Pogoda ducha jest najlepszym promotorem zdrowia,
jest przyjacielem tak umysłu jak i ciała.
Joseph Addison
Zdrowie na zewnątrz zaczyna się od zdrowia wewnątrz nas
Robert Urich
Ludzie myślący negatywnie wierzą skwapliwie we wszystkie niedobre wiadomości, zatem także w doniesienia o epidemiach i innych zagrożeniach. Wygłaszają także zdania świadczące o tym, że – jak zwykle, także i na tym polu – mają pod górkę, bo często chorują.
I chorują oczywiście. Co ma bowiem zrobić tak programowana podświadomość: wykonuje polecenia swojego pana. Zaprogramowana na choroby (ja mam przynajmniej dwa przeziębienia w roku – mówi na przykład jej właściciel) realizuje ów program.
Ludzie nie przykładający się do pozytywnego myślenia również częściej cierpią: mają bóle głowy, albo inne somatyczne dolegliwości.
Przyczyną jest z jednej strony, jak już wspominałam, program wkładany do podświadomości, z drugiej – znacznie mniej endorfin niż to ma miejsce w przypadku ludzi myślących pozytywnie.
Ci, co myślą pozytywnie dzięki endorfinom,
które z jednej strony działają przeciwbólowo,
z drugiej – wzmacniają system immunologiczny,
znajdują się w znacznie lepszej kondycji fizycznej.
Pasja, entuzjazm do życia, ruch – to przede wszystkim czynniki zdrowia.
ZADANIE:
- Proszę sobie odpowiedzieć na pytanie:
Czy często się przeziębiam? Często choruję?
Jeśli tak… wiemy co trzeba robić.
Endorfiny sa wazne – ale aby uniknac przeziebie przede wszystkim nalezy myc myc rece. Tutaj wiecej na ten temat.
http://www.webmd.com/cold-and-flu/cold-guide/cold-prevention-hand-washing
Czlowiek zdrowy emocjonalnie , wypoczety szybciej poradzi sobie z chorobskiem, latwiej go zniesie, ale zaziebienia to zdecydowanie wirusy :) i czasem bakterie. Troszke niebezpiecznie zbliza sie ten wpis do teorii Christian Science, ktora naucza ze sila naszej wiary mozna zwalczyc wiele chorob – troche to niebezpieczne.
Prosze wybaczyc moj gwaltowny sprzeciw, ale nie zawsze choroby = zaprogramowana podswiadomosc. Choroby to nasza genetyka, obecnosc innych chorych ludzi w okolicy lub tez niedbalosc w naszym fizycznym zyciu ( otylosc, brak ruchu, naduzywanie alkoholu)itd, itp. Jasne ze pozytywny czlowiek poradzi sobie z chorobskiem lepiej, moze nie bedzie przechodzil go tak ostro – ale jak bardzo mocno wierze z zwiazek naszego ciala z naszym umyslem, taka moje naukowe wyksztalcenie protestuje przeciwko tak symplistycznemu podejsciu do chorob.
Pani Marto to jest maleńki tekścik mówiący o związku, a nie wyłącznej przyczynie chorób. Proszę przeczytać mój wpis, gdzie wyraźnie pisze o tym, że nie mamy na wszystko wpływu i nie uważam, że choroby zależą od naszej podświadomości wyłącznie. Jednak w znacznym stopniu tak jest i potwierdzają to badania naukowe. Absolutnie się z Panią zgadzam. Jednak – proszę mi wierzyć – czyste ręce to za mało… A nadmierne koncentrowanie się na fizycznym aspekcie zdrowia, także prowadzi do odwrotnych efektów. Będę wdzięczna za nieporównywanie tego, co robię do żadnych ruchów religijnych. Bardzo się staram, aby moje podejście było od tego wolne. Jeśli powołuję się na coś, to sama o tym piszę. Dziękuję za ten wpis, będę bardziej uważać i dziekuję z ewentualne unikanie porównań. :)
:):):)
Nie chcialam urazic ale wierze ze obydwie mamy “growth mind” i chcialam napisac szczerze i uczciwie co mysle
http://michaelgr.com/2007/04/15/fixed-mindset-vs-growth-mindset-which-one-are-you/
Nie, nie czuje się urażona. Tylko bardzo się staram, aby nikt nie łączył mnie z żadnymi religijnymi ugrupowaniami. I – tak jak napisałam- z moich wypowiedzi nic takiego nie wynika. Dziękuję raz jeszcze za wypowiedź.
Dziękuję za link do tego abstraktu. A swoją drogą dobrze, że nauka się tym zajmuje, ale… to takie oczywiste :))
Szlachetne zdrowie … Chcę tu zaapelować do wszystkich, którzy uważają, że nic ze swoim zdrowiem nie mogą zrobić, bo tak ich natura wyposażyła.
Jestem córką lekarzy. W dzieciństwie bardzo dużo chorowałam na anginy i zapalenia zatok. Moi rodzice byli przeciwni ingerencji chirurgicznej, do której podobno nie było oczywistych wskazań, i leczyli mnie antybiotykami. Przyzwyczaiłam się, że w roku jestem kilka razy chora i jadłam te antybiotyki, i … nie cieszyłam się zimą ani jesienią. I tak do … 40 roku życia. Ale jak wszyscy wiemy, są w życiu różne cezury i w końcu stwierdziłam, że mam dość. Eksperymentalnie zrobiłam sobie operację przegrody nosowej i gardła. Od tego czasu w ogóle nie choruję. I co więcej, nieustannie się cieszę, że jestem zdrowa. Chciałam przez to powiedzieć, że wiem jak cennym darem jest zdrowie i że naprawdę warto o siebie dbać, bo to prosta kalkulacja – jeśli my zadbamy o nasze ciało, to nasze ciało pomoże nam zadbać o dobry nastrój. Pozdrawiam wszystkich serdecznie,
Ewa
Ewo dziękuję za ten wpis. Czekam na operację prostowania przegrody i utwierdziłaś mnie w słuszności mojej decyzji. Wiele osób się dziwi, że się na nią zdecydowałam, ale ja jestem już zmęczona ciągłymi anginami i antybiotykami. Robię porządek z własnym organizmem. Czy jest to podejście proaktywne??
ja zrobiłam operację na długo przed tym, kiedy dowiedziałam sie, o podejściu proaktywnym:) Ale zapewne jest to podejście proaktywne – robimy co w naszej mocy w strefie naszych wpływów. Trzymam kciuki, przed Tobą nowy świat – wychodzenie z mokrą głową po basenie, jedzenie lodów w zimie, ubieranie się nie zawsze rozsądnie i cała masa innych przyjemności :)
Musisz tylko uzbroić się w cierpliwość, bo organizm potrzebuje jakieś pół roku, żeby odbudować własną odporność, więc nie szalej od razu!
A ja wierzę, że wszystko jest w głowie. Może nie wszystko, bo jeśli się złamie rękę to po prostu trzeba włożyć w gips, a nie tylko rozmyślać. W małych i dużych chorobach pozytywne nastawienie jest najważniejsze. Ja mam poważną chorobę, staram się żyć normalnie i Zyję! a lekarze czasem nie dowierzają moim wynikom badań i ogólnej formie. Chcieć to móc!
Dokładnie tak Lilka! Wszystko jest w naszej głowie i od naszego nastawienia i przekonań zależy również jaką mamy odporność. Przyzwyczajenie do myśli, iż “często się przeziębiam”, albo w powazniejszych chorobach przyjęcie i pełna akceptacja diagnozy razem z całym, że się tak wyrażę bagażem oceny innych ludzi :czy jest coś uleczalne czy nie, czy można i jak z tym żyć, jak to określiłaś “normalnie”, jakie są moje możliwości w takiej sytuacji itd, itp-wszystko zalezy od nas co przyjmiemy za prawdę, a raczej czy przyjmiemy za prawdę opinię i utarte, potwierdzone czymś, czy nie schematy postrzegania siebie, danej choroby i jej następstw i wpływu na nasze życie. Zeby nie być tu teoryzatorką, powiem, iż wypowiedź moja wynika z własnego doświadczenia, gdyż kiedyś została zdiagnozowana u mnie poważna choroba i przyjęłam wszystko co mówili lekarze, opinie na blogach itd. Przyjęłam też leczenie, które nie dawało żadnego rezultatu, więc pewnego razu postanowiłam z leczenia farmakologicznego “na chwilę” zrezygnować na poczet innych form leczenia, by sprawdzić jak zareaguje mój organizm, gdyż ja po prostu uznałam, że ja mam wyzdrowieć i tyle, jak to się ma stać mnie to nie interesuje, BĘDĘ ZDROWA I JUŻ! Odstawiłam leki, zastosowałam pewną dietę przede wszystkim, która wzmocniła mnie, w połączeniu z jeszcze innymi stosowanymi suplementami i zabiegami udałam się znów na wizytę kontrolną i badania. Usłyszałam-ooo! jest w końcu znaczna poprawa, leki zaczęły działać! wyniki badań są wspaniałe!. Szczęście moje nie miało granic. Leki? jakie leki-pomyślałam. Serdecznie Was pozdrawiam. Bądźcie zdrowi i myślcie zdrowo.