To aż 6 lat, ale wydaje się jakbyśmy rozstały się wczoraj. Joasia wita mnie serdecznie na lotnisku, chce brać moje bagaże, robi zdjęcie, aby posłać je dalej. Zawozi mnie do mieszkania, w którym będę mieszkać, daje mi czas na zadomowienie się i wraca z pyszną domową zupą i klopsikami. A potem rozmawiamy, robimy zakupy niezbędne dla codziennego komfortu, rozmawiamy i rozmawiamy. O wszystkim, jak kiedyś. To ona zorganizowała to piękne mieszkanie, kupiła mi kartę do internetu, zamówiła i zawiozła do fryzjera. Troszczy się o mnie trochę za bardzo, tak jakby Warszawa była dla mnie miastem nieznanym, ale to dlatego, że chce mi wszystko ułatwiać. Nie widzę, aby się zmieniła. Filigranowa, zadbana i pełna energii jest dokładnie taka, jak Ją pamiętam.
Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś – mówi ze wzruszeniem Bogusia, która będzie mnie gościć przez cztery dni w swoim sopockim mieszkaniu. Ja też nie mogę uwierzyć. I też jestem wzruszona. Patrzę na Bogusię i wydaje mi się jeszcze ładniejsza niż kiedyś. Ma teraz piękne siwe włosy, które powodują, że jej twarz jest jakby bardziej śniada… No ślicznie wygląda! Także dlatego, że Jej miłość dla ludzi wychodzi na tę twarz. Mówi: Ja myślałam, że to kamera robi z ciebie taką ładniutką, a ty taka jesteś. Ślicznie wyglądasz.
Przygotowała mi pokój, zorganizowała salę na szkolenie, karmiła wtedy, kiedy byłam przy niej i cierpliwie znosiła moje wyjścia i późne powroty. W domu jadłyśmy pyszne śniadania, obiady – w eleganckich restauracjach. W Bogusi jest filuterna, pełna uroku młoda dziewczyna. Zawsze to widziałam, ale teraz, te srebrne włosy niejako podkreślają tę obecność. I znowu rozmowy. Inne niż te z Joasią, może bardziej intymne, ale też takie, jakbyśmy rozmawiały regularnie. Owszem, umawiałyśmy się czasem na internetowe rozmowy, ale to jednak namiastka, gdy chodzi o rozmowy przyjaciółek. Żegnało mi się z Nią łatwiej, bo wiem, że spotkamy się jeszcze na chwilę w Warszawie.
Zosia nie zmieniła się wcale. Żeby zrobić mi przyjemność, założyła podarowaną Jej przeze mnie bluzkę, w której zresztą świetnie wyglądała. Zadziorna Zosia z kosmykiem w kolorze wina w czarnych włosach, afirmującym niejako jej osobowość. Przyszła na moje szkolenie z pięknymi kwiatami, które cieszyły moje oczy przez czas pobytu w Sopocie. Zosia jest baaardzo bezpośrednia, zatem dostało mi się za to, że wyjechałam do Kanady i tak rzadko przyjeżdżam. Usłyszałam też, że w rzeczywistości wyglądam ładnie, ale przez Internet to nie. Ha, ha, ha… jak różnie widzą nas ludzie. Pięknie to pokazuje, że nie warto się zbytnio przejmować opiniami innych na temat naszego wyglądu. Moja koleżanka jest starsza ode mnie o dwa lata. Myślę, że w naszym wieku, jak w dzieciństwie, każdy rok robi różnicę. Jest bardzo aktywna, wciąż pracuje zawodowo i wszystko potrafi załatwić. Można się przy niej czuć bardzo bezpiecznie.
Grażynkę młodszą nieco ode mnie, drobną blondynkę o niespożytych siłach twórczych… w ogóle wszelkich siłach znam dwadzieścia parę lat. Ona i Jej Mąż byli jedynymi moimi Klientami, z którymi natychmiast przeszłam na koleżeńską stopę. Szkoliłem pracowników ich firmy. Zachwycili mnie troską o tych ludzi. To znowu nie jest taki częsty obrazek. Potem Grażynka została posłanką i w Warszawie zaprzyjaźniłyśmy się na dobre. Wiemy o sobie chyba wszystko. Ona, Jej Mąż i dzieci są dla mnie, jak rodzina. Witaliśmy się bardzo serdecznie, czuło się tę radość.
W domu moich przyjaciół spędzałam czasem po kilka dni. Tym razem wpadłam dwa razy. Janusz świetnie gotuje i świetnie… kupuje. Niełatwo oprzeć się pokusie spróbowania pomidorów od jednej pani, kiełbaski od innej, chlebka ze znajomej piekarni… Obiad to poezja.
Z Nimi oglądałam pierwsze wyniki wyborów, przeżywałam wzruszenie i nadzieję.
Grażynka jest w tej chwili projektantką ubrań i torebek. Naturalnie dostałam piękne prezenty… Mało tego, bo kiedy już wyjechałam, pod moją nieobecność nakupowała mi różnych ubrań i z pomocą Bogusi dotrą do mnie do Warszawy.
Trzy Panie się znają. Nie tylko ja je łączę, ale wspólnie spędzany czas… Czasem myślę o tym z nostalgią.
Przepiękne przyjaźnie – wzruszenie mnie ogarnia i serce rośnie jak czytam te historie :-) Dziękuję za podzielenie się nimi :-)
I to jeszcze nie wszystko… Tak, piękne.
Serce mi rośnie… cenne PRZYJAŻNIE .
Jednak nie wyobrażam sobie inaczej , tak jak Pani nas uczy ” to co wysyłamy wraca , czemu poświęcamy uwagę wzmacniamy” .
Daje Pani TYYLEE Miłości i Energii od Siebie, dzieli się Pani wszystkim najpiękniejszym i najlepszym co Pani posiada , że właśnie Takie Wszystkiego Najlepszego Pani otrzymuje. AMEN :) :).
Cudnie , cały czas niesie mnie zachwyt po spotkaniu.
Przytulam MOCNO !
Prawdziwe Anioły , piękne przyjaźnie aż miło się czytało 🙂❤️ dziękuję za wyjątkowy i prywatny wpis