Kamienie przeszłości – pomniki siły

4

Pani Małgorzata dołożyła do mojego ostatniego wpisu komentarz, w którym pisze, że wyzwaniem dla jej macierzyństwa są kamienie z przeszłości. Pani Małgosiu, a któż ich nie ma… tych kamieni z przeszłości?
Każdy życiorys, nawet wtedy, kiedy wychowują najbardziej świadomi, starający się i wciąż pracujący nad sobą rodzice, ma jakieś kamienie… Czasem swoim ciężarem zatrzymują nas potem na drodze ku lepszemu, albo przeciążają szalę naszych starań na rzecz tych dawnych przeżyć; produkują zwątpienie, niemoc, lęki, złość, czasem agresję;
zwyciężają stare nawyki i paradygmaty myślowe.
Dobrze jeśli wiemy skąd się biorą, ale taki kamień czasami odzywa się w zupełnie niespodziewanym momencie i nawet nie wiemy skąd się wziął. A jak boli! Aż ciśnie mi się analogia do tych… dobrze mi znanych… nerkowych.
Czasem kamienie uderzają z taką siłą, że ludzie z trudem radzą sobie w życiu. Sporo z nich korzysta wtedy z psychoterapii. Nieraz to najlepsze wyjście. Jednak nie zawsze. Żeby wydobyć niechciane kamienie z przeszłości, trzeba bowiem… najpierw ich poszukać. Najczęściej jest to długotrwałe, bolesne i dość często, po odnalezieniu, nie traci swojego znaczenia, co najwyżej je zmienia. Latami wyrzuca się z psychicznego organizmu kawałki rozbijanych kamieni. W końcu ludzie mówią, że przepracowali jakiś problem, jednak w wyniku tej pracy wcale nie widać, by zdobyli więcej siły… Uczą się żyć i być jakby pomimo to, pomimo takiego czy innego doświadczenia. Jest im lżej, ale nie wiem czy lepiej.
Najczęściej nasze kamienie nie potrzebują takiego skupiania się na nich, laserowego rozbijania i bolesnego wydalania. Jest lepszy sposób: skupienie się na sobie, na swojej sile i tym wszystkim, co posiadamy w sobie, a co czeka na rozwinięcie.

Najlepszym sposobem budowania piękniejszego życia sobie i swoim bliskim
jest inwestycja czasu i pieniędzy w siebie,
w uwolnienie własnego potencjału.
Każdy z nas jest pięknym, niepowtarzalnym,
jedynym w swoim rodzaju egzemplarzem człowieka
i każdy ma na tym świecie do zrobienia coś istotnego.
Rzecz w tym, by uczynić z siebie ten piękny model
i znaleźć swoje posłannictwo, wewnętrzny głos.

Nie łatwo zrobić to samemu. Zresztą… nie wiem w ogóle czy się da. Zawsze jest jakiś przewodnik, mentor, mistrz, choćby autor książki. Trzeba bardzo silnej woli i dyscypliny aby samodzielnie robić polecane ćwiczenia, przerabiać fragmenty książek czy nawet zrozumieć czasem niektóre idee. Nie jest łatwo też znaleźć czas. Choć to sprawa ważna, ginie często w natłoku innych zadań równie ważnych a pilniejszych lub nawet pilnych choć wcale nie ważnych. Dlatego organizuje się różne kursy ułatwiające taką pracę nad sobą, zajęcie się swoim potencjałem i przy okazji zrobienie porządku z… kamieniami.

Zapraszam na taki kurs,
na Metamorfozę czyli roczny kokon dla motyli.
Stworzyłam program pozwalający
przez  współpracę i świetną zabawę rozwinąć skrzydła.

Kamienie przestaną przeszkadzać. Stracą swoją rangę lub zamienimy je w pomniki – ślady naszej przeszłości, dowody tożsamości.
Będą pomnikami naszej siły, dowodem na to, że to, co w nas można zawsze z pożytkiem przetworzyć.

Można stworzyć siebie takiego, jakim pragnie się być.

Zdecydowanie łatwiej to zrobić, kiedy nada się temu rangę sprawy ważnej i pilnej czyli takiej która nie tylko jest istotna dla naszego dobrostanu, ale ma określoną datę – termin, w którym się odbywa. Ba, zapłaciliśmy za to i chcemy właściwie zainwestować każdą złotówkę. Lepiej robi się to również w grupie – z innymi chcącymi jeszcze lepiej funkcjonować ludźmi.

Grupy rozwojowe to wspaniałe zespoły, ponieważ ludzie,
którzy biorą w tym udział, to ludzie szczególni.

Nie każdy potrafi zainwestować w siebie czas i pieniądze. Ludzie, którzy gotowi są spędzić ze sobą kilka godzin jednorazowo i potem jeszcze zająć się odrobieniem lekcji w domu, to ludzie z płonącym w środku płomykiem, który czeka na wolność. Nie dla każdego poświęcenie kilkuset złotych w miesiącu bez bolesnej potrzeby jest tego warte.  Co innego, kiedy potrzebny jest psychoterapeuta, lekarz, prawnik, wtedy wydaje się te pieniądze, bo trzeba. A tymczasem często do tej potrzeby doprowadziło właśnie niezadbane życie. Poza tym nie wiemy ile dobrego omija nas w życiu,  tylko dlatego, że nasz niepielęgnowany potencjał usycha.

Przez ostatni rok obserwowałam jak rozkwitają ludzie, którzy zdecydowali się na takie przeżycie. Widziałam nieprawdopodobną energię, ba, synergię, grupy i coraz piękniejsze wkłady poszczególnych osób. To była szkoła trenerów, jednak nie wszyscy chcieli być trenerami. Niektóre z tych osób przyszły po rozwój, po mocniejsze skrzydła, po przygodę. Okazało się, że po drodze znaleźli w sobie… trenera.
Kończymy nasze spotkania. Wiem, że ten rok nie tylko rozwinął charakter i kompetencje psychologiczne Uczestników Akademii ASDIMO, ale również przyczynił się do powstania przyjaźni, rozwinięcia nowych sposobów działania i myślenia.
Dlatego chcę to powtórzyć, w wydaniu skromniejszym – jednodniowym. Nie będziemy uczyć się trenowania innych, ale spotkania te na pewno otworzą drogę do bycia lepszym… w każdym zawodzie, także w zawodzie trenera, do bycia lepszą matką, żoną, ojcem, menedżerem… człowiekiem w ogóle, katalizatorem dobrych zmian.

Zapraszam

https://www.majewska-opielka.pl/dokumenty/Metamorfoza_ASDIMO_Warszawa.pdf

4 KOMENTARZE

  1. Ja tego doswiadczylam.Kamienie uderzyly z wielka sila a ja nie wiedzialam co sie dzieje.Zostala ruina.Zycie potoczylo sie dalej ale ostatnio myslalm czesto o tej mojej ruinie, ktora zostala gdzies daleko. Wczesniej nie chcialam na to patrzec za bardzo bolalo.Ale ostatnio bardzo myslalam o tej mojej ruinie.Jaka szkoda…. Ale wierze ze ruina to dar, droga do przemiany (ostatnio to gdzies uslyszalam ) Z kamieni trzeba zbudowac pomnik ( to do mnie przemawia ) I ruszyc do przodu.Tworzyc siebie…lepiej, pelniej, piekniej.
    Dziekuje za ten wpis!

  2. Oj, rozwinęliśmy sie i zaprzyjaźniliśmy… Cala prawda. Mi ten rok pomógł zrozumieć ze mój rozwój dopiero się rozpoczął i ze to jest naprawdę fantastyczne .Zrozumiała i pogodziła się z tym również moja ‘dość niecierpliwa i lubiąca widzieć natychmiastowe efekty’ natura, a to jest juz milowy krok.
    Kamienie z przeszłości niech sobie leża gdzieś tam na dnie, bo tych nowych kamieni jest u mnie coraz więcej.A ze wybieram je świadomie sa one zdecydowanie piękniejsze ,takie kolorowe i szlachetne ,ze az przyjemnie je zbierać.

  3. Sylwia, Sylwia nie wiem co ta natura jeszcze by chciała. Ja widzę wspaniałą kobietę, pełną wiary w siebie i robiącą rzeczy, o których jeszcze kilka miesięcy temu nie myślała, że robić będzie. zapytaj inne osoby jak Cie widzą. A kamienie – te z przeszłości, to nawet oprawić można – takie oszlifowane – powiesić… albo innym pokazywać i podpowiadać, jak dojść do takiej samej pozycji. Ja jestem z \Ciebie dumna jak paw! :-)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here