Jest szczupły, mojego wzrostu, ma długie blond włosy, śliczną twarz z dużymi mądrymi oczami i uśmiechem Meg Ryan. Jest kobietą. I lubi rozmawiać. A jak on mówi!. Bez skarg, negatywnych ocen, inwektyw i żalu ciepłym głosem, trochę niepewnie opowiadał mi o niełatwych momentach swojego ziemskiego życia. Tylko fakty, bez ubarwiania. A jednak – słuchając – wiedziałam, po której stronie jest dobro i gdzie go nie ma. Nie myślałam, że można się tak komunikować.
Pokora w pełnej krasie. Przyjmuje swoje talenty i zdolności organizacyjne, bo przecież to także dar, i wykorzystuje je znakomicie. O tym także mówi jak o najzwyklejszych faktach – po prostu trzeba to zrobić. Emanuje miłością, dobrocią, chęcią służenia. Każdym słowem łączy… szuka wspólnoty. Przez pierwsze chwile nie patrzył mi w oczy. Dziwiłam się trochę, myślałam, że to efekt nieśmiałości… Może widzi we mnie autorytet, doświadczenie, wiedzę… Teraz wiem, że nie patrzył mi w oczy, żebym to ja przyzwyczaiła się do jego wielkości.
Dziękuję. Znowu coś zrozumiałam.
P.S. Myślę, że nie tylko ja miałam takie szczęście. Spotykamy na swojej drodze Anioły.
Moim Aniołem jest moja przyjaciółka Magda, z którą czuję się związana wręcz siostrzaną nicią. Uczę się od niej bardzo dużo.