Ojej, ależ my mamy siłę!

9

Oto film, który poruszył wiele osób.

httpv://www.youtube.com/watch?v=AyFI4Esem98

Kiedy udostępniłam go na facebooku sporo osób komentowało to, co  tu widzimy.
Zrobił wrażenie.  Komentarze były różne, wszak każdy podchodzi do takiego zjawiska w swój własny sposób.
Nie wszyscy uwierzyli. Nawet gestykulacja prelegenta wzbudziła wątpliwości co do prawdy przekazu.
Kilka osób wyraziło entuzjazm – widać, że wierzą i podziwiają siłę, jaką ma człowiek. Znalazł się i umysł potrzebujący umocowania tego, co widzi w siatce znanych mu zjawisk  i nawiązał do teorii (jak pisał) Tolle,  Louise Hay, praktyk Hellingera.  Ani Tolle, ani Hay nie mają na ten temat teorii, a jedynie (podobnie jak ja) dzielą się swoimi przemyśleniami  i doświadczeniem, zaś Hellinger sam mówi, że nie wie, co się tak naprawdę dzieje w czasie jego seansów (jak inaczej to nazwać?). Abstrahując jednak od tego, zastanawia mnie ta chęć wyjaśniania tego, co się widzi, innymi – wcale nie lepiej rozumianymi – zjawiskami.

Dlaczego nie możemy po prostu zobaczyć , zachwycić się, powiedzieć: Ojej, ależ my mamy siłę!
A potem działać, sprawdzać, wykorzystywać ją,
stosować, doskonalić?

Dlaczego  w takich sytuacjach szukamy potwierdzenie w teorii innych ludzi, albo zjawisk dających się natychmiast zbadać?  Czy nie chodzi o to, żeby w jakiś sposób – choćby pośredni – dotknąć materii, żeby nie ograniczać się jedynie do psychiki czy siły serca (to pewno też w końcu materia, bo świat składa się z materii – takiej czy innej) czyli do niewidzialnego ducha?
A może poprzestać na niewidzialnym i nieporównywalnym?

Przypomina mi się historia pewnego lekarza, który  wierząc  w pracę z własną podświadomością i współpracę z Podświadomością Zbiorową, wspierał farmakologiczne leczenie pacjentów tymi metodami. Osiągał znakomite rezultaty – wielu jego pacjentów wracało do zdrowia i dodatkowo polepszało jakość swojego psychicznego życia.  Los postawił go wobec testu wiary – zdiagnozowano u niego nowotwór i dano trzy miesiące życia.  Oczywiście poddawano go jakiejś terapii, jednak bez szansy wyzdrowienia. Rokowania dla tego rodzaju nowotworu były raczej dramatyczne. Lekarz  zaczął  postępować ze sobą tak, jak radził pacjentom: wizualizował (wyobrażał sobie z detalami) własne chore narządy jako zdrowe, posyłał im dobra energię i… miłość, rozkazywał wszystkim komórkom, by pracowały harmonijnie i zgodnie z przeznaczeniem, a cały organizm zdrowiał…  Po kilku miesiącach wciąż żył, a koledzy zaczęli pytać czym się leczy. Podejrzewali, że poddał się jakimś eksperymentalnym metodom.  Szczerze mówił, co robi. Nikt mu nie wierzył, a niektórzy dziwnie na niego patrzyli;  podśmiewano się nawet z niego, że próbuje sobie żartować  z kolegów i proszono, by wyjawił wreszcie tajemnicę kuracji. W końcu zmęczony tym, wyjawił: To por. Leczę się porem. Piję kilka razy dziennie wywar z pora. Dostałem tę receptę od starego Indianina.

I uwierzyli.
Uwierzyli w por, a w siłę psychiki nie potrafili.

Tak, bardzo jesteśmy przywiązani do materii.

Czy zastanawiamy się jak działa zastrzyk z lekarstwem? Czyż to nie jest cudowne, że jakaś substancja wprowadzona do organizmu powoduje zmiany owocujące uśmierzeniem bólu, leczeniem jakiegoś organu czy przywracaniem funkcji innemu? I nikt się nie zastanawia według jakiej teorii to działa, tylko stosuje czy poddaje się temu.  A kiedy w grę wchodzi niewidzialne, włącza się nasz sceptyczny mechanizm śledczy.

A może my boimy się swojej siły? Może jest tak, jak pisze Marianna Williamson, że nie słabości nas przerażają ale nasza siła bez granic…Wypieramy się jej, przenosimy na zjawiska fizyczne… na materię.

Tak czy inaczej ta siła jest nasza.
To, że komórki leczą się pod wpływem substancji chemicznej
albo pod wpływem pracy z podświadomością
jest takim samym cudem.

I zawsze efekt końcowy będzie materialny.

Pole – takie czy inne, czy reakcje chemiczne  zachodzące w organizmie, nie zmieniają naszej siły.

Ta siła dotyczy nie tylko zdrowia. Jesteśmy w stanie – przy odpowiednim poziomie koncentracji, wiary i zgodnego z prawdziwymi pragnieniami działania – wykreować swoją rzeczywistość – dostać to, co jest dla nas naprawdę ważne. Mamy też pewne materialne wsparcie ułatwiające taką pracę – mapę marzeń-mapę celów. Mamy wiedzę, jak wesprzeć swoją psychikę, swój charakter, by wykorzystać naszą siłę w pełni.

Ja od wielu lat realizuję kolejne cele z marzeń. Karina kika lat temu umieściła mnie na swojej mapie marzeń (jakże szczęśliwa i dumna się poczułam, kiedy to usłyszałam) – chciała mnie spotkać, być na moim szkoleniu. Oczywiście spotkałyśmy się, a Karina uczyła się w mojej szkole trenerów. 18 i 19 czerwca razem prowadzimy zajęcia  Mapa marzeń – mapa celów. Stanowimy bardzo wiarygodny duet w tym temacie. Pod kierunkiem Kariny zrobimy swoje mapy, a ja podpowiem jak na pewno zrealizować umieszczone tam cele.  Zapraszam do Sopotu.

9 KOMENTARZE

  1. Wow!! Ja wierze! A jesli nawet czlowiek ma za soba wiele bledow wciaz moze stworzyc sobie cudowne zycie.Musi tylko sie oczyscic wybaczyc SOBIE.Zbudowac pomniki……Ja bardzo wierze w sile ducha!!
    Pozdrawiam

  2. A który film Pani widziała? Pomyłkowo umieściłam inny, ale już jest ten właściwy. Oba są bardzo silne, ale niosą nieco inne przesłanie. Pozdrawiam Droga MM.

  3. Jestem pod wrażeniem, wczoraj na facebooku po raz pierwszy , dzisiaj po raz drugi chyba jeszcze bardziej. Mnie takie filmy zmuszają do refleksji, z jednej strony to takie proste,,, ale z drugiej takie trudne… jednak ja wierzę :)

  4. Wierzę! Oczywiście, że wierzę! I to jest fantastyczne, że my, ludzie, mamy taką moc. Zastanawiałam się już wcześniej nad tym – czy pradawni szamani, uzdrowiciele, czarownice nie mieli takiej mocy?
    Czy nie o tym mówi Secret, Niebiańska przepowiednia i … Avatar?
    Echh, marzycielką jestem :)

    Pozdrawiam panią Iwonę i zaglądaczy :)

  5. Moim zdaniem szamani, uzdrowiciele, czarownice, magiczne środki w buteleczkach o super właściwościach same w sobie nie leczą, one tylko jak pisze Pani Iwona Majewska-Opiełka pozwalają nam uwierzyć (tak jak w tego pora) i przypomnieć, że możemy wyzdrowieć. Łatwiej jest uwierzyć w etykietowane cuda niż w pół szklanki wody, która też leczy :)

    Skala również ma znaczenie, jesteśmy pod wrażeniem gdy organizm poradzi sobie z chorobą, która ogólnie jest ciężka lub nieuleczalna. Zastanówmy się nasze cudowne ciała uzdrawiają się codziennie, cały czas mają tą moc radząc sobie z przeziębieniami, skaleczeniami, stłuczeniami, a my tego nawet nie zauważamy. Wtedy, a nawet przede wszystkim wtedy warto doceniać i dziękować naszemu ciału.
    Oczywiście warto też pomagać naszemu ciału świadomie kierując tą uzdrawiającą moc czy to poprzez afirmacje czy wizualizacje w konkretne miejsca.

  6. Aż niewiarygodnie wiarygodne……gdy uwierzy się w potegę SERCA 0:)Pozdrawiam i dziękuję za umieszczenie tego filmu……….

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here