Nic nie robić i zarabiać dużo pieniędzy – oto jak młodzieńcy wyobrażają sobie idealną karierę.
Benjamin Disraeli
Ile chciałbyś zarabiać, żeby naprawdę Ciebie to zadowalało? Jak się czujesz ze swoimi zarobkami? Czy żyjesz dostatnio? Czy czujesz się bogaty? Proszę odpowiedzieć na te pytania. Teraz. Zanim zaczną Państwo czytać dalej ten tekst.
Podobno dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach. To musi być bardzo stare powiedzenie, a i to dotyczy zapewne określonych sytuacji.
O pieniądzach trzeba bowiem rozmawiać.
Nie to o czym się rozmawia, ale jak się to robi,
świadczy o kulturze, honorze (ktoś jeszcze pamięta to słowo?) i charakterze.
I jeszcze po co się to robi, jaki temu przyświeca cel.
Dziś i jutro chcę się zająć tematem pieniędzy w szczególnym ujęciu – prośbą o podwyżkę. Będzie trochę o rozmowie z osobą, która ją może przyznać, ale przede wszystkim o rozmowie z osobą, od której to zależy – o rozmowie samego ze sobą czyli o prawdziwym zrozumieniu sytuacji.
Dlaczego ktoś zarabia jakąś kwotę, a ktoś inny – inną. Dlaczego czasami pomiędzy zarobkami ludzi są tak wielkie dysproporcje?
Powody są różne. O niektórych decyduje rynek. Aktorzy, sportowcy i inni ludzie, których zna cały świat (także moi koledzy po fachu, na przykład Stephen R. Covey czy Brian Tracy) zarabiają krocie. Ma to miejsce jednak tylko wtedy, kiedy to, co robią znajduje odbiorców na rynku amerykańskim, a potem globalnym. Polski aktor, sportowiec czy… trener i autor książek nie zarabia tak wiele, jak wspomniana grupa ludzi.
Czy można mieć o to żal? Nie, takie są realia. Można natomiast dążyć do tego, by zaistnieć na tym wielkim rynku… I niektórzy to robią.
Dlaczego wypłaty różnią się od siebie w Polsce, ba nawet w jednej firmie. Tu także są różne powody: ktoś może mieć wyższe czy bardziej potrzebne wykształcenie, być cenionym specjalistą, więcej pracować, skuteczniej pracować, mieć strategicznie istotniejszą pozycję w firmie.
Handlowcy zwykle zarabiają więcej niż pracownicy administracji. Podoba mi się, jakże słuszna, odpowiedź szefów jednej z takich firm na zażalenia płynące od niektórych osób: Zapraszamy do działu sprzedaży. Cały czas szukamy skutecznych handlowców.
Czy w takiej sytuacji można mieć żal albo domagać się równej zapłaty? Żalu mieć nie warto, bo to nic nie daje, zresztą – do kogo, wszak to my sami wybieramy codziennie te pracę. Czy możemy chcieć wyrównania zapłaty? Nie.
To nie nasza sprawa ile kto zarabia, naszą sprawa jest to, ile my sami zarabiamy i o tym możemy rozmawiać.
Ktoś może więcej zarabiać dlatego, że wynegocjował lepszą pensje na początku, dlatego że dba o to, żeby pracodawca był z niego zadowolony i widział, co robi, i wreszcie dlatego, że poprosił skutecznie o podwyżkę.
A co robić w takiej sytuacji? Zadbać o to samo!
Proszę pamiętać, żeby dać nam podwyżkę pracodawca musi móc i chcieć tego dokonać.
Nie zawsze może, z czego warto zdawać sobie sprawę. Cokolwiek myślą Państwo o właścicielach firmy, wielu z nich zarabia mniej niż ich niektórzy pracownicy. Koszty związane z prowadzeniem firmy są znacznie wyższe niż to, co widzi pojedynczy pracownik. Podwyżki daje się też wtedy, kiedy firma wypracowuje zysk. Jeśli go nie ma, a nawet jest – ale spada sprzedaż czy produkcja, to oczywistym powinno być dla każdego, że nie idzie się w takim czasie po podwyżkę. Nawet myśleć się o tym nie powinno.
A widywałam takie sytuacje w firmach: sprzedaż spada, a szef działu handlowego idzie prosić o lepszy samochód. Plany są niewykonane, a pracownicy przychodzą po podwyżkę. To świadczy nie tylko o braku identyfikacji z firmą, ale o braku… logicznego myślenia. Skąd mają niby pochodzić pieniądze na te podwyżki? Tak naprawdę wypadałoby się cieszyć, że nie ma obniżek.
No właśnie: dlaczego idziemy po podwyżkę? Czym argumentujemy naszą prośbę?
Znowu ciekawa byłabym tutaj Państwa odpowiedzi. Zadawałam to pytanie często i oto jakie odpowiedzi dostawałam?
Bo jest inflacja, bo wszystko drożeje, bo urodziło mi się dziecko, bo mam kredyt do spłacania, bo współmałżonek stracił pracę, bo Kowalski dostał, bo w firmie X, która jest taka sama, zarabiają więcej, bo od trzech lat nie było podwyżek, bo chcę kupić mieszkanie, bo nie można cały czas pracować za te same pieniądze, bo się należy…
Otóż nie do końca się należy i właściwie żaden z tych argumentów nie jest przekonywujący, więcej – nie ma nic wspólnego z pensją konkretnego pracownika. Nawet jeśli to wszystko prawda, to i tak nie są to powody, dla których pracodawca powinien dać podwyżkę. Może to uwzględnić, może nam chcieć pomóc w niełatwej sytuacji, ale żadna z powyższych okoliczności nie jest dobrym powodem dla podwyżki.
Były także i inne odpowiedzi. Prawidłowe.
Zadanie:
Proszę się zastanowić i napisać w swoim zeszycie (albo w komentarzach) jakich to zdaniem Państw argumentów można używać kiedy prosi się o podwyżkę. Tym razem chodzi o te właściwe.
Jutro napiszę jak się do tego przygotować, kiedy i jak to zrobić.
A na pytanie ile chciałbyś zarabiać, ludzie często odpowiadają: drugie tyle.
Ha ha…tak sobie pomyslalam ” drugie tyle oczywiscie”.Mysle ze podwyzka nalezy sie komus kto otrzymal np wyzsza pozycje i co za tym idzie wieksza odpowiedzialnosc, wiecej obowiazkow. Oczywiscie komus kto potrafi sprostac wymaganiom.
Pani Iwono, moim zdaniem przedstawia Pani sytuację idealną , gdy pracujemy w firmie która szczyci się z wartościami, naszym szefem jest człowiek przestrzegający tych wartości, mądry, oceniający sprawiedliwie i doceniający swoich pracowników , zarządzający rozsądnie własną firmą. Do tej pory miałam trzech szefów i przyznam , że żaden z nich nie posiadał cech które wcześniej wymieniłam. W każdej z firm byli ludzie których naczelnym stylem zarządzania jest rzymska zasada „ dziel i rządź” -wewnętrzne konflikty sprzyjają przecież wielu celom. Byłam młodym zaledwie 19 letnim zaangażowanym pracownikiem , tylko moje wewnętrzne poczucie własnej wartości uchroniło mnie przed konsekwencjami jakie niesie dla psychiki mobbing w pierwszym miejscu pracy. Zdobyłam wykształcenie, zaczęła czytać książki o samorozwoju ( Umysł Lidera -był moją biblią) , zdobyłam sojuszników, urosłam w siłę i …dostałam propozycje awansu!
Mimo to zmieniłam pracę , w nowej firmie pracowałam od stanowiska asystentki aktualnie jestem dyrektorem handlowym –zaangażowanym , innowacyjnym, który lubi to co robi- w rankingu firmowym stale w czołówce od 11lat. Myśli pani że za tymi działaniami idą pieniądze którymi doceniający szef chętnie się podzieli? Niestety nie. Mając argumenty w postaci przyrostu klientów i pieniędzy na koncie firmowym ciągle trzeba „walczyć” o swoje , a jeśli honor o którym pani pisze nie pozwala – wiem! Należy zmienić pracę!
Pani Izabello. Nie myślę na tym etapie mojego zagłębiania się w sytuację w firmie o idealnym pracodawcy. Przeciwnie – piszę o tym, że on musi chcieć dać podwyżkę i musi się kierować interesem ekonomicznym. Jest Pani teraz szefem: czy może Pani każdemu dać podwyżkę? Komu dałaby Pani podwyżkę? Za co? Mnie chodzi o myślenie pracownika, o działanie w kręgu własnego wpływu, o koncentrowanie się na sobie, nie innych. Są osoby, którym nie opłaca się pracodawcy NIE DAĆ podwyżki i takie (jak Pani), które w wyniku pracy awansują.
Ja nie uważam, że jakikolwiek szef ma czas na to, by oceniać sprawiedliwie – wystarczy jak będzie uczciwy. To pracownik jest w znacznym stopniu odpowiedzialny za to, co szef wie o nim i o jego pracy. Może lepiej się zrozumiemy, kiedy przeczyta Pani jutrzejszy tekst. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję.
My mamy bardzo zdrowa firme pod tym wzgledem. Obecna pani dyrektor ( wspaniala kobieta!) bardzo ulatwia wszelkie promocje – regula jest jedna i jasna: promocje nie dostaje sie za ilosc lat pracy, promocja wiaze sie z rozszerzeniem obowiazkow. Dwa lata temu mialam sytuacje, gdy jeden z moich pracownikow napisal list ze prosi o promocje z 10% podwyzka. Na zebraniu z dyrekcja stwierdzilismy ze ta prosba nie jest uzasadniona. Napisalam list w ktorym uzasadnilam dlaczego odmawiamy tej promocji, i kiedy ta promocja bedzie uzasadniona. Cicho, w skupieniu ten pracownik zabral sie do pracy – w styczniu zostal promowany. Spelnil wszystkie wymagania, i widzialam ze byl taki dumny ze swojego wzrostu! 10% podwyzka nie jest mozliwa, gdyz my szefowie nie mamy nic do powiedzenia na temat wysokosci podwyzek. Na to sa regulki matematyczne – wyksztalcenie, ilosc lat pracy, i to jaka jest roczna ocena. Im wyzsza roczna ocena tym wyzsza podwyzka. Bardzo zdrowe sa te nasze zasady. Nie zawsze tak bylo. Kiedys brakowalo tej otwartosci – chodzily plotki o olbrzymich bonusach, ludzie sie buntowali. Ale przyszedl nowy zarzad i zostalo to uporzadkowane.
.
Bonusy moga byc krzywdzace.Szczegolnie jesli praca jest zespolowa a nie wszyscy dostana.Sama bylam kiedys w takiej sytuacji.Uwazam ze swoja prace wykonalam na takim samym poziomie jak inni a moze w niektorych kwestiach lepiej …a potrafie byc uczciwa i przyzanc sie przed soba gdyby tak nie bylo.Podwyzki nie dalabym sobie ale bonusa jak najbardziej.Mialam z moim przelozonym wczesniej sytuacje konfliktowa i niestety musial przyznac mi racje co nie bylo dla niego latwe. Mysle ze bonusy moga byc tez forma manipulacji.Pokazuje sie kto ma wladze.
I zastanawiam sie jeszcze co powinnam byla zrobic.Nie chodzi juz nawet o pieniadze ale o sam fakt pominiecia w moim odczuciu niesprawiedliwym.
I o to chodzi Marto! Twój komentarz pięknie się wpisuje w mój jutrzejszy tekst. Pozdrawiam serdecznie
pamiętam jak mój mąż bał się iść o podwyżkę do szefa- oczywiście u dyrektora był, ale on przemilczał to ponieważ sam bał się prezesa- pod moją namową napisał pismo uzasadniające prośbę o podwyżkę, w której zawarł ile lat już pracuje w firmie, jakie ukończył szkoły w tym czasie, co wnosi do firmy, a nawet wypisał tam swoje własne pomysły, które mogłyby poprawić jakość firmy -nie tylko rządał ale pokazał jak dużo firma posiada z niego korzyści i poszedł bezpośrednio do prezesa. Dostał nie tylko podwyżkę ale też awans.
No właśnie tak to działa. Jeszcze kilka takich komentarzy i juz mój jutrzejszy tekst będzie niepotrzebny :-) Pozdrawiam.