Kochać siebie to… II

10

Nikt nie jest mnie w stanie zranić bez mojego udziału

Eleonora Roosevelt

Najdziwniejsze i najbardziej fantastyczny fakt dotyczący negatywnych emocji
to to, że ludzie właściwie je czczą.

Peter D. Ouspensky

Co to znaczy kochać siebie na poziomie emocjonalnym?

Ktoś powiedział, że to dawać przestrzeń dla swoich emocji

 

Tak kochać siebie to znaczy rozumieć swoje emocje, pozwalać im dochodzić do głos i właściwie korzystać z roli, jaką pełnią. Myślę także, że kochać siebie, to także dbać o to, by w naszym życiu przeważały  emocje będące źródłem przyjemnych doznań: radość, przyjemne podniecenie przy wykonywaniu zadań, zainteresowanie,  ciekawość, podziw, czułość, wzruszenie, zachwyt, nawet ekstaza.

 

Znowu  jednak ważne jest, aby nie pomylić miłości dla siebie z jakimś  nieupoważnionym sądem, że mam prawo wszem i wobec oznajmiać w jakim stanie emocjonalnym się znajduję, a także w sposób niekontrolowany ów stan przeżywać.

Taka postawa to nie miłość dla siebie ale niechlujność psychologiczna. Przepraszam za to mocne określenie, ale zależy mi na tym, aby miłość do siebie była właściwie rozumiana: Świadomym siebie i kochającym się człowiekiem mamy być, nie narcyzem ni pewnym siebie nieczułym egoistą.

 

Obawiam się niestety, że pewne teoretyczne podejścia do rozwoju są przyczyną tego, iż niektórzy ludzie są nieco zagubieni w sprawie emocji. Popularne książki na temat psychologii, szczególnie te pisane przez terapeutów, zachęcają do objawiania swoich emocji innym, zapominając, że życie to nie gabinet psychoterapeutyczny, a odbierający je ludzie to nie przygotowani do tego (i opłacani) psychoterapeuci, ale zwykli ludzie, którzy mogą nie wiedzieć, co zrobić z naszymi emocjami.

 

Moim zdaniem świadomy siebie i kochający się człowiek potrafi przeżywać emocje tak,
by wyciągać z nich istotne dla siebie informacje i korzystając z cechy,
która nazywa się proaktywnością, na wejściu zmieniać je tak,
by nie niosły niepożądanych odczuć i nie obarcza nimi innych.

 

Po co afirmować niepożądane emocje?
Po co obwieszczać światu: czuję złość, kiedy zachowujesz się w taki sposób?
Nie lepiej zaraz po odczuciu tej złości zastanowić się dlaczego ją czujemy i podejść do sprawy raczej merytorycznie.
Co ja mogę poradzić na to, że ktoś inny czuje złość?  A nawet jak mogę, to czy po takiej wypowiedzi, będę chciała?
Co innego, kiedy ktoś powie mi dlaczego tak się czuje, może zechcę mu wtedy pomóc, ale najpewniej sam znajdzie odpowiedź.
I proszę mi wierzyć, często rada powinna być następująca: zadbaj o poczucie własnej wartości.

 

Człowiek mający poczucie własnej wartości i do tego proaktywny
rzadziej jest dotykany prze ludzkie zachowania,

a jeśli, to przeżywa je lżej i lepiej sobie radzi, wie co zrobić.

 

Moje osobiste  doświadczenie mówi mi, że kiedy kocha siebie odczuwa zdecydowanie mniej emocji o ujemnym znaku. Zazdrość, gniew, żal, przykrość to emocje zdecydowanie rzadziej odczuwane przez osoby kochające siebie.

Odkąd naprawdę kocham siebie i dbam o swoje potrzeby emocje te pojawiają się zdecydowanie rzadziej i mają słabsze natężenie.

 

Kocham siebie, zatem nie pozwolę innym mnie ranić,
kocham siebie, zatem nie wierzę, aby intencją innych było ranienie mnie, a jeśli tak… tym bardziej im tego nie ułatwię.
Kocham siebie, zatem wiem co mam o sobie myśleć,  przykre uwagi innych mogą być jedynie informacją.
Kocham siebie, zatem kocham innych. Nie wymagam od nich cudów, rozumiem, że uczą się – jak ja – życia.

 

Najmniej radzę sobie z rozczarowaniem… ale pracuję nad tym.

 

Miłość dla siebie to rozumienie,
że wszystkie emocje są właściwe jako takie.

 

Jednak  nasza reakcja na to, co czujemy, może nie być właściwa.  Jeśli kocham siebie, to staram się spokojnie odczytać informację, jaką niesie mi emocja. Nie wyrzucamy sobie na przykład, że czujemy zazdrość, tylko zastanawiamy się dlaczego ją czujemy i jakie informacje z tego dla nas płyną. Co możemy z tym zrobić. Jak zadbać o siebie, o własne potrzeby, aby nie odczuwać takiej emocji? Kierujemy ją wówczas na to, co jest w naszym zasięgu i co jest dobre.

Jeśli zazdroszczę komuś dobrej pracy, zastanawiam się co jest w mojej takiego, co warto zmienić i na tym się skupiam, nie na tej osobie i na mojej emocji.

 

Kocham siebie, zatem nie chcę długo przezywać przykrych emocji.
Kocham siebie, zatem dążę tez świadomie do tego, by mieć jak najwięcej przyjemnych emocji. Uważam co czytam, co oglądam w kinie czy telewizji. Nie poddaję się przykrym emocjom bez sensu.
W taki  sposób kieruję swoim życiem, zarządzam sobą w czasie i szukam właściwej pomocy.

 

ZADANIE:

Dziś przyglądamy się emocjom. Czy sposób, w jaki je przeżywamy, wskazuje na miłość dla siebie? Jeśli nie, tym chętniej sięgniemy do kolejnych wpisów, które pomogą nam w sobie tę miłość budować.

 

 

 

10 KOMENTARZE

  1. A jak się wzruszam na filmie to jest dobra emocja? Bo od niektórych momentów się robi smutno, a to w sumie takie dobrowolne oddawanie się złym emocjom (bo smutek raczej nie jest dobry?)…

    • Pani Karolino! ja mam podobnie. ale ktos kiedys powiedzial ze w kazdym smutku mozna znalezc cos pieknego. przepraszam ze pisze bez polskich liter. pozdrawiam

    • Wzruszenie to dobra emocja. Pisalam wcześniej o tym. smutek takze trzeba rzeżywac, ale nie fundowac go sobie niepotrzebnie, nie zapadać sie w niego. Piszę o tym, ze jesli sie kochamy nie dostarczamy sobie sami takich emocji nieotrzebnie. na przykład ja niektórych filmów programowo ogladam, nie chcę cierpieć albo ogladać zło tworzone prze artystow. mam świadomość tego, które istnieje w życiu. to juz jest dla mnie wystarczająco silne.

  2. Ten wpis w głównej mierze dotyczy inteligencji emocjonalnej, czyli zdolności rozpoznawania emocji i zarządzania nimi (regulowania, wzbudzania).
    Czy rozwijanie inteligencji emocjonalnej jest tożsame z kochaniem siebie?
    Według mnie nie. W moim przypadku wynika to z chęci rozwoju osobistego. Cieszę się, że poznałam też inną perspektywę :) Dziękuję Pani Iwono.
    Co do rozróżniania emocji jestem raczej za podziałem na przyjemne i nieprzyjemne, niż negatywne i pozytywne. Każda emocja jest źródłem informacji o nas samych i dostarcza nam cennej wiedzy.

    • Właśnie tak napisałam. Sama emocja, ale nie zachowanie nią powodowane i nie to, jak się ją przeżywa. Nie jest tylko informacją krzyczenie na kogoś w zlości.
      Mówię o znaku emocji – pozytywnym i negatywnym, ale jednak przezywanie zazdrosci to nie jest jedynie nieprzyjemna emocja :)

    • Nie, nie dotyczy inteligencji emocjonalnej, dotyczy troski o wlasne emocje. inteligencja emocjonalna jedynie się do tego przydaje.

  3. Pani Iwono! Dziekuje za ten tekst dzisiejszy . Ja osobiscie mam problem z emocja jaka jest zazdrosc. nigdy nie odczuwalam jej tak bolesnie jak kilka dni temu na widok slubnego zdjecia jednej z moich dawnych wakacyjnych znajomych. Wiedzialam ze jest w szczesliwym zwiazku ale nie jestesmy obecnie w kontakcie wiec kiedy dotarlo do mnie to zdjecie, jej partnerskie szczescie uderzylo we mnie falá niechcianej zazrosci. uczucie bardzo niechciane bo przeciez ciesze sie szczesciem dawnej przyjaciolki. jak skanalizowac to uczucie i jak je “przerobic” na “cos pozytywnego”? jest to dla mnie obecnie trudne gdyz jestem na etapie wychodzenia z mojego obecnego zwiazku i bardzo to przezywam emocjonalnie ale duzo czytam pani tekstów i one pomagajá tylko niestety emocje wracajá jak niechciana zgaga –
    pozdrawiam. Magdalena

  4. To mi sie spodobało jak Pani napisała, ze zycie to nie gabinet terapeutyczny i to tez nie ludzie przygotowani na odbieranie emocji drugiej osoby… chcialabym przezywac wiecej pozytywnych emocjii niz tych przykrych i osobiscie uwazam ze chyba najlepiej zachowac jest balans miedzy emocjami pozytywnymi a przykrymi…zgadzam sie ze dobrze by bylo nie poddawac sie przykrym emocjom bez sensu ale latwo jest powiedziec a trudniej to osiagnac… wydaje mi sie, iz pojawiaja sie w zyciu zdarzenia niezaleznie od naszej woli czy wyboru, ktore wywoluja w nas przykre emocje i chyba najlepszym lekarstwem jest czas…z kazdych emocji nawet tych przykrych mozna cos wyczytac, chca one nas o czyms poinformowac, wiec chyba nie ma co na “sile” ich unikac badz udawac ze ich nie ma albo spychac gdzies gleboko na dno duszy… zwyczajnie dac im przestrzen do zaistnienia… co wcale nie jest latwe…a poza tym zycie nie sklada sie tylko i wylacznie z samych pozytywow i trzeba nauczyc sie radzic sobie zarowno z dobrymi emocjami jak i z tymi mniej milymi…zachowac balans w zyciu…co nie jest takie latwe ale probujemy i uczymy sie:) Sle milosc i swiatlo:)

  5. Mnie bardzo pomaga przyjmowanie rzeczy taich jakimi są i czerpać z nich lekcje, i radość, że mogę się uczyć z tego co mi życie przynosi w darze. Celebrowanie i świętowanie porażek to coś czego się uczę. Chwila zatrzymania i spojrzenia z innej perspektywy dużo daje :))

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here