Wzruszył ramionami,
jakby chciał zrzucić z nich odpowiedzialność – tę małpę,
ciążącą mu na barkach.
Julio Cortazar Gra w klasy
Ciekawa jestem czy Cortazar wie o tym, że Ken Blanchard, nauczyciel sukcesu i trener liderów, nazywa czasem zadania do wykonania małpami na ramionach. A może jest jakieś uniwersalne ogólnoświatowe porównanie zadań, wyzwań i problemów do małp? Wszak jest takie powiedzenie: Nie mój cyrk, nie moje małpy.
Jak już pisałam w poprzednim felietoniku można ludziom zlecać wykonywanie pewnych rzeczy czy zadań, kontrolując ich i przypominając ciągle o zrobieniu tego lub czegoś innego i wtedy oszczędzamy czas jedynie częściowo. Zyskujemy czas, który musielibyśmy spędzić na robieniu pewnej rzeczy, ale ciągle potrzebujemy go na sprawdzenie czy i jak zadanie zostało wykonane. Nade wszystko jednak przy takim korzystaniu z pomocy innych mamy wciąż w głowie i w sercu odpowiedzialność za te rzeczy. Trzeba im przypomnieć, poprosić ich, potem sprawdzić. Tak na przykład wygląda każdorazowe proszenie kogoś, by wyniósł śmieci, zrobił zakupy czy czasami wstał do dziecka w nocy.
A w firmie – napisanie listu, pójście na pocztę z wysyłką czy zrobienie prezentacji slajdów na zebranie czy dostarczenie odpowiednich danych na temat sprzedaży.
Trzeba też pamiętać, że ta osoba także pracuje i – mimo że jej czas, w naszym rozumieniu, jest mniej cenny niż nasz – nie ma powodu, aby jej go zabierać w dowolnym momencie.
Jeśli zakupy robi w domu ktoś proszony o to od czasu do czasu – to i tak listę zakupów musi zrobić zawiadująca domem osoba, dać mu ją, nieraz bardzo obszernie wyjaśniając co i jak, potem rozpakować i poustawiać. A jakim wyzwaniem jest dla osoby kupującej sytuacja, w której okazuje się, że nie ma jakiegoś produktu.
O dane w firmie każdorazowo trzeba prosić odrywając przy tym mogącą to zrobić osobę od pracy. Trzeba powiedzieć czego chcemy, co nas interesuje i na kiedy.
A tatuś wstaje do dziecka często chętnie, ale wtedy, jak żona go… obudzi. A kiedy się okazuje, że dzidziuś jest cały mokry, nie wystarczy go napoić czy zmienić pieluchę, to do podjęcia decyzji potrzebna jest już wyższa instancja.
Czyli małpa ciągle praktycznie siedzi na naszym ramieniu, a ktoś inny tylko ją co najwyżej karmi.
Jeżeli chcemy pozbyć się małp całkowicie, musimy delegować wraz z zadaniami również odpowiedzialność i prawo do podejmowania pewnych decyzji. Przekazywanie takiej odpowiedzialności wygląda nieco inaczej, wymaga trochę więcej czasu, czasami nauki i treningu, w którym obie osoby uczą się sobie ufać.
Oczywiście osobą bardziej odpowiedzialną za prawidłowo przebiegający proces takiego przekazywania odpowiedzialności jest ta, która powierza zadanie.
Stephen R. Covey dokładnie opisuje ten proces w 7 nawykach skutecznego działania na przykładzie przekazywani swojemu siedmioletniemu synowi odpowiedzialności za trawnik.
- Dokładne określenie celu zadania. Omówienie tego, co chcemy uzyskać, tak, by nie było żadnych wątpliwości.
- Przedstawienie środków możliwych przy wykonaniu tego zadania i postawienie siebie w roli takiego środka (jak będę miał/a czas)
- Podzielenie się własnym doświadczeniem w tej materii, omówienie ewentualnych zagrożeń
- Rozliczenie i okres sprawdzania; ustalenie kto jest szefem (osoba przejmująca)
- Ustalenie konsekwencji
Cały proces zaczyna się w trakcie przejmowania odpowiedzialności.
Chodzi o to, by dana osoba zrozumiała,
że rzeczywiście jest szefem tego przedsięwzięcia,
sama rozlicza swoje zadania,
zawiaduje sobą w czasie i choć może na nas liczyć,
to w ograniczony sposób.
To nie jest łatwe. Często nie wytrzymujemy i wtrącamy się do działań danej osoby w momencie, kiedy nie są one jeszcze skończone, pospieszamy, przypominamy albo korygujemy. Taka postawa jest niewłaściwa. Wydłuża a nawet uniemożliwia proces uczenia. Nie tylko nie pozwala to na prawdziwe przyjęcie odpowiedzialności (i pozbycie się małpy przez nas) ale powoduje, że taka praca kojarzy się nieprzyjemnie i wykonawcy tracą do niej motywację. Czują się jak wyrobnicy.
A to nie jest dobra metoda na XXI wiek.
W sposób, który tu polecam oddałam odpowiedzialność za czystość i ład w moim mieszkaniu i większość stałych zadań związanych z prowadzeniem firmy. Jeżeli dołączy się do tego fakt, iż doraźnie korzystam z szeregu usług, mogę się zając rzeczywiście tylko tym, co (na razie) mogę zrobić tylko ja. I tak jest tego dużo.
A jutro konkretny przykład. A nawet dwa…
Zadanie:
Proszę pomyśleć: które z zadań mogą Państwo oddać wraz z odpowiedzialnością komuś innemu. Proszę znaleźć coś takiego w domu i w pracy.
Delegowanie odpowiedzialności (a nie tak naprawdę zadań) to spore wyzwanie. Pamiętam jak rok temu stawiałam w tym zakresie pierwsze kroki w pracy, jako kierownik zespołu. Nie było to łatwe – przede wszystkim od strony mentalnej. Niepytanie się o status zadania okazało się dla mnie największym wyzwaniem. Ale udało się! Teraz robię to z przyjemnością a osoby, którym delegują są bardziej zadowolone. Stworzyłyśmy zespół, w którym panuje zaufanie i szacunek do siebie. Ale nie wszystkie z podstawowego składu chciały do tego się przyłączyć…Ale czasem tak się zdaża i też trzeba umieć sobie z tym poradzić.
“Jednominutowy menedżer” Kena Blancharda i in. jest w głównej mierze o delegowaniu odpowiedzialności, ale jest to historia menedżera napisana z perspektywy podwładnego. Pozwala spojrzeć na zagadnienie z innej strony, przez co dla niektórych (szczególnie młodych liderów) może pomóc lepiej zrozumieć relację kierownika i pracownika.
Czytam z zainteresowaniem teksty o delegowaniu zadań. Mam za sobą kilkunastoletnie doświadczenie ‘współpracy’ w dziećmi w sprawie odpowiedzialności za określone zadania w domu i rozumiem, z jakiego powodu w niektórych obszarach ‘płynęło’, czułam spokój, a niektórych miałam ową przysłowiową małpę do towarzystwa. Czułam, że to wynika z mojego nastawienia, którego czasem nie potrafiłam skorygować. Nie rozumiałam w pełni procesu. Rzecz w prawidłowym przekazywaniu zadania, oddawaniu pełnej odpowiedzialności za nie, oraz kwestia zaufania, że dziecko potrafi wykonać zadanie na maksimum swoich możliwości, że może się tego nauczyć, jeśli stworzymy ku temu warunki. Nie zawsze to mi się udawało, acz jestem dumna z samodzielności i odpowiedzialności obojga za swój obszar wpływu.