W konfrontacji strumienia ze skałą, strumień zawsze zwycięża
nie przez swoja siłę, ale przez wytrwałość.
Budda
Nie mówię o motywacji jako ogólnym poziomie energii wystarczająco wysokim, by w ogóle działać i …żyć. Mówię o zwiększaniu motywacji do zrobienia określonej rzeczy, wykonania konkretnego zadania, przeprowadzenia akcji czy szeregu działań zakończonych pożądanym efektem.
Motywacja sprowadza się do pracy z emocjami,
jednak człowiek jest całością,
zatem każdy z obszarów ludzkiego funkcjonowania jest w to zjawisko zaangażowany:
ciało, emocje, intelekt i duch.
Warto też pamiętać, że człowieka motywuje antycypacja czyli oczekiwanie sukcesu i pamięć o sukcesach przy wcześniejszych działaniach. Trzeba dążyć do tego, by było to w nas obecne na tyle, na ile jest możliwe.
Co można robić, aby pomóc sobie lepiej sterować własnymi procesami?
- Zadbać o cztery obszary człowieczeństwa. Powinny być silne i mniej więcej jednakowo zadbane, dopieszczone. Pisałam o tym wcześniej.
- Zadbać (dbać) o wiedzę niezbędną do wykonywania danego zadania.
- Zadbać o środowisko pracy. Chodzi o to, by było możliwie najmilej i najwygodniej.
- Dążyć do celów godnych i powiązanych z naszymi najważniejszymi celami życiowymi (przydaje się wizja i spisane cele). Uświadomienie sobie związku konkretnego zadania z celem, znacznie pomaga. Czasami trzeba to sobie przypomnieć. Zdanie matury jest niezbędne do podjęcia studiów. W moim wypadku – napisanie programu na przykład jest warunkiem spotkania z kolejną grupą ludzi, z szansą na dzielenie się wiedzą i z zarobieniem pieniędzy niezbędnych do prowadzenia firmy i życia wielu osób.
- Uświadomić sobie korzyści.
- Wizualizacja osiągniętego celu, a czasami nawet drogi do jego osiągnięcia czyli tego, co robimy. Warto to robić tak często, jak to możliwe.
- Wykorzystywać motywację wewnętrzną. Przerabiać tak działania, by łączyły się z szansą na jej powstanie czyli na przyjemność płynącą z samego wykonywania danej czynności. Ja na przykład staram się tak organizować pracę w ASDIMO, bym, mogła jak najwięcej pisać, prowadzić szkolenia i rozmawiać z moimi współpracownikami. To wszystko sprawia mi przyjemność.
- Zapisać w kalendarzu zadanie i ustalić konkretny termin albo inaczej wyznaczyć ramy czasowe
- Podzielić się wiadomością, że zamierzamy coś zrobić z innymi. To dodatkowy motywator – chęć uniknięcia przykrych emocji związanych z tym, że ktoś wie o naszej niesłowności czy nieudanej próbie.
- Przyznawać sobie nagrodę za wykonanie pracy. Zrobić to przed przystąpieniem do zadania, uświadomić też sobie nagrody, które już istnieją. Pozytywne emocje związane z nagrodą mogą przenieść się na uczucia towarzyszące wykonaniu zadania.
- Zacząć i przetrwać pierwsze 5 minut. Tutaj bardzo pomaga dyscyplina wewnętrzna a czasem motywacja od – przypomnienie sobie negatywnych konsekwencji niezrobienia danej rzeczy.
- Rozpocząć (jeśli się da) od czegoś prostego (prostszego)
- Podzielić zadanie na mniejsze, łatwiejsze czy krótsze części. I pamiętać o tym, ze siedmiomilowa podróż składa się z małych kroków i od jednego z nich zaczyna. To dzielenie ma sprawić, że zadanie staje się mniejsze, łatwiejsze, bardziej wyobrażalne i … do ogarnięcia.
- Zadbać o charakter czyli o wewnętrzne wyposażenie ułatwiające wszelkie działania.
O tym będą kolejne wpisy. A właściwie cały blog jest temu w dużej mierze poświęcony trosce o charakter.
ZADANIE:
Jak Państwo pomagają sobie w wytworzeniu i utrzymaniu motywacji. Proszę to Sobie uświadomić i podzielić się tym z nami.
Jeżeli mam listę zadań do wykonania na dany dzień i jest jedno, to najtrudniejsze która wzmaga zniechęcenie… zaczynam od tego najtrudniejszego. “Zjadam tą żabę”, a każde kolejne zadanie jest już czystą przyjemnością:)
W wypadku mówienia o całym dniu, może to byc dobre rozwiązanie. Jednak, kiedy mówimy w ogóle o motywacji do konkretnej rzeczy, to czesto lepiej zacząć od czegoś łatwiejszego, bo samo myslenie o wielkiej rzeczy może zniechęcić tak, że wogoe nie zaczniemy.
Gdybym to wiedział, tak do końca, to pewnie mnie by tu nie było… Pomysł z “żabą” – pani Małgosi – trafiony, też mi się zdarza. Gorzej, kiedy za skarby świata nie można się zebrać do połknięcia żaby, przez co cała reszta leży odłogiem.
Czasem łatwiej jest zmotywować kogoś, niż samego siebie.
U mnie to działa falami. Sa dni , że zaplanowane=zrobione , ale czasem zdarza się przesuwanie w czasie takiego zadania. Szkolenia i przekazywana wiedza Pani Iwony skłania mnie wtedy do zastanowienia się, czy mi na tym na pewno zależy. Jesli to zadanie ma spowodować, że zrealizuję cel, powinno mi zależeć. jesli tak nie jest, to zaczynam patrzeć w ten swój cel i zastanawiać się, czy on jest faktycznie mój i czy zależy mi, żeby się zrealizował. wtedy łatwiej się zebrać i często jakiś pomysł sie nagle pojawia i temat idzie do przodu. Takie świadome życie stawia mnie przed większymi wymaganiami od siebie samej, ale potem nagroda jest współmierna albo i większa, duma z siebie, że potrafię, zrobiłam, a to jest bezcenne i tego sobie i wszystkim życzę;-)
No i szóstka z plusem! Dokładnie o to chodzi!
Dlatego wcale nie uważam pomysłu z żabą za najlepsze dla celów motywacyjnych. Nie mylmy motywacji z dzialaniem, z dysypliną i ze sposobem na radzenie sobie z życiem. Pisałam o motywacji specjalnie tyle, byśmy traktowali ją bardziej całościowo i rozumieli, że jeżeli żaba nie jest nasza i nie wierzymy, że przyczyni się do naszego szczęścia i do tego jeszcze jesteśmy w otoczeniu gdzie jest sporo konkurencji dla żaby, to możemy nie dac rady jej zjeść. O żabie mysli się zanim się ja połozy na stól. A jak już jest na stole, to trzeba raczj myśleć dokąd nas doprowadzi jej zjedzenie.
Coraz bardziej się przekonuję, że trzeba zrobić poważne szkolenie na temat motywacji.
A ja właśnie w dołu, czytam te cele i kombinuję jak pokonać lenistwo. Dziękuje, że przypomniała mi Pani o kilku sposobach dźwignięcia tej motywacji. Muszę więcej pracować nad sobą, podświadomość czyni cuda.
Pozdrawiam :)
Ewa
Swietny tekst. Im jestem starsza tym bardziej widze jak bardzo wizja i cel zycia staja sie wazne, bo nawet w zyciu produktywnym mozna sie krecic wkolo bez wyraznego kierynku. A tak. nawetr mimo chwilowych zakretow czlowiek ma szanse posuwac sie naprzod.
ten cytat Buddy – boski:) idealnie pasujący do tekstu i pracy nad rozwojem.
Czytamy Pania – i pozdrawiamy z Zielonej Góry
“Zapisać w kalendarzu zadanie i ustalić konkretny termin albo inaczej wyznaczyć ramy czasowe” – dla mnie to problematyczna sprawa – wpisuję wiele zadań na najbliższe możliwe terminy – rozpisuję szczegółowo każdy dzień tygodnia ,po czym okazuje się w praktyce, że jest ich tak wiele, że nie daję rady ich wykonać.. lub niektóre wymagają więcej czasu.
Pomimo podziału zadań na domowników, gradacji na ważne i pilne.. ciągle nie udaje mi się zrealizować planu, to trochę demotywuje… Planowanie kolejnego tygodnia zaczynam od przepisywania niewykonanych zadań z poprzedniego..
Świetny tekst pani Iwono, z góry dziękuję za podzielenie się własnymi doświadczeniami poza tym świadomość że wiele osób próbuje i się nie poddaje w samodoskonaleniu dodaje mi skrzydeł. Nie jestem sama. Każdego dnia staram się żyć bardziej świadomie i to dzięki Blogowi. Nadal uważam że nic lepszego mi się dotychczas nie trafiło. Staram się zarazić tą pracą moje dorosłe dzieci mając nadzieję że zmarnuja mniej czasu:)
Będąc na spotkaniu KSD doprecyzowano mi co to jest poczucie własnej wartości… i pomogło. Teraz jest mi łatwiej bo stanowi to nieoderwany element skutecznego działania. Co do motywacji rzeczywiście przypominam sobie sytuacje w których choć cel był daleki cierpliwie udało mi się do niego dotrzeć…. choć może nie tak świadomie z kalendarzem. Ale daje mi on dużo siły. Ostatnio moja mama, na której uznanie podświadomie liczyłam o życiowej sytuacji, powiedziała “Widzisz kochanie choć było Ci tak trudno udało ci się dzięki wytrwałości”
Skoro ona tak to widzi, to jest prawdą. Przypominam sobie te słowa w chwili gdy mi się nie chce albo odpuszcam.
Wniosek.
Pozdrawiam
Słowa uznania bliskich osób są jak słońce dla rosliny.