Czy podobnie jak ja – najpierw z bólem, potem z wdzięcznością, radością i poczuciem ludzkiej siły, aż wreszcie ze wzruszeniem i euforią – śledziliście koleje losów chilijskich górników? Pewno tak. Podobnie reagował cały świat. Jednoczyliśmy się przy telewizorach tak samo jak w momencie zrobienia na Księżycu pierwszego kroku człowieka. I wtedy i dziś zwyciężył człowiek – to, co w nim najlepsze: intelekt i zdolność wykorzystywania go dla realizacji wspólnie podzielanego celu, entuzjazm objawiający się energią popychającą do działania lub choćby przetrwania, wiara w drugiego człowieka, w jego możliwości, dobrą wolę i zaangażowanie i wreszcie – nadzieja.
Nadzieja to cudowna, niełatwa do określenia postawa, która jest mieszanką wiary i wiedzy, pewności i tajemnicy, siły i spokoju.
Jestem przekonana, że każde przedsięwzięcie, do którego włącza się te najszlachetniejsze elementy człowieczego wyposażenia, kończy się sukcesem. Skala wielkości i ważności tych przedsięwzięć jest różna i bardzo indywidualnie określana, jednak – proszę mi wierzyć – te same siły kierują zdobywaniem Księżyca, jak… zdobywaniem medali w sporcie czy… zdobywaniem klientów; ten sam mechanizm skuteczności w działaniu odpowiada za uratowanie górników z kopalni San Jose na pustyni Atakama co za uratowanie świata przed zniszczeniem go przez człowieka albo… uratowanie firmy przed bankructwem. Inaczej wykorzystuje się intelekt, inaczej współpracuje z ludźmi, ale towarzyszy temu działaniu entuzjazm, wiara i nadzieja.
Ilekroć ludzie entuzjastycznie współpracują ze sobą, by osiągnąć wartościowy cel, a każdy angażuje się w to działanie na najwyższym poziomie własnych możliwości i szczerze ufa, że cel będzie osiągnięty – mają rację.
Przy czym nadzieja naprawdę umiera ostatnia, a jeśli towarzyszą jej właściwie wykorzystywane ludzkie przymioty, to… nie umiera. Zwycięża. Nawet, jeśli czasami jakiś cel nie zostaje osiągnięty w formie, jaką sobie wyobrażano, to ubogacony takim dążeniem i współdziałaniem człowiek i tak zwycięża: rozwija się, dojrzewa, przeżywa fantastyczne budujące chwilę. Także jego dążenie nigdy nie zostaje bez dobrego śladu na ziemi – powstaje wprawdzie coś innego, jednak równie wspaniałego, a nawet wspanialszego – nowy, często wręcz nowatorski, twór. Rodzi się też nowa wiedza, przecierają szlaki dla późniejszych działań, powstają przyjaźnie i inne wspaniałe związki czy doświadczenia.
Nadzieja, to kluczowe, najważniejsze dla człowieka słowo.
Ona nie tylko jest motorem działania albo przetrwania, nie tylko stoi za każdym cudem i większością wielkich wydarzeń historii człowieka, ale nadaje życiu sens, także ten zwyczajny – codzienny. Często jest przyczyną przeżycia. Tylko, żeby powstała nadzieja, potrzebna jest miłość i pasja – miłość do konkretnego człowieka czy grupy ludzi, albo pasja dla jakiejś sprawy, idei czy dla… życia. Nadzieja wszak jest na coś, wiedzie ku czemuś, zapewnia coś. Nie wytworzy się u kogoś, kto nie ma do kogo wracać czy dla kogo żyć, albo kto nie ma pracy do skończenia, sprawy do załatwienia, idei do wcielenia czy chęci przeżycia określonych doświadczeń.
To nie instynkt samozachowawczy pozwala człowiekowi przetrwać w ekstremalnych warunkach, ale nadzieja właśnie. Człowiek nie ma instynktów – tym różni się od zwierząt. Ma odruchy bezwarunkowe kierowane podświadomym aparatem, ale to właśnie nadzieja wspiera mózg i ciało w sterowaniu procesem przetrwania. Pisze o tym pięknie Viktor Frankl w wielkiej małej książeczce Człowiek w poszukiwaniu sensu. Wyraźnie mówi, że to tak rozumiana nadzieja była warunkiem przeżycia w obozie zagłady w czasie II Wojny Światowej.
Ale nadzieja również rodzi rzeczy nowe, piękne i wielkie – wynalazki, świetnie działające firmy, organizacje, zmianę systemów, także społeczno-politycznych, rozmaite pożyteczne akcje. Umacniajmy zatem w sobie i INNYCH nadzieję!
Rozmawialiśmy na blogu trochę o motylach. Niektórzy chcieli je tutaj mieć. Pewnym osobom kojarzę się z motylem. Nie dziwię się. Uwielbiam to zwierzątko. Są zatem motyle. Klaudia obdarowała nas nimi.
Motyl może być pięknym symbolem nadziei. Wprawdzie gąsienica ma instynkt, który poprzez ciemny kokon wiedzie ją do motyla. Jej pracowitość nie wymaga entuzjazmu ni nadziei, jednak efekt jest piękny. Człowiek potrzebuje pracy, działania, myślenia i intuicyjnej współpracy z Wszechświatem i potrzebuje… nadziei. Jednak efekt jest równie piękny. Piękniejszy.
P.S. Pozwólcie, że tekst ten zadedykuję szczególnie moim Przyjaciołom z Makowa Podhalańskiego. I oczywiście Studentom Akademii Skutecznego Działania IMO.
A rysunek zrobiła Patrycja, córeczka jednej za Studentek ASDIMO. Dziękuję Patrycjo.
Kochana Iwonko! Każdy dzień zaczynam od wejścia na Twoją stronę i jestem szczęśliwa kiedy widzę nowy tekst na Twoim bogu. Dziękuję Ci za wszystkie Twoje mądrości, które trafiają prosto w serce. Dziś jestem bardzo wzruszona tym co napisałaś. Dla mnie nadzieja wiąże się z inspiracją i wielką odpowiedzialnością.Mam ogromną wiarę w ludzi, ale im bardzo często trudno uwierzyć w siebie.
Klauduniu, chciałabym więcej tych motyli.
Serdecznie pozdrawiam z gorącej Arizony.
Artykuł jak zawsze Pani Iwono pięknie napisany i po raz kolejny wskazujący na najważniejsze wartości którymi może, a nawet powinie kierować się człowiek.
Dalsza część komentarza to dygresja do samej już czynności śledzenia jakichś informacji w tym przypadku losów chilijskich górników:
Przy obecnych możliwościach wymiany informacji (telewizja, radio, internet) i globalizacji informacji wg mnie człowiek nie jest w stanie ogarnąć wszystkich wydarzeń, które mają miejsce na świecie, a pisze to po to bo ja nie śledziłem losów górników (co nie oznacza, że nie wiedziałem o tym wydarzeniu. Dotarły do mnie informacje, że był taki wypadek, podjęto program uratowania i o udanym uratowaniu)
Uważam również, iż świadomie człowiek powinien ograniczać ich liczbę.
Od przeszło dwóch lat nie oglądam telewizji, nie słucham radia jak i nie czytam portali informacyjnych.
Pomimo tak drastycznego odcięcia się od informacji, i tak docierają do mnie ważniejsze wydarzenia/informacje z kraju i świata poprzez ludzi, gdyż ludzie w koło mnie i tak żyją tymi wszystkimi informacjami. Całe szczęście, że rozmawiają tylko o tych najważniejszych.
Aby być dobrze zrozumianym nie podważam i nie umniejszam losów opisywanych górników.
Mnie też bardzo cieszy informacja, iż udało się ich uratować.
witam
Dwoma rękami chciałabym podpizać się ,też tak mam, pod odpowiedzią Bogusi
Według mnie aż taki dystans i odcieęcie od informacji Gustawie
może być jak każda przsada szkodliwe,
Tyle mówiliśmy jak ważny jest mądry wybór.Po co więc pozbawiać się możliwości wyboru przemyśleń na bazie najlepszych zasobów człowieka ujawninających się w sytuacjach zagrożeni życia .
Pozdrawiam
Tak Halino masz rację tak jak pisałem i tak te najważniejsze zdarzenia/informacje przeciekają do mnie i wybieram te o których chcę się dowiedzieć więcej, a o których nie. Wybieram również to, aby skupiać się na możliwościach i pozytywnych aspektach życia, a nie ukrywajmy, że 90% informacji we wszelkiego rodzaju programach informacyjnych i interwencyjnych to informacje o tragediach, wypadkach, nieszczęściu, zabójstwach, porwaniach itd
… ” Większość rzeczy na tym świecie stworzona została przez ludzi, którzy wytrwali, kiedy zdawało się, że nie ma już nadziei.”
… staram się o tym nie zapominać, więc i na swojej ścianie powiesiłam motyla :-)
Ściskam Pani Iwono!