Nikt nie jest mnie w stanie zranić bez mojego własnego udziału
Eleonora Roosevelt
Jest jeszcze jeden rodzaj odpowiedzialności, który nie należy całkowicie do nas – odpowiedzialność za to, jak ktoś zrozumiał to, co powiedzieliśmy.
Oczywiście mamy odpowiedzialność za słowa. Mamy prawo – wynikające z faktu, że się uczymy języka – przewidywać czy wręcz wiedzieć, co znaczy określone słowa i jakie rozumienie może powodować u innych. Dojrzałość emocjonalna również przyczynia się do tego, że wiemy jak ludzie reagują na dane wyrazy czy sformułowania. Możemy popracować nieco nad własną wrażliwością, jeśli zachodzi taka potrzeba.
Jednak nigdy nie możemy wziąć pełnej odpowiedzialności za to, jak ktoś nas zrozumie.
Komunikacja to droga w dwie strony:
Zarówno mówiący jak i słuchający bierze udział w procesie rozumienia słów.
Jeśli zależy nam na pozytywnym skutku rozmowy staramy się naturalnie proaktywnie panować nad tym, co mówimy.
Naszym obowiązkiem jest dobór słów takich, o których wiemy, że nie mogą urazić, zranić ni wnieść negatywnego elementu do prowadzonej rozmowy. Kontrolując własne emocje na wejściu proaktywny człowiek nie przezywa, nie wyśmiewa, nie wypowiada złośliwości. Możliwie jasno wypowiada swoje kwestie, obserwując drugiego człowieka robi dodatkowe wyjaśnienia czy uzupełnienia. Ale to wszystko…
Nic więcej nie da się zrobić.
Jeśli mimo wszystko, mimo tych wszystkich zabiegów nasz słuchacz i tak poczuje się dotknięty, zraniony czy w jakiś inny sposób nieszczęśliwy… to już nie jest nasza odpowiedzialność. To już jest jego sprawa.
Człowiek, który uczestniczy w rozmowie – nawet kiedy tylko słucha – ma także swoją część odpowiedzialności za komunikację. Jeśli jest proaktywny również ją przejmuje i jak Eleonora Roosevelt rozumie, że to on ostatecznie pozwala sobie na przeżywanie określonych uczuć… także pod wpływem wypowiedzi innych.
To my sami decydujemy ostatecznie jak odbierzemy to, co się do nas mówi.
My możemy wytłumaczyć sobie tę treść jak chcemy
czy jak… na danym etapie rozwoju potrafimy.
Jeśli rozumiemy to, co słyszymy, tak, że wolelibyśmy aby jednak znaczyło co innego.. dopytujemy, sprawdzamy, rozpraszamy swoje obawy albo – wręcz przeciwnie – utwierdzamy się w nich…
Ale dalej to, co poczujemy zależy od nas samych.
Nikt inny nie ma na to wpływu.
Ludzie mówią różne rzeczy – my odbieramy to w zgodzie z własnymi myślami,
postawami, z własnym wnętrzem i pracą, jaką wokół usłyszanej wypowiedzi zrobimy.
Tu leży także nasza odpowiedzialność.
Osoby nie mające poczucia własnej wartości mogą czuć się zranione nawet, gdy nie powinny, osoby nie mające poczucia obfitości bez względu na to, co mówimy, mogą własnym lękiem zniekształcać słyszaną treść, a osoby reaktywne (nie posiadające proaktywności) zbyt szybko ulegać będą przykrym emocjom. Możemy czasem wyłapać te sytuacje, ale nie możemy – i nie ma takiej potrzeby – brać za to pełnej odpowiedzialności.
Jesteśmy proaktywni ale nie święci.
Bierzemy pod uwagę drugiego człowieka,
ale mamy też własną agendę, własne sprawy do załatwienia;
jesteśmy odpowiedzialni za własne słowa, za swój sposób mówienia i swoje emocje,
ale nie za to, jak ktoś je słyszy i co czuje.
Dobrze to ludziom tłumaczyć, ale ważne jest i to, by ten fakt odpowiedzialności innych nie spowodował, iż zbyt łatwo zrezygnujemy z własnej odpowiedzialności przy komunikowaniu się z nimi.
ZADANIE:
Dziś sobota, może nieco więcej rozmów z bliskimi – z rodziną i przyjaciółmi. Mam dwa ćwiczenia:
- zwracanie uwagi na to, co się mówi, obserwowanie słuchaczy i ewentualnym korygowanie ich rozumienia, tego co powiedzieliśmy
- dopytywanie jeśli nie rozumiemy tego dobrze, albo gdy rodzą się w nas niechciane emocje;
- panowanie nad własnymi myślami tak, by to co słyszymy nas nie raniło
W odpowiednim momencie czytam ten wpis – jak zawsze zreszta .Jestem bardzo proaktywna a czasem aż nadto. Objawia sie to poczuciem winy za nieoczekiwane obroty sytuacji bo wydaje mi sie ze mogłam przecież i o tym pomyśleć, to zrobić lub tak powiedzieć . Ten tekst pomógł mi zrozumieć ze prawdziwa proaktywnosc to rownież wybaczenie sobie,wyciągnięcie wniosków z danej sytuacji i ‘ do przodu’
Bardzo mnie interesują zagadnienia komunikacji interpersonalnej…kto wie …może kiedyś…zostanę trenerem…ach…marzenie…:):)Pani wpis upewnił mnie ,że idę dobrą drogą……:) Dziękuję:);)W końcu w wieku 40 lat musiałam ( bo chciałam ) się czegoś nauczyć….teraz bardzo doceniam siebie samą ,że przeczytałam tak wiele książek…i jak się zastanawiam…skąd ta moja taka ..a nie inna myśl…to wiem,że owocuje moje czytanie….I naprawdę jestem szczęśliwa…Pozdrawiam ciepło 0:)