Jedno pytanie

20


Nie powinniśmy oceniać ludzi
na podstawie ich szczytowych osiągnięć,

ale na podstawie drogi  jaką zrobili od momentu,
w którym zaczynali.

Henry Ward Beecher

 

Nie świat trzeba zmienić, trzeba zmienić siebie.

Miguel Ruiz

 

Wczorajszy tytuł to dwa pytania. A dziś mam jedno. Jedno ale niezwykle ważne. Będzie to jednocześnie zadanie.

Bardzo proszę, niech Państwo odpowiedzą na pytanie:

 

Co może stanowić przeszkodę w rozwoju?

 

Dlaczego nie wszyscy przejmują świadomą kontrolę nad własnym rozwojem, mimo, że dociera do nich taka wiadomość… że można?

Będę wdzięczna za odpowiedzi. Może będę mogła pomóc w tych wyzwaniach. Może znajdę jakieś wsparcie dla tych, którym to nie wychodzi.

 

ZADANIE:

  • Proszę odpowiedzieć na to pytanie…w komentarzach. Wszak inaczej się nie dowiem.

 

20 KOMENTARZE

  1. Lenistwo- wygoda , przez lata zyłem w sród ludzi którzy maja wieczyste żale i protensje do wszystkich do wszystkiego o wszystko . Rozmowy , tłumaczenia przykłady a oni i tak wiedza swoje i nie znalazłem słów ani mozliwosci do przekonania , do zmian jakich kolwiek. I tak jest i tego nie da sie zmienic. Poznałem Pania i Pani nauki. Zmieniłem sie ja i pozegnałem towarzystwo. Przyznaje poddałem sie ale nie widziałem sensu walki.

  2. Przeszkode w rozwoju moga stanowic czynniki zewnetrzne jak i wewnetrzne. Zewnetrzne – nieprzychylnosc szefa czy organizacji, ograniczenia finansowe tejze organizacji, ja na przyklad nie jestem wysylana na szkolenia bo ponoc “to nie dla mnie”, sama musze finansowac te kursy na ktore chce isc i dodatkowo wziac urlop na nie. Innym czynnikiem zewnetrznym jest inna narodowosc – jako ze mieszkam i pracuje za granica jestem czesto postrzegana jako ” tylko Polka” ktos kto zupelnie zie nie liczy. Pomimo swietnego jezyka i prawie braku tak zwanego “akcentu”, pomimo wiedzy i doswiadczenia, jest mi trudno uzyskac tzw
    “rejestracje” do wykonywania mojego wyuczonego i ukochanego zawodu – a to wlasnie boli, ze ciagle jest sie szczebelek nizej niz byc powinno.
    wiem jednak ze bede walczyc az uzyskam to, co mi sie nalezy , i bede tam gdzie byc chce.
    wewnetrzne przeszkody to te na ktore mamy wplyw i to co mozemy zmienic. Wspomniane juz lenistwo , u mnie czesto polaczone z brakiem wiary w siebie, wystepuje na zmiane z okresami “walki” i okresami “robienia list” czyli tak zwanej mobilizacji….. dluga droga przede mna …… przydalyby sie jakies podpowiedzi jak to wszystko ogarnac dla osiagniecia satysfakcji i kontynuacji rozwoju .. pozdrawiam

  3. przeszkodą w rozwoju u mnie jest brak wiary w to że moze się coś zmienić na lepsze, mam już 31 lat, pracuję w księgowości od 3 lat w dużej firmie, mam nudną pracę, wykonuję jakiś wycinek, nie ma tu szans na rozwój, każdy tu zajmuje się swoim wycinkiem pracy, zarabiam 3200 na rękę, żaden pracodawca nie zapłaci mi więcej bo nie mam doświadczenia w księgowaniu całych spółek, a jak czlowiek stoi w miejscu to ma wrażenie że nie żyje, ze to jakaś wegetacja, najgorsze jest poczucie ze nie za bardzo widzę wyjście

    • “Mam już 31 lat” :)))
      Powinnaś napisać “mam dopiero 31 lat” ! Ja w każdym razie chciałbym mieć tyle.

      Pomyśl o zmianie pracy do mniejszej firmy, gdzie z konieczności musiałabyś zająć się szerszym spektrum niż wycinek paru kont.
      A ja mam jeszcze inny pomysł: idź do jakiejś firmy i powiedz że będziesz u nich pracować za pół darmo wieczorami. W ten sposób Ty zdobędziesz doświadczenie a oni pracownika na pół etatu. Jeśli masz takie możliwości czasowe – mam nadzieję że rozumiesz samą idęę, proporcje czas-płaca są drugorzędne.

      powodzenia, nie poddawaj się !

  4. Uważam, że poważną przeszkodę w rozwoju może stanowić lęk przed sukcesem. Obserwuję, że ludzie, których pytam o rozwój osobisty i czasami nawet podsuwam artykuły, książki nie chcą się rozwijać, bo uważają, że jak przystaną chwilę w tym pędzie życia to paradoksalnie “oszaleją”. Łatwiej im nie myśleć nad sobą, nie zastanawiać się, nie drążyć. A jeśli już ktoś to robi to widzę, że czasem boi się efektu pracy nad sobą (co powiedzą inni, partner, znajomi, szef, itd…). W moim przypadku przed rozwojem osobistym największą przeszkodą dla mnie byłem ja sam, bo w pewnym momencie musiałem się spotkać z samym sobą i wyjść ze strefy komfortu. To bolało. Myślę również, że przeszkodą w rozwoju czasem niestety może być najbliższa dla nas osoba (ja tak miałem). My rozwijając się zmieniamy, ona nie chce i tkwi wciąż w tym samym miejscu mimo naszych starań. W pewnym momencie po prostu jest nam nie po drodze… Przy okazji dzisiejszego tematu ciśnie mi się na usta cytat ojca de Mello “Obie rzeczy – zarówno to, przed czym uciekasz, jak i to, za czym wzdychasz – są w tobie”. Pogodnego dnia :)

  5. Przeszkodą w rozwoju jest zniechęcenie się do dalszej pracy nad sobą. Pojawia się ono najczęściej wtedy, gdy nie widać żadnych efektów podjętych działań. Wtedy zastanawiam się, czy to co robię ma sens. Staram się jednak nie wypadać z rytmu. Mój cytat, który mam powieszony na monitorze od stycznia tego roku to “Jesteś tym co w swoim życiu powtarzasz. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem” -Arystoteles.

  6. “Największe ograniczenia mamy we własnej głowie”.
    Przede wszystkim ogranicza nas wiara że zmiana jest możliwa. Jeśli już będziemy w to wierzyć – mniej lub bardziej – to będzie to możliwe, tylko albo szybciej, albo później – w zależności od naszego zaangażowania.
    Daleki jestem od twierdzenia że wszystko jest możliwe. Człowiek 50 letni mieszkający na wsi z wykształceniem zawodowym – nie ma szans na zostanie prezesem w jakiejś firmie. Ani dyrektorem. Na wszystko w życiu jest określony czas, jeśli go przegapimy – to trudno jest go nadrobić. Ale ten sam człowiek ma możliwość rozwinięcia swojego gospodarstwa w przynoszące zyski i dające zadowolenie.
    Jak już ktoś pisał: ograniczaja nas czynniki wewnętrzne (nasza psychika) i zewnętrzne (otoczenie). Te pierwsze ograniczają znacznie bardziej. Bo jeśli my chcemy zmiany i robimy wszystko co możemy żeby ją osiągnąć, to w znacznej większości przypadków to osiągniemy.

    Z zewnętrznych: najbliżsi mogą bardzo ograniczać, jak pisał Krzysztof i Patryk. Słyszałem nawet wypowiedz w Radio Plus (Mistrzowska Akademia Miłości) że jeśli jedno z małżonków się zmienia i chce tego, a drugie zostaje tam gdzie było – to często takie małżeństwa się rozpadają, bo to pierwsze po jakimś czasie jest w zupełnie innym “miejscu” – ale samo, tego drugiego tam nie ma.
    Wydaje mi się że niestety do rzadkości należy pomoc współmałżonka, że zwykle jest brak pomocy, opór, zniechęcanie, a co najmniej – duży brak zrozumienia.
    Możemy mieć też problem jeśli bardzo chcemy i się staramy, ale źle to robimy: złe metody, zły plan. Niektórych rzeczy nie uda się osiągnąć jednym krokiem. Czasem lepiej podzielić to na mniejsze – łatwiejsze do osiągnięcia. Jak z bieganiem: nie da się przebiec maratonu od razu, trzeba najpierw 5km, 10, 20 i na koniec 42km.

    Moje typy na największe ograniczenia: wiara w to że to możliwe, współmałżonek.
    Mając te 2 rzeczy po swojej stronie mamy dużą szansę na sukces :)
    Ale i bez współmałżonka się da, tylko jest to czasem droga przez mękę. Czasem musiałem stawiać “na swoim” bez kompromisu – skoro próbowałem osiągnąć porozumienie i się nie dało.
    Bez wiary w to że to co chcę osiągnąć jest możliwe (1szy warunek) – nie byłbym tak stanowczy.
    Powodzenia i nie poddawajcie się i Panie i Panowie :)

  7. Brak cierpliwości, brak zauważania małych sukcesów, które będą motywować do dalszego działania. Przyzwyczajenie do wykonywania tego co juz poznane i tym samym łatwe. I w moim przypaku lęk przed konsekwencjami zmian, czyli np stylu życia i jego wpływu na domowników. Ale staram się wychodzić poza sferę spokoju.

  8. Bardzo dobre pytanie dziś postawione :) Właśnie przechodziłam ostatnio mały kryzys osobowości. Wiele rzeczy naraz zaczęłam zmieniać i ludzie to zauważyli, usłyszałam komentarz: “Nie lubię tej wersji Ciebie teraz wolę tą starą Agnieszkę”. Moim ograniczeniem, jest otoczenie, z siebie daję wiele i ciągle “podciągam” do góry. Mam swój plan i działam/zmieniam, lecz gdy przychodzi małe załamanie, to potrafię wpaść w jeszcze większe, gdyż otoczenie ludzi, których mam na co dzień to ciągłe narzekanie, jak to jest źle. Jakiekolwiek tłumaczenia i propozycję wpłynięcia na tych ludzi obija się jak “grochem o ścianę”, ale i tak nie poddaję się!!! Otoczeniu zwracam uwagę mówiąc: “co Ci daje narzekanie? buduję Cię to?” Wtedy zapada błaga cisza.
    Moim wewnętrznym ograniczeniem jest wątpliwość, czy ja dam radę i skąd wezmę na to energię by ciągnąć autobus dalej. Polecam audiobook: “Autobus energii” – to daje power’a :D

    Życzę Wam wytrwałości i cierpliwości w dążeniu do celu.

  9. Ja miałam bardzo dużo szczęścia ponieważ mój współmałżonek zmienia się razem ze mną – czasami się zastanawiam czy potajemnie nie zagląda na Pani bloga, chociaż oficjalnie deklaruje że tego nie robi :) Zauważyłam niestety, że w moim wypadku jest tak, że intensywnie pracuję gdy coś mi dokucza dotkliwie. Gdy jest mi dobrze w życiu to spoczywam na laurach i nie pracuję dalej. A przecież mogło by być lepiej. W czas jaki poświęcałam na czytanie i bycie ze sobą zaczynają wkradać się jakieś pilne obowiązki, a rano wolę pospać dłużej. Praca nad sobą przestaje być priorytetem. Dzieje się tak aż do momentu gdy starcza mi energii. Reflektuję się dopiero że się „opuszczam” gdy zaczyna mi brakować cierpliwości, gdy czuję się zmęczona. Wtedy wracam do czytania i odrabiania zadań domowych :)

  10. Według mnie przeszkodę w samorozwoju stanowi brak nawyku i szerokiej świadomości, że można pracować samemu ze sobą nad samym sobą.

  11. Moją przeszkodą w samorozwoju jest szybka utrata motywacji. Jednego dnia jestem pełna zapału i wierzę, że wszystko się uda, kolejnego zupełnie odwrotnie. Najgorsze, że mam świadomość do czego dążę i co chciałabym osiągnąć ale zarazem brak mi argumentów, że warto codziennie nad sobą pracować.

  12. Moją przeszkodą w samorozwoju jest niewiedza w którym iść kierunku… I zamiast iść do przodu stoję w miejscu i nie wiem w którą drogę mam skręcić. Skończyłem jedne studia, później szukałem po nich 2 lata pracy i się sparzyłem. Doszedłem do wniosku że to jednak nie do końca dla mnie, to nie jest tak pięknie jak mi się wydawało w tym zawodzie. Teraz sam nie wiem co chciałbym robić i przez to mam problem z wyborem drogi. Nie czuję wewnętrznej motywacji. Nawet jak czymś zaczynam się zajmować, to po pierwszych trudnościach zastanawiam się czy to jest dla mnie, bo jak człowieka cieszy to co robi to żadne trudności mu nie sprawiają problemu (sam kiedyś tak miałem), a w moim przypadku (obecnie) czasami już nie mam siły zmagać się z problemami. Chyba w tym jest problem że chciałbym już coś umieć, coś potrafić, do czegoś się nadawać, mieć własna firmę jak większość moich znajomych po zawodówce/technikum, a nie chodzić i błagać ludzi żeby mnie przyjęli za tysiąc złotych przy robieniu byle czego.
    Jestem świadomy tego że mogę się rozwijać, ale czuję jakąś wewnętrzną blokadę, że jestem nikim bo nie potrafię odnaleźć swojego miejsca. Może to też przez wstyd wpojony w domu że “po studiach to będziesz kimś”, ale czuje się jakbym był nikim.
    No i mam podobną sytuację jak Krzysztof w pierwszym komentarzu. Również moi rodzice to ludzie którzy mieli zawsze pretensję o wszystko i do wszystkich. Na pewno coś z domu wyniosłem i teraz nawet nie zwracam na to uwagi i pewno sam tak nieraz postępuję.
    No i wszystko to sprowadza się chyba do jednego, niskiego poczucia własnej wartości, które jest takim “perpetuum mobile”. Stoję w miejscu i nic nie robię bo się boję “czy to będzie to”, a jak nic nie robię to się czuję jeszcze gorzej i koło się zamyka.
    Trochę może za dużo nawrzucałem wszystkiego, ale pisałem to co mi do głowy pierwsze przyszło, czyli widocznie to co mnie najbardziej boli.

  13. Dzień dobry
    Pani Iwono, to pytanie akurat jest dobre dla mnie w tym momencie życia, w którym jestem. I muszę się głęboko zastanowić, co mnie ogranicza. Bo, że w tym momencie mam jakąś niemoc to wiem. Po prawie 3,5 roku leczenia białaczki wróciłam do tzw. ‘normalnego’ życia. I w tym momencie ja nie wiem co chcę robić konkretnie.
    W czasie leczenia byłam ‘na haju’ emocjonalnym. Czas leczenia wykorzystałam na swój rozwój (nazwę to patetycznie) ‘duchowy’, na pracę nad sobą, rozliczenie się z pewnymi wydarzeniami z przeszłości. I chyba ten czas, ten spokój był mnie potrzebny na takie ‘dogłębne zajęcie się sobą’.
    I jeszcze jedno w celu wyjaśnienia, leczenie, chorobę zniosłam dobrze pod względem psychicznym.
    Natomiast teraz wpadłam w ‘lekki dołek’, po części wynikający z tego, że nie wiem co chcę dalej i rozczarowania sobą oraz życiem, tzw. ‘normalnym’ życiem. Nie mogę skonkretyzować tego co chcę teraz.
    Chciałabym, aby to co robię było bardziej nastawione na pomoc ludziom, taką bardziej namacalną. Mnie nie interesują już ‘fajerwerki’ w życiu, ani wspinanie się po drabinie szczebli w karierze zawodowej. Chcę i zawsze chciałam być dobra w tym co robię, być osobą merytoryczną, specjalistą w tym co robię. I przed chorobą w tym co robiłam, byłam już dobra. Zapomniałam już swoją działkę, w której wcześniej pracowałam i nawet za bardzo nie chcę do niej wracać. A niestety nie mam pomysłu na siebie na dalej.
    Na razie trwam tak jak trwam. Pracować będę na końca grudnia. A potem nie wiem. Nie wiem co mam wymyślić.
    A fakt faktem choroba nauczyła mnie, żeby za bardzo nie wybiegać w przyszłość, a przynajmniej nie przywiązywać się do planów.
    Trochę przy długi post, a i tak pokrótce wyjaśniłam co mnie gnębi. Bo mam jeszcze kilka innych rozterek egzystencjalnych, a może lepiej by powiedzieć, że miałam, bo na część ‘problemów’ już sobie odpowiedziałam.
    Być może na pierwszy rzut oka nie odpowiadam na zadanie przez Panią pytanie, jednak związane z powyższym wpisem.
    Pozdrawiam
    Justyna
    PS. Bardzo dziękuję Pani za tego bloga. Z niektóre wpisy ‘stawiają kropkę nad i’ moim przemyśleniom. Spinają je w jakąś całość. Gdzieś jakieś myśli mnie krążą po głowie, a dzięki Pani wpisom doznaję ‘olśnienia’. Z częścią bardzo się identyfikuję. Niektóre zmuszają mnie (i dobrze) do głębszego przemyślenia. Po prostu Pani blog pomaga mnie w pracy nade mną.

    • Skoro przeszłaś białaczkę to może pomyśl czy możesz pomagać innym chorym.
      “Dobry przykład to połowa kazania” – jak mówi przysłowie. Ty żyjesz, o ile bardziej Twoje słowa dadzą siłę do walki i nadzieję niż słowa lekarza (ma Pan/Pani duże szanse).
      Wiesz jak to jest, czy to boli, co się czuje. Dla chorych może to być 10 razy lepsze niż lekarz, ksiądz, psycholog.

      A ile radości można mieć samemu z pomagania innym. Na przykład dzieciom.
      Jak to zrealizować – porozmawiaj z fundacjami czy hospicjami. Niestety nie orientuję się czy jest szansa się z takiego zajęcia utrzymać….

      powodzenia!

      • Myślałam o tym. Póki co udzielam się w e-wolontariacie, jak i również w fundacji.
        Nie chcę za dużo się rozpisywać. Z takiego doświadczenia jak e-wolontariat, gdzie jednak nie ma bezpośredniej konfrontacji z emocjami, a jest tylko słowo pisane często trudno jest pomagać i po dłuższym czasie czuję ‘przesyt’. Nie chcę, aby mnie źle zrozumiano, ale w tym doświadczeniu wielu towarzyszą silne emocje i jednak trzeba podejść do tego z dystansem, dlatego, że można się ‘wypalić’. Ja cały czas tam się udzielam, ale na krótką chwilę musiałam odpocząć od tego.
        Pomagam tak jak pomagam, na razie na tyle na ile potrafię (mała uwaga jest taka, że chcą zlikwidować wolontariat w szpitalach i hospicjach).

        Moim ograniczeniem medycznym jest obniżona odporność.

        I jak Pan dobrze wspomina nie mogę zapomnieć o zarobkowaniu.

        Być może to wszystko brzmi jak ‘wykręty’.
        I chciałam dodać do swojego obrazu jeszcze to, że moją pasją jest fotografowanie. Jednak daleko mnie to tego, abym mogła zająć się tym zarobkowo.

        Arturze, dziękuję za odpowiedź.
        Pozdrawiam

        Powstał i tak przy długi post, ale i tak powiedziane zostało bardzo pokrótce.

  14. Przeszkodą w rozwoju może być brak motywacji albo nie umiejętność właściwego sformułowania pytania “jak” lub “dlaczego”
    Powiedzmy, że chcę coś zmienić, ale jeżeli jestem ślepa od zawsze lub od tak dawna , że już nie pamiętam jak to było kiedy jeszcze wdziałam to tak naprawdę nie wiem co zrobić aby odzyskać wzrok. Nie wiem czy warto choć słyszę, że podobno tak, nie wiem też od czego zacząć i albo szukam po omacku , albo wogóle nie podchodzę do tematu. Czasami aby podjąć temat rozwoju musi pojawić się stosowny bodziec, który sprowokuje nas do takich poszukiwań. Wiele osób, które znam po prostu nie widzi powodu do zmian.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here