Na każdym szkoleniu, na wykładzie i w rozmowach prywatnych mówię o tym, jaką wielką rolę w naszym działaniu pełnią słowa. Tworzą nastrój, a przez to wpływają na skuteczność działania. Dzieje się to za sprawą ich znaczenia ale także dodanej „wartości psychologicznej”. Nazywam tak ładunek emocjonalny, jaki niesie dane słowo, podświadomą informację typu – „dobrze – źle”, „smutne – wesołe”, „dążyć – unikać” i tak dalej. To właśnie owa wartość psychologiczna powoduje w nas określone nastawienie do różnych działań, a ono albo wspiera nasze wysiłki albo je osłabia, czasami sabotuje.
Ostatnio najpopularniejszym słowem odmienianym przez wszystkie przypadki jest „kryzys” . Jedni używają go jako ostrzeżenia, inni jako straszaka, a jeszcze inni jako wytłumaczenia swojej nieudolności. Szczególnie upodobali sobie je politycy i dziennikarze. Jedni i drudzy powinni dobrze wiedzieć jaką siłę ma słowo i co się dzieje, kiedy coś powtarza się wielokrotnie. Goebbels mawiał, że „kłamstwo wiele razy powtarzane staje się prawdą”… Nawet kłamstwo, a co dopiero zjawisko, które ma pewne znamiona prawdy! Jest tyle innych słów, którymi możemy określać spowolnienie w gospodarce. A w ogóle mniej o tym mówić, bardziej skoncentrować się na działaniu. W jaki sposób próbuje sprzedawać handlowiec, któremu w głowie dźwięczy to słowo? Z mniejszą pewnością siebie, nieśmiało… Nic dziwnego, że może mu to gorzej wychodzić. Jak będzie zachęcał potencjalnych klientów agent ubezpieczeniowy, kiedy podświadomość naładowana jest negatywnymi informacjami o ich sytuacji materialnej? Bez przekonania i… rzadziej. A konsumenci, czy nie zaczną raptem oszczędzać? Niby w ich kieszeni wiele się nie zmieniło, ale wiadomo co to będzie? W ten sposób faktycznie możemy ściągnąć na siebie poważny problem.
Jack Welch długoletni prezes General Electric w swojej książce „Winning znaczy zwyciężać” mówi, że zarząd firmy powinien jak najciszej i najspokojniej radzić sobie z kryzysami. Nie rozpowiadać o nich na lewo i prawo, tylko działać. Czy chociaż trochę podobnie nie może być w państwie? Może dziennikarze mogliby kibicować tym, którzy radzą sobie znakomicie, a politycy, skoro zrobić nic nie mogą, niech milczą.
Chiński znak słowa kryzys ma dwa znaczenia – zagrożenie i szansa.
I to jest cała prawda! Rozumiem, że Chińczykom kryzy niestraszny. A przecież to oczywiste, że w słowie tym mieszczą się te dwa pojęcia. Każdy z nas mógłby zrobić listę pozytywnych zachowań czy szans jakie niesie każde zawirowanie w gospodarce. Może warto to zrobić, żeby włożyć do podświadomości bardziej pozytywny program.
Są tacy, co głośno występują przeciwko manipulowaniu słowami i używaniu ich do politycznych potyczek. Sprzeciwili się ciągłym rozmowom o kryzysie. Studenci krakowscy protestują.
Powstała strona http://www.antykryzysowi.pl/, na której można do nich dołączyć. Mój głos jest 2141. Zachęcam wszystkich do odwiedzenia tej strony i – jeśli myślicie podobnie – do dołączenia do osób protestujących. To już zaczyna działać. Dziś odwiedził mnie dziennikarz Polskiego Radia i rozmawialiśmy o nadużywaniu słowa kryzys i o manipulowaniu nim dla własnych celów. Wiem, że rozmawiano na ten temat z wieloma znanymi osobami. Raczej wszyscy są przeciw… W sobotę będzie się o tym mówiło w radiu. Ale – uwaga – już w innej tonacji! I o to chodzi. Kiedy politycy i dziennikarze zorientują się, że nie podoba nam się ich język, że jesteśmy ludźmi myślącymi i nie lubimy, kiedy się nami manipuluje, może zaczną inaczej podchodzić do swojej pracy. Bardziej pozytywnie! Jest szansa, że ockną się również politycy!
Możemy zmieniać świat, możemy zmieniać wszystko to, co nam się nie podoba. Trzeba tylko zacząć. Młodzi ludzie z http://www.antykryzysowi.pl/ coś zaczęli. To miód na moje serce.