Święta Bożego Narodzenia coraz bliżej. Od czasów dzieciństwa wiemy, że obchodzimy je nie dlatego, aby zjeść coś dobrego i spotkać się w gronie rodziny ale aby cieszyć się tym, że na świat przyszedł Jezus a z Nim Miłość. Wspominamy, nawet w kolędach, że nie było dla Niego miejsca… Jakby świat nie bardzo chciał Go przyjąć, a może nie był jeszcze gotów na to przyjęcie. Jako dziecko dowiadując się o tym, że Maria i Józef nie mieli się gdzie zatrzymać, płakałam. Płakałam nawet wtedy, kiedy okazywało się, że małemu Jezuskowi towarzyszyły zwierzęta i ciepła matczyna miłość. Trzydzieści trzy lata po narodzinach okazało się, że ówczesny świat istotnie nie był gotowy przyjąć Chrystusa, a z Nim Miłości. Ludzie, którzy decydowali o losach tamtego świata myśleli głównie o swoich interesach, o władzy, o własnym autorytecie. Zwykli ludzie albo nie rozumieli Miłości Jezusa, bo sami nie odkryli jej jeszcze w sercu, albo nie mieli odwagi, by stanąć po właściwej stronie. Czasem zwyczajnie nie obchodziło ich to, co się działo.
Jest rok 2016. Zmieniło się wiele. Więcej dziś miłosierdzia na świecie i łatwiej się żyje. Nie wiem jednak czy w naszych sercach jest więcej Miłości. Na wigilijnym stole stawiamy puste nakrycie – dla wędrowca, dla kogoś, kogo można tego dnia przyjąć i ugościć, dać mu miejsce w swoim domu, przy stole. Rzadko kto miał doświadczenie z faktycznym wędrowcem, który tego dnia zapukał do drzwi. Może warto uświadomić sobie czy naprawdę wpuścilibyśmy do domu obcego i do tego innego? Czy naprawdę przyjęlibyśmy strudzonego wędrowca?
Czy podzielilibyśmy się opłatkiem z obcym, śniadym Syryjczykiem? Odpowiedzmy dziś sobie na to pytanie w sercach. A zaraz potem zadajmy sobie kolejne:
Co zrobiłaby Miłość?
Ludzie mówią, że się boją. To nawet zrozumiałe. Media, część opinii publicznej i niektórzy manipulanci z wyboru robią wszystko, byśmy się bali. Jednak komu jak komu, ale Polakom brzmieć mogłyby w uszach słowa Św. Jana Pawła: Nie lękajcie się!
Lęk to uczucie przeciwne miłości. Tak naprawdę każde inne uczucia i emocje można sprowadzić albo do lęku albo do Miłości, tej przez duże M, tej o której tu mowa, tej o którą chodzi właśnie w czasie Świąt Bożego Narodzenia.
Odnajdźmy miłość w sobie.
Wędrowiec raczej do nas nie przyjdzie, ale możemy dotrzeć do niego.
Możemy nie tylko modlić się za tych wszystkich, którzy nie mają tyle szczęścia, co my, albo w skupieniu posyłać tam pełną miłości energię. Możemy zrobić coś w wymiarze fizycznym. Ludzie w Aleppo i innych miejscach na ziemi potrzebują pomocy. Można podpisywać petycje, wpływając na współczesnych Piłatów świata, można otwierać oczy nieświadomym, można przesłać dary lub pieniądze. Wystarczy wpisać w internecie słowa pomoc dla Aleppo i dowiemy się wszystkiego. Można też zaufać wybranej fundacji, że zrobi najlepszy użytek z naszych pieniędzy. Oto konto na przykład Akcji Humanitarnej: 91 1060 0076 0000 3310 0015 4960. Jeśli się chce, aby pieniądze poszły na konkretny cel, można zrobić w tytule wpłaty na przykład dopisek: Syria.
Lęk zbiera na świecie żniwa. Tylko Miłość może zmienić tor naszej historii. Bez tolerancji, otwartości, szczodrości i gotowości przyjęcia do wspólnoty nie zmienimy wiele. Otwierajmy nasze serca na tyle, na ile jest to możliwe na inne, obce, nowe, nie moje. Święta Bożego Narodzenia to dobra po temu okazja.Bądźmy naprawdę gotowi na przyjęcie wędrowca.
Przesyłam jeszcze świąteczną piosenkę: Czy oni wiedzą, że są Święta?