Mam dobrze, obchodzę dwa dni matki. W okolicach 8 maja wysyła mi – zgodnie z kanadyjskim zwyczajem – życzenia Weronika, wychowana w kwestii specjalnych dni na tamtych wzorach, a w okolicach 26 maja – Magdalena, która nauczyła się ten dzień obchodzić w Polsce i wciąż pamięta tę datę.
Wczoraj dostałam od niej piękne życzenia. Magda dziękuję mi za to, że pomogłam jej zostać kobietą, jaką jest dzisiaj. Zaznacza oczywiście – i słusznie – że nie tylko ja mam w tym swój udział, ale dziękuję mi za to, co rzeczywiście zawsze chciałam wpoić swoim córkom.
(…) za to że nauczyłaś mnie patrzeć na skomplikowany świat z odwagą, za to, że pokazałaś mi, że zawsze jest inna perspektywa, że szczęście jest możliwe i, co więcej, mam prawo do niego dążyć.
Pięknie to napisała, moje córki w ogóle ładnie piszą. Łzy miałam w oczach wczoraj i mam je dzisiaj.
Pojmowanie związku matki z dziećmi zmienia się z wiekiem. To, naturalnie, działa również w drugą stronę. Jeszcze parę lat temu zależałoby mi bardziej na tym, by usłyszeć, że byłam ciepła, kochająca , życzliwa i zawsze wspierająca ważne dla nich wybory. Takie cele stawiałam sobie w mojej pierwszej w życiu misji, którą spisałam mając 33 lata. Dziś wiem, że choć ważne jest, by być dla swoich dzieci wsparciem, najważniejsze jest to, by przygotować je do pełnego życia.
Nie mogłabym sama wymyślić piękniejszych życzeń.
Nie byłam matką nadzwyczajnie ciepłą, z pewnością nie łagodną i nie przejawiającą zrozumienia dla moim zdaniem bezsensownych zachowań czy kaprysów. Nie byłam na każde wezwanie moich dzieci, a Magda do dziś pamięta, kiedy na jej nudzi mi się, odpowiadałam: inteligentni ludzie się nie nudzą, znajdź sobie zajęcie. Miała książki, zabawki, kredki, i siebie… Znacznie więcej niż ja w jej wieku, a ja… ja się nie nudziłam. Nigdy nie uważałam, że matka to instytucja wypełniająca czas swoich dzieci czy też dowożąca je na rozmaite zajęcia.
Matka to most pomiędzy małym człowiekiem a światem,
to ona musi zbudować i postawić jego przęsła.
Prace Martina Seligmana i innych psychologów pozytywnych pokazują jak ważne są słowa matki wyjaśniające dziecku świat – nie ojca, nie niani, nie pana od szachów czy pani od angielskiego, nawet nie trenera karate czy nauczycielki baletu… ale matki. Styl wyjaśnień uczy dziecko stosunku do świata. Będzie się zmieniał, wraz ze zmianą światopoglądu i poglądów dorastających dzieci, ale zasadnicze przesłanie zostanie. A ono wpłynie na ich zachowanie : będą wchodzić w świat otwarcie, albo będą się bać, będą wierzyć w siebie, albo wątpić bezzasadnie, będą ufać ludziom lub traktować ich nieufnie, będą oczekiwać najlepszego lub wprost przeciwnie.
Macierzyństwo to sprawa bardzo indywidualna, która zależy nie tylko od chęci samej matki, ale także od jej otoczenia, własnych ograniczających myślenie paradygmatów i tego, na ile sama ma odwagę kontemplować rzeczywistość i wchodzić w relacje z ludźmi i światem, na ile jest otwarta i czy chce się uczyć i zmieniać.
Ja uczę się wciąż wszystkiego – także macierzyństwa. Ono nie kończy się nigdy. Poza tym zauważyłam, że matkuję teraz moim młodym współpracownikom. Niektórzy nawet to zauważają.
Nie wspierałam i nie wspieram wszystkich wyborów moich dzieci. Akceptuję. Daję im prawo do tego, by wybierały, tak jak dawałam im prawo do tego, kiedy były małe czy młodsze. Stoję, patrzę, mam własne zdanie, nie przeszkadzam, ale i nie pomagam. Czasami dyskutuję, pokazuje inny punkt widzenia. Nie chcę zdradzać siebie.
Czasem moje dzieci mnie przekonują, zawsze – uczą i rozwijają.
Nie martwię się o swoje córki, o to czy poradzą sobie w życiu i czy przeżyją je pełnie. Wiem, że tak. Widzę jak ciekawie żyją, jak czerpią z życia, odważnie sięgając po to, co dla nich ważne, co ich własne, unikatowe. Czasem, kiedy długo się nie słyszymy, zadrży we mnie na krótko serce czy wszystko jest jak trzeba. Na krótko. Szybko dowiaduję się, że jest jak trzeba, nie – dobrze, nie – wspaniale, czasem nawet nie – w porządku… Jak trzeba… To najlepsze określenie. Jak trzeba, żeby przeżyć swój czas prawdziwie.
I jeszcze jedno mnie cieszy. Na kartce wydrukowane było Blame, praise… your call. Moja grzeczna córeczka dopisała: ja mam swoją opinię! I uśmiech.
Ma zdolność i odwagę mieć własne zdanie bez względu na to, co ja myślę na taki czy inny temat z jej życia. I o to chodzi Drogie Mamy. O to chodzi!
Dziękuję Ci Magdalenko, dziękuję Weroniko za wieczną naukę życia.
P.S.
Piękna pogoda. Odwiedzę dziś na cmentarzu Mamę, której nie napiszę już kartki. Drogie Dzieci róbcie to póki możecie i zastanawiajcie się za co możecie podziękować Swojej Mamie.
Upiększa te słowa obraz Gustawa Klimta
Piękny Dzień Pani Iwono, pozdrawią Panią jak matka matkę tym razem:) Mi udał sie poranek fantastycznie bo zaczęłam dzień z moją mamą która akurat u mnie jest i mogłam ja wysciskać i z dzieciakami,które mogły wyściskać mnie.
To naprawdę pięknie Pani Iwonko.
Pani Iwono, uczę się od Pani, jak celebrować takie piekne chwile i uczucia. Moje święto tez było wyjątkowe i pozwoliło mi poczuć się wyjątkową mamą dwójki wspaniałych dzieci. Coraz częśćiej widzę, że warto kochac nasze dzieci takimi jakie są , a nie takimi, jak my chcemy, żeby były. A one to doceniają i są jeszcze wspanialsze. pozdrawiam serdecznie ;-)
Dziękuję za ten wpis. Widać kawał dobrej, macierzyńskiej pracy.
Moje refleksje z tego dnia okrasiłam lękiem. Jestem jeszcze dosyć młodą mamą (córka ma 3 lata, syn 10 miesięcy)ale – w moim poczuciu świadomą. Świadomą moich braków i moich kamieni z przeszłości nad którymi nie potrafię zapanować.
Kamieni, które określą (najprawdopodobniej) kształt życia moich dzieci w zupełnej opozycji do moich intencji.
Cóż – dużo natychmiastowej pracy przede mną.serdecznie Panią pozdrawiam
Droga Pani Małgosiu,
“Kamienie z przeszłości” można usunąć! Są dwie metody – jedna to laser czyli pełne skupienie się na nich, rozbicie, a potem wydalanie, które to nie zawsze jest łatwe. Druga metoda – moja ulubiona – to skupienie się przez jakiś czas na swojej sile i jej powiększaniu. Wtedy cały organizm staje się silniejszy, a owe kamienie giną gdzieś, tracą moc i dawne znaczenie albo… budujemy z nich pomniki. To pomniki naszej tożsamości – świadomość tego kim jesteśmy, skąd pochodzimy ale podawana w miłej lub obojętnej, lekko sentymentalnej formie, która wpływa pozytywnie na nasze działania. Można to zrobić w ciągu kilku miesięcy przyjemnego zajęcia się sobą. To także dlatego stworzyłam kurs Metamorfoza. Taka wspólna praca pomaga wyjąć z siebie to, co najlepsze i udoskonalić, tak aby być w ogóle lepszym i skuteczniej działającym, szczęśliwszym człowiekiem. A dobra matka, to matka spełniona i szczęśliwa. Pozdrawiam Panią serdecznie.
Droga Pani!Lubię mądrych ,kompetentnych ludzi,lubię ich słuchać-Panią dzięki blogowi,książkom,niektóre z nich przeczytałam.Dlatego korzystam z możliwości wyrażenia uznania dla Pani.Jesteśmy w podobnym wieku,nawet dzieci mamy w tym samym wieku,tylko ja dwóch synów i córkę.Za co chce podziękować?,za określenie”jak trzeba”,aby przeżyły życie jak trzeba,te nasze dorosłe już dzieci.Wtedy my mamy będziemy mogły spać spokojnie!ot co!-nawet to powiedzonko stosuję w korespondencji,zupełnie jak Pani.Pozdrawiam W.W.
Dziękuję bardzo. Ma nadzieję, że spotkamy się kiedyś, aby sobie porozmawiać, skoro tyle nas łączy :) Pozdrawiam serdecznie.