Dziś nieco żartobliwie, ale tylko nieco! Od pewnego czasu staram się wprowadzać do mojego życia pełną ufność w najmniejszych nawet sprawach. Oddaję sprawy w ręce Opatrzności. Robię to z całą świadomością, iż wygląda to dziwnie… ale najczęściej dzieje się dokładnie tak, jak bym tego chciała. Dziś miałam taką sytuację… Osoby mało odporne na opowieści oderwane od tego, co wiemy o życiu, niech nie czytają dalej.
Moja nowa lodówka, wymieniona dwa miesiące temu nagle przestała działać. Dowiedziałam się o tym będąc jeszcze w piżamie, chciałam wyjąć z zamrażalnika chleb na śniadanie. Okazało się, że chleb jest już rozmnożony, zamrażalnik wypełnia woda, a sytuacja nie jest dobra i zdecydowanie wyciąga mnie z mojej strefy komfortu. Tak, z komfortu wyciąga, ale nie wpadam w takich momentach w panikę, nie przerażają mnie też te sytuacje i nie budzą we mnie złości ni gniewu. Zawdzięczam to świadomej pracy ze sobą w kwestii wyboru emocji. Dziś to dzieje się już spontanicznie, nie muszę nawet niczego świadomie wybierać. Jednak niejedna osoba mogłaby się zdziwić temu spokojowi. Zamrażalnik wypełniony był porcjami kurzych piersi i udek bez kości oraz porcjami łososia. Wszystko było miękkie. Moje ulubione lody przybrały postać koktajlu. W lodówce w temperaturze ponad 10 stopni leżały kawałki wołowiny, na szczęście posolone. Dziś miałam zrobić z nich bitki.
Spokojnie – to moje hasło w sytuacjach, w których nie zawsze łatwo o spokój. Teraz, kiedy to piszę, zdałam sobie sprawę, że nawet nie potrzebowałam tego słowa.
Oczywiście najpierw działania ratunkowe. Kurze kawałki z warzywami wylądowały w wielkim garze. Będzie rosół. Kiedy pogotuję je długo, może być całkiem dobry. W głowie pojawia się myśl, że trzeba zadzwonić do córki, żeby przyszła i wzięła część tego rosołu dla siebie.
Rybę upiekę i będzie do jedzenia na zimno. Mogę zrobić jakąś pastę. Bitki także wytrzymają ze dwa dni bez lodówki. Też podzielę się z Magdą. Na szczęście dzień nie jest upalny. Zresztą, przecież jak tylko minie 9.00, zawiadomię administrację budynku. Może dostanę jakąś zastępczą lodówkę. Ale zaraz, zaraz przecież to jest nowiutka lodówka. Może coś się stało, co mogę sama zreperować… No z cudowną pomocą. Odsunęłam lodówkę od ściany. Wyłączyłam z prądu i włączyłam na nowo. Termostatem także poruszałam. Kopnęłam… bez złości.
Przyszło mi do głowy: Let go, and let God. Dziękuję za to, że moja lodówka działa. Natychmiast zrobiło się nie tylko jeszcze spokojniej, ale poczułam też pewność, że będzie dobrze. Mimo iż nie słyszałam, aby lodówka działała, utrzymywałam w sobie tę pewność. Krzątam się spokojnie koło rozpakowywania kawałków łososia, mycia i osuszania… I nagle: Działa. Zaczęła działać. Znowu podziękowałam z radością. Co pewien czas sprawdzałam temperaturę i wyraźnie zaczęła spadać. Cudownie. Na poziomie fizycznym po prostu coś zadziałało, jasne. Ale jaka była przyczyna? Oczywiście, że Wszechświat nie zreperował mi lodówki, ale… Ech, nie ma się co zastanawiać. Wiedziałam, że jak uporam się z pichceniem, napiszę o tym… I napisałam. Ciekawa jestem, jak to odbieracie. Dla współczesnego człowieka taka postawa nie jest specjalnie łatwa do zaakceptowania. Szczerze powiem, że sama zastanawiałam się czy podzielić się tym z innymi.
P.S. Dla jasności:
– drzwi nie były otwarte, bo lodówka nie pracowały obie komory
– nie było przerwy w dostawie prądu
– termostat nie był przesunięty
Dzień dobry w poniedziałek z IMO :)
A ja dziękuję , że Pani napisała Pani Iwonko … Dążę do takiego spokoju :)
Może Wszechświat nie naprawił lodówki , ale podpowiedział którą nogą dać motywującego kopniaka do działania :)
” Dla współczesnego człowieka taka postawa nie jest specjalnie łatwa do zaakceptowania ” – dlatego ja nie dzielę się już ze wszystkimi tym wszystkim czego się uczę co mnie zachwyca . Trochę to smutne , kiedy się jest na innym poziomie niż znajomi , przyjaciele… czasami dziwnie patrzą :) , udają zainteresowanie :( , kiedy próbuję podpowiedzieć , że można inaczej , że może być lepiej …i słyszę ,” że tego nie da się zmienić …bo tak miała i matka i babka ” i tu to tylko tabletki pomogą :) to odpuszczam – ich wybór .
Nauczyłam się mówić i podpowiadać tym , którzy widzą zmiany w moim życiu i są ciekawi jak doszłam do tego . Taka mnie refleksja naszła po przeczytaniu :) dziękuję
Droga Pani Violu. ❤️ Tak, chciałam pokazać spokój i budowanie pozytywnych wibracji. To wiele zmienia, czasem wszystko. A jak to się dzieje? Nie wiem.
Myślę, że faktycznie trzeba ważyć słowa. Czasem mówiąc coś można odnieść odwrotny skutek. Nie zawsze ktoś jest przygotowany, aby usłyszeć to, co mu chcemy przekazać. Wiele osób jeszcze się nie obudziło, jeszcze nie wiedzą jaka człowiek mam moc. I do nich raczej inspiracja nie trafia.
Ja także staram się pisać i mówić tak, aby raczej zachęcać do czytania i poznawania siebie. Sama nie wszystko rozumiem, ale wiem, że jeśli się wierzy, zaufa i potrafi utrzymywać pozytywne wibracje dzieją się cuda. Dziękuję za czytanie i komentarze. ❤️
Święte słowa Pani Iwonko ..
Właśnie wypadła mi karteczka ( mam ich wszędzie sporo) ze “złotymi myślami IMO”-” Potrzebujemy pokory przy radzeniu innym jak mają żyć , ale też rozwagi przy przyjmowaniu podpowiedzi innych “. to nie przypadek :) ..
Lubię poniedziałki z IMO !
❤️ Ma Pani karteczki z momi zdaniami! To wzruszające. A zdanie ważne.
Nie odpowiem tu na tytułowe pytanie kto naprawił lodówkę, ani też nie ocenię tej historii jako oderwanej:-) Dla kogoś powiedzmy bardziej konkretnego i rzeczowego opisana przez Panią przygoda może być znakomitą lekcją jak zachowywać się w podobnych sytuacjach, jak zachowując spokój skupić się na działaniu i oszczędzić sobie strat, w tym wypadku jak nie zmarnować jedzenia i własnej energii:-)
Tak też sobie myślałam. Przyznam, iż byłabym leciutko zaskoczona, gdyby ktoś odpowiedział mi na moje raczej retoryczne pytanie.😀
Dziękuję za kolejny wpis na blogu . 😃 Wspaniałe podejście do sprawy i dla mnie prawidłowe. Bo w sumie co by nam dała złość, gniew , po co marnować nasza cenna energię 🙂 . Czasami wyzwaniem jest wprowadzić to w doświadczanie, ale to jest takie staniecie z boku i spojrzenie z inna perspektywą. Ja w takich sytuacjach staram się znaleźć pozytywy i wykorzystać ten moment, choć są i takie, gdzie jeszcze to nie działa.. Jeszcze jak dziś pamiętam przypalony od świecznika laptop i moją reakcję o jaki ładny wzór na klapie się zrobił 🙂. Pięknie, że dzieli się Pani z nami tym doświadczeniem i uczy, że w każdej podobnej sytuacji można zmienić swój sposób postępowania i reakcji. Dziękuję ❤️❤️ jeszcze raz bardzo się cieszę , że wróciła Pani do pisania bloga .
Dziękuje Pani Agnieszko. No ten wzór na laptopie to też byłby dobry temat na felietonik.😀❤️ Cudowne.
Najpierw kilka słów dot. zaproszenia lodówki do działania. Cieszę się po pierwsze, że świadomie kreuje Pani swoją rzeczywistość korzystając z prawa przyciągania, po drodze wykorzystując holograficzną koncepcję naszej rzeczywistości. Jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że ma Pani w sobie tę otwartość, by pisać na swoim blogu o tym, co może dla wielu Czytelników jest jeszcze na pograniczu Czarnoksiężnika z Krainy Oz i halucynacji po środkach podejrzanego pochodzenia. Zdarzenia z rodzaju tego z lodówką są od lat częścią mojej rzeczywistości: samochód „daje się” sprzedać, kiedy wpadam na pomysł, by go o to poprosić, a komputer nagle „przypomina sobie”, by działać, kiedy go z czułością pogłaszczę (tak, wiem, że brzmi zabawnie). Materia nieożywiona jakkolwiek zawsze będzie dla mnie na drugim miejscu za jej ożywioną siostrą, ale z moich doświadczeń wynika, że najwyraźniej energia naszej intencji dociera również do cząstek elementarnych lodówki czy auta. A Opatrzność, cóż, wyglada na to, że chętnie wspiera tę komunikację. A na zakończenie kontekst mojego zajrzenia na Pani blog. 7,5 roku temu od mojej koleżanki Moniki dostałam Pani książkę na 40-ste urodziny. Do „Trenera Osobistego” wracam co jakiś czas i dzisiejszego wieczoru zasiadłam z Pani książką ponownie do stołu, by podumać trochę i po luzie wakacyjnym wprowadzić w moją codzienność więcej uporządkowania. Dobrym drukiem znalazłam adres www Pani blogu and here I am :). Dziękuję, że wnosi Pani wartość i ciepło pozdrawiam z Poznania