Kłótnia szybko się skończy,
kiedy opuści ją jedna osoba.
Nie ma walki, dopóki nie ma dwojga.
Seneca
Jakże często z tego, co miało być rozmową rodzi się kłótnia, walka na słowa. Zadawane sobie rany leczą się często dłużej niż te fizyczne. Można temu zapobiec. Nie, nie kłótniom i dyskusjom, te wszak zawsze będą. Ale ranom. Można słuchać tak, by raniło jak najmniej i mówić w sposób, który prawie nie rani.
Rozmowy to często sytuacje, w których odnosimy się do wzajemnych czynów, zachowań… Czasem nie są łatwe. Oceniamy dzieci, podwładnych, często dyscyplinujemy. Prowadzimy rozmowy z partnerami o wzajemnych oczekiwaniach, a także o rozczarowaniach związanych z tymi oczekiwaniami.
W takich momentach szczególnie ważna wydaje się umiejętność empatycznego słuchania, ale także umiejętność mówienia tak, by komunikacja była skuteczna.
Co chcemy osiągnąć w czasie rozmowy? To pytanie, które powinno nam zawsze towarzyszyć. Warto także pamiętać o kosztach, jakie gotowi jesteśmy ponieść, aby to osiągnąć.
Nie jest dobrze, kiedy rozmowa powoduje, że ludzie czują się niedobrze potraktowani, atakowani czy poniżani. Nie jest też dobrze, kiedy rozmowa prowadzona jest tak, że nie ułatwi chętnych i szczerych wypowiedzi żadnej ze stron.
Jednym z lepszych sposobów na zamknięcie rozmówcy na szczerą wymianę myśli, a nawet przekierowanie go na walkę, jest mówienie o nim, przylepianie etykietek, nazywanie czy osądzanie.
Weźmy ojca, który przychodząc z wywiadówki wpada do pokoju syna i krzyczy: Nic się ni uczysz leniu jeden. Masz szlaban dopóki nie poprawisz jedynek z matmy i fizyki!
Czy to jest otwarcie na rozmowę? Nie.
Nawet, kiedy ojciec będzie chciał potem rozmawiać, może nie być łatwo. Przezwał syna, stwierdził, że się nie uczy, uznał niejako, że wszystko wie… O czym tu rozmawiać? Syn czuje się niedobrze a i sam ojciec pewno nie lepiej. No i wciąż jest nierozwiązana sprawa jedynek z matematyki i fizyki…
Jakże inaczej mogłaby wyglądać sytuacja, kiedy ojciec powiedziałby:
Synu chciałem z tobą pogadać. Niepokoję się. Miałeś poprawić matematykę, a okazało się, że nie tylko jej nie poprawiłeś ale doszła jeszcze jedynka z fizyki. Co się dzieje, Wojtek. Czy mogę ci jakoś pomóc?
Zupełnie co innego. Znakomite wyjście do rozmowy, z której ojciec może się wiele dowiedzieć, a i sprawa ocen może zostać pchnięta na właściwą drogę.
Jaka była różnica?
W pierwszym przykładzie ojciec mówił o synu i to niedobrze, w drugim – o faktach i o swoich uczuciach.
Pierwsze zachowanie rzadko jest skuteczne, drugie – bardzo często.
Kolejna zasada właściwego mówienia brzmi:
Mówimy o faktach i o swoich uczuciach, nie o drugiej osobie.
I ta zasada nie jest łatwa w praktyce. Bardzo często obserwuje się jej pomijanie. Nazywamy ludzi, ba – przezywamy, mówimy co oni robią, jacy są i wyciągamy z tego sami wnioski. Dotyczy to tak dzieci, jak partnerów czy podwładnych i współpracowników. To blokuje tak naprawdę obie strony. Jeśli potem dalej coś się dzieje, to rozmową raczej nazywać tego się nie da.
Weźmy to pod uwagę. Unikajmy określeń typu jesteś…. robisz… czy nie robisz…. masz… i tak dalej. W zamian za to zwracajmy uwagę na to, co jest faktem na przykład nieposprzątany pokój, nieodebrana pralnia czy zarysowany zderzak lub niski wynik testu a nawet rozczarowanie. Warto tutaj również pamiętać o małych słowach, które dolewają jeszcze więcej oliwy do ognia: nigdy, zawsze, wciąż, ciągle i tak dalej.
Zaręczam, że sposób komunikowania się w tym zakresie, może zmienić zupełnie kierunek komunikacji. Warto spróbować.
ZADANIE:
- Proszę zwracać uwagę jak ludzie mówią, kiedy oceniają czy dyscyplinują
- Proszę zwrócić uwagę jak Państwo to robią
- I spróbować lepiej.
Dzień dobry,
właśnie rano przy śniadaniu zastanawiałam się, jak mam przeprowadzić rozmowę z partnerem na drażliwy temat, aby nie zakończyła się kłótnią. To, o czym Pani pisze, jest mi znane, ale zastanawiałam się dlaczego w pewnych sytuacjach nie jestem w stanie (mimo, iż znam zasady) uniknąć tych klasycznych komunikacyjnych błędów (oceniania itp.). Zauważyłam, że dzieje się to w sytuacji, kiedy podejmuję dyskusję w silnych emocjach. Wyobrażam sobie, że wspomniany ojciec wracający z wywiadówki jest “świeżo” pod wpływem emocji – może ucierpiał jego wizerunek jako dobrego ojca czy informacja o słabych wynikach syna dotknęła jakiejś innej dla niego drażliwej struny. W każdym razie na własnym przykładzie mogę dodać do opisanych zasad komunikacji jeszcze jedną podejmujemy rozmowę, kiedy emocje trochę osłabną albo po 10 głębokich wdechach :) W związku z tym rozmowę z partnerem przesunęłam na wieczór.
Pozdrawiam i życzę przyjemnego jesiennego dnia :)
Witam Pani Iwono,
z zainteresowaniem przeczytalam Pani najnowszy teks na blogu:) W zupelnosci sie zgadzam, sposob w jaki rozmawiamy odgrywa ogromna role. Sama staram sie aby wlasnie nie oskarzac a mowic o faktach i o tym co czuje.SZczegolnie w rozmowach na tematy, zagadnienia z naszego zycia, ktore moga wywolac emocje. Ale bywa trudno, bo zdarza sie, ze ta druga osoba w dialogu nie chce podazac ta sciezka, nie trafia do niej ton i przekaz. Jak sie przebic przez mur uporu i arogancji tej drugiej osoby?kogos kto nic sobie nie robi z wszelkich staran i wlasnie oskarza i wydaje sie, ze nie slyszy JAK do niej mowimy? W takich sytuacjach wydaje sie, ze pozostajemy niewysluchani, bo dialogu nie ma, a wlasnie sypia sie oskarzenia z tej drugiej strony. Serdecznie pozdrawiam i dziekuje za dzisiejszy tekst:)