Powąchać pochmurny poranek

7

Zapachy zawsze miały dla mnie specjalne znaczenie. Moja pamięć jest zapachowa. Pamiętam zapachy sprzed pół wieku, a nawet jeszcze bardziej odległe. Ciekawe, że również te, których w tamtym czasie nie lubiłam, dziś budzą we mnie nostalgię i dostarczają pozytywnych uczuć. Pamiętam zapach rozgrzanego słońcem sopockiego molo, zapach plaży w Orłowie za czasów mojego dzieciństwa, zapach smażalni ryb, kiedy to wchodziły na patelnie niemal prosto z kutra, zapach sosnowego lasu w słoneczny dzień. Pamiętam też zapach małych sklepików, których sporo było wtedy w mniejszych miastach, a w których było wszystko, co być mogło z gatunku produktów pierwszej potrzeby, zatem mydło, bielidło i powidło jak się mówiło. Dużo być nie mogło, bo takie były czasy, ale jakoś mieliśmy wszystko, co było nam potrzebne. Pamiętam zapach bułki z cukrem z takiego właśnie sklepu, którą często wyjmowano z oszklonej szafki i zapach oranżady w proszku, którą jedliśmy z torebki jak rodzaj słodyczy. I, och, zapach woskowanej lub wypastowanej podłogi. Bardzo lubiłam zapach zeszytów i kredek, którego to wciąż szukam i nie znajduję. A wyjątkowy zapach pierwszego dnia w szkole to już tylko wspomnienie, tego nie poczuję.

Szukam tych zapaców, a kiedy je znajduję zatrzymuję się, wącham, a czas zatrzymuje się ze mną i pozwala mi wrócić w tamte miejsca.

Zawsze tak miałam, to nie jest sprawa wieku. Zapach przenosił mnie w miejscu i czasie. Jednym z moich ulubionych zapachów był ten, jaki towarzyszył moim pochmurnym porankom w Ciechanowie, gdzie zwykle spędzałam część wakacji. Szło się z innymi dzieciakami nad rzekę. Najpierw była wąska ścieżka, z polem ziemniaków i łąką po prawej stronie i ogrodzeniem z drutu po lewej. Na łące pasła się krowa, która, no cóż, też była źródłem zapachu. A potem była rzeka, Łydynia. Pachniało wszystko, rośliny, woda, powietrze. Tutaj ścieżka również była wąska, miejscami błotnista, a po obu stronach rosły wysokie rośliny. Pamiętam szczególnie łopiany, osty i oczywiście tatarak… ten ostatni miał silny zapach. Z tym zapachem nadrzecznym łączy mi się z jednej strony przygoda a z drugiej… rodzaj napięcia motywacyjnego, jakby nadzieja. Nie wiem, dlaczego, ale w dzieciństwie różne zapachy dawały mi właśnie takie uczucie, taką zapowiedź czegoś lepszego czy… jeszcze lepszego.

A teraz, zaledwie dwieście metrów od mojego domu mogę się tym zapachem napawać na spacerze. Dlatego lubię chodzić nad strumyk, który płynie w wąwozie, nad którym mieszkam. Lubię to zwłaszcza w pochmurne dni.  Mam wrażenie, że kiedy jest pochmurnie, zapachy są silniejsze. To także dlatego lubię pochmurne dni.

Mam już zapachy, które charakterystyczne są tylko dla Toronto. Pamiętam, jak 35 lat temu  poczułam je po raz pierwszy i z jakim wzruszeniem witałam je wracając tu po latach. Sporo się zmieniło przez czas mojej tu nieobecności… pewne zapachy jednak nie. Tak samo pachnie chińska dzielnica, w wielu wysokich budynkach mieszkalnych jest zapach, który pamiętam i wciąż tak samo pachną miejsca, gdzie jest dużo starych drzew i takichż domów. I to także silniej czuję w pochmurne dni.

Ostatnio straciłam na kilka dni ten cudowny dar powonienia. Przez kilka dni towarzyszyło mi coś, co nazywałam wspomnieniem zapachu. Ciekawe doświadczenie… Prawie, prawie czułam ten zapach goździków, pomidorów czy perfum… tyle, że tak naprawdę nie czułam, to był tylko (i aż) ślad pamięciowy. Może dlatego jak tylko odzyskałam zdolność do odczuwania zapachów zaczęłam z jeszcze większym zapałem wszystko wąchać.

A teraz czekam na pochmurny poranek… Miałam nadzieje, że to może dziś… jednak zaświeciło słońce.

7 KOMENTARZE

  1. Pani Iwonko jak pięknie zapachniało. Mimo, że czcionka elektroniczna, to gdzieś podziałało na zmysł. Ja też odczuwam dużo zapachem. Uwielbiam też zapach susnowego lasu najbardziej właśnie wyczuwalny wilgotnym porankiem i wieczorem. Teraz jesienią jeszcze bardziej. Kocham zapachy z pól, skoszonego zboża, trawy, a nawet przechadzającego się lisa w pobliżu . To wszystko kojarzy mi się z beztroskim dzieciństwem u cioci na Żuławach, odkrytych ponownie w tym roku na rowerze. Zapach książek , gazety Dziennika Bałtyckiego, żółtego sera na bułce w przedszkolu i pasty do podłogi w szkolnych korytarzach po weekendzie. Nie wiem czemu bardzo pamiętam też wszystkie mleczne zapachy serka homogenizowanego, kaszy mannej na mleku i zupy mlecznej pewnie dlatego, że jako dziecko byłam nadmiernie tym karmiona. Jakie to piękne , że możemy tyle rzeczy czuć zmysłem węchu. I dobrze, że u Pani powrócił węch. Natomiast jego brak skłania do takich wyjątkowych refleksji. Dziękuję za podróż w krainę zapachu ❤️

    • Ślicznie to Pani opisała Pani Agnieszko. Cudne jest to, że mamy takie różne utrwalone zapachy.❤️

  2. Lubię poniedziałki z IMO … i wtorki i środy ..:)
    Zatrzymałam się , świadomie oddycham i… czuję .. zapach rozgrzanej ściółki leśnej nad jeziorem , przedszkolną bułkę z masłem i rzodkiewką , zapach moich małych dzieci … och doceniam i jestem wdzięczna .
    Dziękuję obydwu Paniom :)

  3. W poniedziałek rano przeczytałam ten piękny tekst i ten temat chodzi za mną jak zapach:-) Teraz doszły również wrażenia osób komentujących, tyle zapachów budzi wspomnienia i wprowadza w dobry nastrój! Zaintrygował mnie zapach trzcin, przy najbliższej okazji spróbuję poznać go bliżej. Kocham zapach nagrzanej od słońca piaskowej ziemi na Jurze Krakowsko Częstochowskiej, zapach powietrza nad Bałtykiem – to jeśli chodzi o konkretne miejsca, uwielbiam zapachy wielu roślin, na spacerach rozcieram aromatyczne, cierpkie listki wrotyczu, bluszczyka, a od wczesnej wiosny macierzanki. Zapach początku roku szkolnego, nowych zeszytów i kredek jest już raczej wspomnieniem, ale papierowe książki nadal pięknie pachną. I roznoszący się po domu zapach pieczonego ciasta, smażonych powideł…

    • A ja nie znam zapachu tych ziół… A książki pachną dziś inaczej, prawda? Teraz przypomniał mi się zapach … atramentu. Niesamowite.

      • To prawda, książki mają już inny zapach niż kiedyś, zresztą nie tylko książki. Na szczęście wciąż można odkrywać nowe zapachy, w świecie ziół i w ogóle w naturze ten aspekt jest niesamowity, im dalej w las tym więcej drzew … i zapachów. Ach atrament! Teraz aż trudno uwierzyć, że dzieci nosiły w tornistrach buteleczkę atramentu. Pozdrawiam serdecznie:-)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here