Tak jak dobre życie jest czymś więcej niż tylko życiem przyjemnym,
tak też życie mające sens jest czymś więcej niż tylko życiem dobrym
Martin E P Seligman w Prawdziwe szczęście
Przeczytałam niedawno książkę Viktora Frankla Homo Patiens. To nie jest łatwa książka. Frankl to erudyta, biegły nie tylko w medycynie czy psychologii ale także w filozofii. Jestem pod wrażeniem geniuszu intelektualnego tego człowieka i jego ducha. Należał od zawsze do wirtualnego zespołu moich Mistrzów – wraz ze Stephenem, R. Coveyem, Henrykiem Skolimowskim, Peterem Druckerem i Richardem Bachem ułatwiał mi rozumienie i ukierunkowywał podejście do różnych spraw tego świata. Po przeczytaniu tej książki widzę, że i Covey wiele mu zawdzięcza.
Nie wiem dlaczego taki tytuł jej dano – człowiek cierpiący. Dla mnie to książka o sensie ludzkiego życia, także w cierpieniu. Nie potrafię pisać tak mądrze i naukowo jak Frankl, jednak moje osobiste przemyślenia okazują się być bardzo spójne z tym, co tam znalazłam.
Dobre samopoczucie, radość z życia jest ważna, jednak musi to być zakotwiczone w czymś większym. Psychologia pozytywna, której jestem zwolenniczką, potwierdza wagę przywiązania się do czegoś większego niż my sami. Seligman ubolewa, że zajęta patologią psychologia na długo pozostawiła łaknących sensu ludzi bez opieki. Twierdzi, że to dlatego powrócili oni do religii albo oddali się myśleniu w kategoriach New Age. Dotąd się z nim zgadzam. Przestaję jednak, kiedy pisze, że psychologia pozytywna znajduje świeckie podejście do sensu życia prowadzące do… Boga, który nie jest istotą nadprzyrodzoną, krótko mówiąc do kolejnej formy ewolucji niezbędnej do tego, by ludzkość trwała.
Oczywiście nie musimy szukać sensu w samej religii, jednak nie znajdziemy Sensu bez Boga jako istoty nadprzyrodzonej.
Na co dzień wystarczy ludzki sens ukryty w pryncypiach,
wartościach a nawet wspólnym ludzkim celu na ziemi,
ale są momenty, kiedy potrzebujemy NADSENSU,
a ten dać nam może jedynie wiara,
wiara w to że ów SENS jest.
Jak inaczej można pojąć właśnie cierpienie i uczynić z niego coś więcej niż ćwiczenie dla charakteru? Jak znaleźć sens w przemijaniu?
Nie wiem też czy wystarczyłby mi taki zwykły sens, by robić z pasją to, co robię, by nie znać depresji i wypalenia, by z dystansem odnosić się do wszelkich niedogodności związanych z ciałem i codziennie kontynuować swoje dzieło wynikające z wiary w nadsens.
Sens potrzebny jest umysłowi, psychice;
nadsens – duchowi, Osobie.
Inaczej: Duch, Osoba ten sens zna.
Wszystko, co my możemy zrobić to Jej uwierzyć.
Duch i Osoba ludzka wywodzi się z nadsensu. Nad – sens czyli nad – przyrodzone. Rezygnacja z wiary w Nadprzyrodzone pozwala nam jedynie na życie we własnym sensie. Co – trzeba to przyznać – może być również pasjonujące i może podtrzymywać na długie lata radość życia.
Wiadomo jednak, że wiara w Boga, a zatem w nadsens sprzyja długowieczności, zwiększa poczucie bezpieczeństwa, a także jest istotnym elementem poczucia szczęścia (dobrostanu według nauki).
Pytanie zatem: Czy życie ludzi żyjących nawet z własnym sensem nie zyskałoby na wartości, gdyby odkryli dla siebie Boga?
Nie będziemy zajmować się na tych stronach nadsensem, nie czuje się na siłach, choć… od czasu do czasu pewno jakoś o to zahaczę.
Jednak pomyśleć o tym trzeba. To ważny punkt człowieczeństwa.
ZADANIE:
Proszę pomyśleć jaki mają Państwo stosunek do wiary w Boga, do wiary w Boga – nie do religii i ludzi, którzy są jej animatorami.
Wiara jest ŁASKĄ o:).Pozdrawiam wiosennie.