadczy to o mojej… no właśnie o czym świadczy?
Dlaczego ludzie tego nie robią? Czytelnicy mojego bloga na pewno znają odpowiedź. Zbierzmy to jednak:
Nie robimy tego z obawy, że ktoś pomyśli o nas niezbyt dobrze, że dowie się o jakiejś naszej słabości; może będzie niemiły a może policzy nam to na minus w karierze zawodowej, może zwolni; no a poza tym trzeba wyjść ze strefy komfortu – zrobić coś, co nie jest specjalnie łatwe.
To na poziomie odczuć. Prawdziwa przyczyna tkwi w czymś innym: w braku kilku ważnych cech charakteru.
Poczucia własnej wartości. Nasze ego bardzo nie lubi przyznawać się do niewiedzy czy niekompetencji, woli udawać wszechwiedzącą osobę. No i ten wzrok szefa, tego także nasze ego nie lubi. Człowiek bez poczucia własnej wartości czuje się natychmiast jak ktoś gorszy, wzrasta w nim poziom lęku. A jeśli to nie szef, tylko ktoś inny, czujemy się przez to gorsi. Dołącza się brak poczucia obfitości, który podpowiada: zwolni cię, znajdzie kogoś, kto wie takie rzeczy, kogoś, kto nie potrzebuje pomocy, albo brak wiary w to, że ktoś inny to umie i może mnie nauczyć, że będzie chciał. Jeśli nie ma proaktywności, nie jest łatwo przejąć odpowiedzialność na siebie i własne poszukiwanie rozwiązania. Bywa, że odkłada się taką czynność, w ogóle się tego nie robi… liczy się na to, że coś cudownego się zadzieje, że samo się ułoży i tak dalej. Niestety często towarzyszy temu przekładanie odpowiedzialności na innych: Co on wymyśla? Ciągle ma jakieś pomysły? Nie może tego sam zrobić? Skąd mam to wiedzieć? Jak mam pracować jak nie mam czym?
Jest to także związane ze spójnością wewnętrzną. Człowiek spójny wewnętrznie – prawy przyznaje się do tego czego nie umie, nie przedstawia siebie w świetle lepszym niż to naturalne. Nawet jeśli łączy się to z koniecznością przykrego przeżycia – mówi to. I prosi o pomoc. Ponadto zobowiązał się, że to zrobi, a człowiek spójny wewnętrznie dotrzymuje zobowiązań.
Proszeniem o pomoc jest również korzystanie z wszelkiego rodzaju pomocy instytucjonalnej. Są instytucje, które mają obowiązek nam pomagać. Warto z nich korzystać.
Pomoc może być potrzebna także w rozwoju w formie konsultacji, coachingu, szkoleń. Czasami można o to zadbać samemu, wtedy przyznajemy się jedynie przed sobą, ale czasem trzeba poprosić o wsparcie właśnie szefa czy inną osobę decyzyjną o skierowanie nas na przykład na kurs.
Jak mogą znakomicie sprzedawać osoby, dla których wyzwaniem jest proszenie o pomoc swoich szefów? Wszak sprzedaż oparta jest w znacznym stopniu na zaproszeniu do współpracy, na proszeniu o uwagę, o czas… Jak można znosić odmowę obcego człowieka, jeśli obawia się odmowy kogoś znanego i w jakimś sensie bliskiego.
Szczególnie w sprzedaży bezpośredniej, w marketingu sieciowym, może to mieć znaczenie. Jestem przekonana, że niewiele osób łączy ze sobą te dwie sprawy. Proszę mi jednak wierzyć, że mają one ze sobą wiele wspólnego.
Znowu okazuje się zatem, że uczenie się pewnych kompetencji polega na budowaniu charakteru. Oczywiście możemy ćwiczyć konkretne formy proszenia, możemy uczyć się nawet zdań, którymi się posłużymy. Jednakże jednocześnie trzeba systematycznie pracować nad właściwym nastawieniem oraz budować wspomniane tu cechy charakteru. Ten blog może być pomocą.
P.S. Niezależnie od bloga, zapraszam Państwa do skorzystania z innych form wsparcia oferowanego przez Akademię Skutecznego Działania. Proszę wejść na naszą stronę, proszę zobaczyć najbliższe szkolenia. Jest na przykład szkolenie wspierające zachowania ułatwiające sprzedaż. Zapraszam.
Trudno jest prosić, jak stale się o coś prosi, to ma się wrażenie jakby potem ciągle trzeba było być wdzięcznym – zasada wzajemności, a niekoniecznie chce się uczestniczyć w tej zasadzie(na dodatek jeśli samemu ma się mało do zaoferowania).Poza tym jest to trudne, bo uwłacza często naszej godnośći, może jeśli ma się niedobre doświadczenie z proszeniem i wiecznie słyszało się odmowy – to potem można się zamknąć i w ogóle przestać o cokolwiek prosić.
Zgadzam się w tym wpisie z panią.Nie lubię o coś prosić, znajoma raz zwróciła uwagę “przestań się prosić”- więc chyba nie jest to dobre. Cóż takie jest moje zdanie.
Znacznie lepiej jest dawać.Wiem,że między dawaniem a braniem musi być równowaga.
Pani Kamilo w Pani wpisie sporo jest dla mnie niezrozumiałych spraw.
Nie lubię mówić w kategorii zasad Caldiniego – wzajemności także. To mi pacjnie manipulacją a nie serdeczną wymianą., Jednak każdy człowiek przede wszystkim musi mieć ochotę dawać. I zawsze jest co dać. Stąd jak nie ma takiej ochoty, to faktycznie wciąż prosić nie może. Ponadto co innego “poprosić” a co innego “prosić się”. I nie wiem czy musimy tu dbać o równowagę, może nie aż tak. Jedno jest pewne: trzeba dawać i brać, a żeby cos wziąć trzeba czasem poprosić.
Ja natomiast nie umiem poradzić sobie z odmową.Ostatnio poprosiłam kogoś o nauczenie mnie pewnej czynności i usłyszałam ,,nie chce mi się”. Poczułam się niekomfortowo i było mi bardzo przykro, spadła samoocena i nie umiałam sie zachować…..nie zapytałam dlaczego, zwyczajnie jakby nie było tematu…..a w środku czułam poniżenie ,wstyd,zakłopotanie…..
Staram sie pracować nad poczuciem własnej wartosci ,ale wciąż czuję że nie jestem dosc dobra …..że przede mną masa pracy i nie do końca sobie z tym radze…
Agnieszko, przeczytaj “Pozytywne myślenie drogą do sukcesu” David’a Schwatrz’a, dzięki temu właściwie ustawisz relację z samą sobą i wtedy będziesz mogła zająć się relacjami z innymi :)
Witam. Jeżeli chodzi o proszenie czy to np rodzica czy szefa to może być z tym problem. Ogólnie zazwyczaj nie prosiłem nikogo nic żyłem w wygodny przekonaniu, że wszystko w końcu mi się należy. Ale to się zmieniło nagle. Zauważyłem, że niektóre osoby trzeba po prostu prosić. Możesz być dobrym wykonywać swoje obowiązki ale to za mało, żeby uzyskać np umowę na stałe od szefa. Problem w tym, ze tak jak do tej pory nie prosiłem tylko teraz nagle muszę poprosić o tą pracę. Nie mogę się przełamać nie wiem jak zacząć temat jak wybrać odpowiedni moment. Dodatkowo dochodzi tez fakt, że raz już próbowałem i mi odmówił.