Kończę temat afirmacji…

0

Pamiętacie, poprosiłam Panią Martę, żeby wskazała mi zdanie, w którym widzi sprzeczność. I wskazała – uznała, że moje stwierdzenie: Afirmacje nie mają aż takiej siły!(i ten wykrzyknik), może powodować również wątpliwości, co do mocy afirmacji.
Otóż jedno zdanie nie osłabi afirmacji, nawet gdyby istotnie zbudowane było tak, że może to zrobić. W tym jednak wypadku zadbałam o to, by zdanie nie miało możliwości negatywnego programowania. Tu dla afirmacji ważne są dwa słowa: mająsiły. To dobre słowa. Podświadomość nie rozumie słowa nie. Zatem sam przekaz tego zdania działa na logikę, na świadomość a nie na podświadomość. Ponieważ podświadomość nie rozumie i nie przyjmuje słowa nie, warto zamiast słów negatywnych używać pozytywnych z tym zaprzeczeniem – zamiast zły mówić niedobry. Wprowadza to generalnie bardziej pozytywną atmosferę i lepszą energię. Pani Marta, osoba myśląca, ciekawa i dociekliwa napisała mi w liście, że nie rozumie dlaczego podświadomość nie rozumie słówka nie. Ja również nie do końca to rozumiem, ale wszystkie przekazy tak właśnie twierdzą. Może jest tak dlatego, że nie – samo w sobie – nie ma zakresu znaczeniowego, nic nie znaczy, jedynie zaprzeczenie, a to nie jest przecież konkret. Dlatego dla podświadomości po prostu nie istnieje.
Wypływają z tego wskazówki do pracy: trzeba budować zdania z uwzględnieniem tej prawdy. Na przykład w celu zlikwidowania bólu głowy nie można robić afirmacji: nie boli mnie głowa, ale stworzyć ją w wersji pozytywnej, np.: Moja głowa pracuje dobrze, a ja sama czuje się zdrowa.

Skoro wciąż o Waszych, Drodzy moi, wypowiedziach, to odniosę się jeszcze do ostatniej. Smutkiem powiało… Ale cóż?
Właśnie dlatego, że któregoś dnia na drzwiach klatki schodowej może się pojawić nasze nazwisko w czarnej ramce, trzeba żyć radośnie i cieszyć się każdym dniem. Afirmować radość istnienia i piękno świata. Właśnie po to są między innymi afirmacje, żeby nie zużywać więcej energii niż trzeba na osiąganie ważnych rzeczy w życiu, żeby się nie wytężać.
Pedicure fajna sprawa, ale… też kosztuje.
Zdziwiłabym się, gdyby kogoś cieszyły same pieniądze. Cieszy nas to, że jesteśmy doceniani oraz fakt, że za sprawą tych pieniędzy możemy uszczęśliwiać siebie i innych, choćby pedicurem… Jednak rację ma i WPPU i :) (coś mi się zdaje, że wiem, kto się pod tym uśmiechem kryje), że bogactwo to nie koniecznie pieniądze i materia, że potrzebny jest umiar.
Cały mój blog niemal w każdym momencie mówi, krzyczy, szepcze i śpiewa, że umiar jest w życiu potrzebny.. Umiar i harmonia.
Piszę go po to właśnie, by łatwiej było nam do tego dochodzić. Nie chcę jednak, by ktoś mógł choć przez chwilę pomyśleć, że ktoś inny, kto chce zarabiać więcej pieniędzy, lepiej mieszkać, czy zwiedzać świat, nie ma umiaru albo narusza harmonię… Czasami to ci, co tego nie chcą, ją naruszają, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Wszak można od siebie wymagać nie tylko za dużo, ale również za mało;

Język, jakiego używamy i nasze zachowanie to efekt świadomie uwalnianych informacji z dominujących programów naszej podświadomości… choć od czasu do czasu dochodzi do głosu coś, co znajduje się również w głębszych jej pokładach. Analizując wypowiedzi, można byłoby budować sylwetki osób, które je piszą czy mówią. Nie zawsze obraz ten byłby tym, który jest najkorzystniejszy. Zmieniając słownictwo i sposób narracji, możemy zmienić siebie. Pracując świadomie nad podświadomością można pomóc – i sobie i innym ludziom – w osiągnięciu harmonii i dobrostanu. Róbmy to wspólnie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here