Pół żartem pół serio

6

W moim życiu tyle jest dobra. Dzieje się wciąż mnóstwo zdarzeń i sytuacji dobrych, ciekawych, wyjątkowych, nadzwyczajnych, a nawet cudownych. Kocham to swoje życie, jestem za nie bardzo wdzięczna i nie ma dnia, abym nie wyraziła w jakiś sposób tej wdzięczności. Czasem pół żartem pół serio mówię, że jestem w czepku urodzona, czasem myślę, że to moja babcia swoim pełnym bólu życiem wydeptała mi ścieżkę do szczęścia a bywa i tak, że zastanawiam się czy ja, aby na pewno, jestem wystarczająco wrażliwa albo czy nie chcę od życia za mało. Nad tą wrażliwością zastanawiam się szczególnie wtedy, kiedy słyszę, jakie silne uczucia towarzyszą niektórym przy niewielkich zmianach w ich życiu, jak bardzo obawiają się obniżenia poziomu życia czy pozbawienia ich którejś z życiowych wygód, radości czy… zabawek. Tak naprawdę sporo lęków związanych z egzystencją dotyczy właśnie tego, że pod jakimś względem może być gorzej. My nie obawiamy się tego, że nie będziemy mieli, gdzie mieszkać, ale tego, że trzeba będzie zamienić dom na mieszkania albo cztery pokoje – na dwa. Nikomu nie przyjdzie do głowy, że mógłby być głodny. Głodu nikt się nie boi, ba, fundują go sobie nawet niektórzy, bo to ponoć dobre dla zdrowia. My się boimy, że nie będziemy mogli kupować tej żywność tam, gdzie chcemy i tyle, ile chcemy, i że nie będzie nas stać choćby na te głodówki i inne zdrowotne programy związane z odżywianiem.
Wiadomo, że za dużo kupujemy jedzenia, wiadomo, że go nie zjadamy i wiele z tego, co kupiliśmy zwyczajnie się marnuje, no ale gdyby przyszło ograniczyć ten wybór, nie czulibyśmy się dobrze. Nie dziwi Cię to trochę?
Nikt nie sądzi, że mógłby być pozbawiony ważnych dla niego sprzętów i rzeczy, nasze obawy dotyczą raczej różnych drobnych uprzyjemniaczy życia, zabawek bez których nasze życie nie byłoby takie miłe. To, dlaczego zatem wzdychamy do minimalizmu i wciąż obiecujemy sobie, że zrezygnujemy z różnych posiadanych przedmiotów, zbiorników kurzu – jak je czasem nazywamy – czy przydasiów (może przyda się kiedyś)? To chyba jest komunikat, że bez wielu rzeczy moglibyśmy być, jeśli nie bardziej, to przynamniej tak samo, szczęśliwi.
Bardzo chciałabym być minimalistką i za każdym razem, kiedy się przeprowadzam obiecuję sobie, że teraz, to już będę… I co? Przez chwilę jestem. A potem wraca ten mój zwyczaj ocieplania mieszkania. Tak to nazywam, ładnie brzmi, ale to po prostu kupowanie bez sensu przedmiotów, które mają dodawać uroku mieszkaniu, a de facto je zagracają. I nie to, że nie wiem, iż jeden bardzo ładny przedmiot może więcej niż dziesięć ładnych, wiem. Jednak zbyt często, kiedy coś zobaczę, kupuję. Tyle, że ja się nie obawiam rozstania z tymi rzeczami, nie przywiązuję się do nich. Całe szczęście.

Lata temu, w połowie lat osiemdziesiątych korespondowałam z naszymi przyjaciółmi mieszkającymi w Toronto. Z zachwytem opisywałam im naszą warszawską rzeczywistość, cieszyłam się tym, co miałam i wspominałam coś o szczęściu. A jak pytali co przysłać, to prosiłam o ładne przybory do szkoły dla Magdy albo lepszy krem do pielęgnacji niemowląt dla Weroniki.  To wtedy w jednym z listów od nich przeczytałam, że moje listy są piękne i że ewidentnie jestem minimalistką i dlatego jestem zadowolona z tego, co mam… Bo innych powodów nie ma. Dobrze być minimalistą, wzdychał w liście Leszek. A ja nie byłam i nie jestem (niestety) minimalistką, jak widać. Powód, dla którego było mi dobrze wtedy i zawsze to moja zdolność koncentrowania się na tym co mam i doceniania tego. Zresztą, kiedy przyjechałam do Kanady, też musiałam koncentrować się na tym, co mi daje radość… i tak po prawdzie na początku było to nie lada wyzwanie.
Mam jednak te minimalistyczne ciągoty. Ostatnio znowu mi się nasiliły. I może dlatego życie podsuwa mi kolejną przygodę, kolejne zdarzenie? Będę się przeprowadzać! Do znacznie mniejszego mieszkania. Mój wybór nie jest podyktowany względami ekonomicznymi, choć mają one swój udział w mojej decyzji. Chcę znowu czegoś innego, chcę nowej jakości życia. Chcę też częściej bywać w Polsce, a z czynszem za obecne mieszkanie i wynajmowaniem czegoś w Polsce nie byłoby łatwo. Już niemal mieszkam w nowym miejscu, już uczę się je doceniać i być wdzięczną za te nową możliwość. Nie mam go jeszcze i może upłynąć trochę czasu nim się wprowadzę. To dwupokojowe mieszkanie o znacznie mniejszym niż mam teraz metrażu i bez tych licznych szaf, które mam tutaj. Ach, jak cudnie, będę mogła… a nawet musiała wreszcie postawić na minimalizm. I naprawdę cieszy mnie ta moja nowa sytuacja. Nie czuję żalu ni wątpliwości. Myślę tylko, co zrobić, żeby mieć dostęp do wschodu słońca.

6 KOMENTARZE

  1. Pani Iwono, podziwiam Pani gotowość na zmiany. Dla mnie to taka piękna elastyczność, jak joga ;))
    Pomyślałam sobie o minimalizmie w moim życiu i przyznaję, że najbliżej mi do niego, gdy nie jest wymuszony np. przez nową sytuację finansową. Wtedy czuję brak i trudno mi się powstrzymać choćby o marzeniu żeby kupić jakąś nieistotną rzecz, substytut najpewniej. Ale gdy czuję się dobrze, praktykuję wdzięczność, nie zatrzymuję się przy czasowych problemach (w końcu złe mija a dobro wraca), to wtedy po drodze mi z minimalizmem. Pozdrawiam serdecznie :)

  2. Pani Iwonko cieszę się z Panią na przeprowadzkę do nowego mieszkania.Zapewne będzie się Pani dzieliła swoimi wrażeniami na które z niecierpliwością czekam.Uwazam,że przeprowadzki otwierają nas na zmiany, stajemy się bardziej elastyczni, dowiadujemy się jeszcze więcej o sobie, o swoich gustach i gotowości do zmian no i na chwilę stajemy się minimalistami.Piszę na chwilę bo wydaje mi się że większość kobiet ma instynkt budowania gniazda, a gniazdo ma być wygodne, przytulne i piękne.Pozdrawiam serdecznie

    • O tak, na pewno się będę dzieliła. Mam nadzieję, że nie będę długo czekać. Oj zdziwicie sie nieco Kochani, kiedy napiszę co to jest.❤️

  3. Pani Iwonko ma już Pani tak wiele zdjęć wschodów, a gdyby wybrać jakieś, wydrukować i w ramce zawiesić w pokoju, gdzie będzie Pani witać poranki? Można je powiększyć. I to będzie taka minimalistyczna namiastka tego co widać z balkonu teraz. Pozdrawiam

    • Dziękuję Pani Beatko.❤️ Tak sporo ich jest. Mam też inne piękne obrazy i komputer, na którym mogę zrobić z tego tapetę. Ja już mebluję to mieszkanie i wieszam obrazy. Niektóre oddaję córce. Wiem już, co będę miała na ścianie nad biurkiem do pracy. Rada nadzorcza, która tam wisi będzie musiała zmienić miejsce. Myślę, że to słońce z rana też mam szansę oglądać z okna. Nie tak, jak tutaj, ale mam. Każdy wschód jest piękny. Mogę też pójść latem na spacer nad jezioro, bo tam blisko i oglądać ten spektakl. Już tak robiłam w czasie ostatnich kilku lat.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here