Jeśli chcesz zrobić z łatwej pracy ciężką, odkładaj ją wciąż na później
Olin Miller
Zatroszcz się o rzeczy małe, a duże zatroszczą się same o siebie
Już nie pamiętam skąd to znam
Kolejny sposób na stawanie się osoba bardziej systematyczna to uprzyjemnianie sobie danej czynności.
Sęk bowiem w tym, że nie zawsze to, co wymaga systematycznego robienia, jest przyjemne.
Innym wyzwaniem jest czas na zrobienie danej rzeczy. Wiem coś o tym: Prowadzę życie wypełnione mnóstwem zajęć i spraw, które lubię. W domu także czeka na mnie sporo rzeczy przyjemniejszych niż mycie zębów przez 3 minuty. To jest dla mnie poważne wyzwanie spędzić na tej pasjonującej czynności aż tyle czasu. Przez ten czas mogłabym napisać czasem niezły fragment tekstu, albo przeczytać coś ciekawego… I co? Puszczam głośniej muzykę, trochę tańczę… mówię sobie, że właśnie ćwiczę silną wolę (bo ćwiczę) i przypominam sobie, że kocham siebie, zatem robię dla moich dziąseł to, co jest im potrzebne… A jak to nie pomaga? Bo czasem nie pomaga. To… powiem w kolejnym odcinku, bo to nie dotyczy uprzyjemniania sobie tego zajęcia.
Podobnie należy postępować na przykład z budowaniem systematyczności w ćwiczeniach fizycznych. Powinien to być stały moment w ciągu dnia, na przykład zaraz jak wstajemy, albo – jak w moim wypadku – zaraz po tym jak zrobię wpis na blogu i przywitam się z moimi znajomymi na Facebooku. Ładny strój (koniecznie. Trzeba się czuć najlepiej jak to możliwe i ważne jest to dla obu płci). I nie forsować się – nic na siłę – poprawiać raczej każdego dnia nieco wynik z dnia poprzedniego… nieco.
Gimnastykuję się i chodzę na spacery z kijkami w ładnych strojach, mam dobre buty, kije i potrzebną torebeczkę; wybieram ładne okolice. Kiedy byłam w Szczawnicy wystarczyło pomyśleć o tym, jaką radość będą miały zaraz moje oczy, żeby wręcz radośnie przygotowywać się do wyjścia na spacer bulwarem nad Dunajcem, podobnie w Sopocie. Ale i w Warszawie znalazłam koło domu takie miejsce.
Względną systematyczność w sprawach bankowych i finansowych osiągnęłam ciągłym przypominaniem sobie o tym, że to jest ważne i że jeśli zrobię to dziś nie będę miała niemiłych niespodzianek w przyszłości. Pomagały mi też ładne gadżety. Tabelka w kalendarzu z co miesiąc wpisywanymi stałymi opłatami, ustalenie dnia płacenia rachunków, kolorowe flamastry i tak dalej. To wszystko powodowało, że ta czynność stawała się przyjemniejsza.
To ważne aby mieć ładny kalendarz i… ładnie w kalendarzu… ważne , by mieć ładne akcesoria, gadżety. To pomaga… nie tylko na początku.
Jeśli nie przepada się za gotowaniem, warto zainwestować w piękne garnki (ups… naczynia do gotowania, tak każą mówić o nich sprzedawcy. Ale cóż jest niewłaściwego w słowie garnki?) ładne ściereczki, miski, w których przyrządza się potrawy. To może pomóc. Mnie akurat pomocy w tym nie trzeba – uwielbiam gotować. ale uwielbiam tez ładne rzeczy w kuchni.
Przez lata gotowałam systematycznie, zaczynając jeszcze wtedy, kiedy dom spał.
Dziś nieco boleję nad tym, że nie mogę robić tego tak często, jak bym chciała.
A teraz? Choć wolałabym zostać z pisaniem, bo lubię tę czynność, to czekaj mnie inne rzeczy, w których chce być systematyczna.
Smakowita zupa włoska już się gotuje. Wypiłam dwie szklanki ciepłej wody, co robię od kilku miesięcy i zjadłam swoją porcje siemienia lnianego, za chwilę ubiorę się w strój do gimnastyki i poćwiczę. Potem prysznic, dopieszczenie ciała i dopiero… wspaniały moment… kawa i pisanie. A po kawie… taniec ze szczoteczką.
Już teraz czuję zbawienny wpływ systematyczności na moje życie. Wstawałam dziś raczej bez entuzjazmu.
Bardzo pomaga także budowanie w swojej wyobraźni pozytywnego obrazu tego, do czego może nas doprowadzić owo systematyczne działanie. Widzimy siebie z lepszą sylwetką, możemy sobie wyobrażać radość innych, albo pochwałę szefa. Można także myśleć o sobie jako o wspaniałej, zdyscyplinowanej osobie, którą życie na pewno doprowadzi do każdego miejsca, w którym chce się znaleźć, skoro… jest taka systematyczna.
Nie sprzątam już w domu, powierzyłam to zadanie, ale kiedy sprzątałam urozmaicałam to sobie tak, że zawsze miałam jakiś nowy drobiażdżek (naprawdę drobiażdżek), niemal zawsze – kwiaty, często także aranżowałam inaczej różne przedmioty, szczególnie w kuchni. Ubierałam się też ładnie (żadne tam takie ciuchy do sprzątania) i… robiłam makijaż, co stawiało mnie do alertu. Włączałam też swoją ulubioną taśmę (jeszcze taśmę) z muzyką. To wszystko powodowało, że było mi milej, ciekawiej.
Z tego okresu został mi pewien nawyk – świeże kwiaty w domu. One znakomicie wpływają choćby na to, że odkłada się wszystko na miejsce. Nie chce się burzyć tego prostego piękna, jakie dają.
Piszę o sprawach drobnych, ale w życiu jest tak, jak w tym cytacie do dzisiejszego tekstu: kiedy zatroszczymy się o te drobne, duże albo zatroszczą się o siebie same, albo będzie nam znacznie łatwiej się nimi zająć.
Najważniejsza jest systematyczność w małych sprawach.
Tak trochę więcej o sobie dzisiaj, ale własne przykłady często są najsilniejsze. No i myślę sobie, że jeśli ja mogę… to każdy może.
ZADANIE:
- Jakie codzienne czynności trzeba robić systematycznie w Państwa wypadku
- Która z tych czynności wymaga więcej systematyczności?
- Dlaczego tej systematyczności brakuje?
- Proszę pomyśleć i napisać jak mogą Państwo uprzyjemnić te czynności.
Z mojego doswiadczenia wiem ze trzeba sie lepiej zorganizowac. Teraz mam czas dysorganizacji i zycia na walizkach zarowno w sensie doslownym jak i emocjonalnym. Wiem ze musze nad tym popracowac aby byc bardziej systematyczna ale mam ciagly chaos w glowie i w sercu. Jedyna rzecz jaka w zakresie systematycznosci mi sie udala to wizyta na gymie przynajmniej raz w tygodniu. Czasem dwa lub trzy razy gdy sa fajne klasy tanca.. jest to pierwsze moje noworoczne postanowienie ktore udalo mi sie wcielic w zycie.
Droga Meggi zorganizowanie się to sprawa wtórna. Zorganizuje się każdy, jeśli będzie CHCIAŁ prawdziwie i przestrzegał zasad, o których tu piszę. Myślę, że u Pani kluczowy jest ten “chaos w sercu”. Jakoś tak intuicyjnie czuję, ze w Pani wypadku może od tego warto zacząć porządkowania i systematyzowanie pewnych spraw. Pozdrawiam serdecznie :)
O matko, Pani Iwonko, cudowny wpis! Te trzy minuty szczotkowania zębów w Pani wykonaniu to prawie impreza:) A sprzątanie! Prysznic przed, prysznic po, makijaż pod kolorek odkurzacza, i dwie zmiany ubrania – jak na wczasach w kurorcie:)
Tak sobie myślę, czy w ogóle robi coś Pani automatycznie?
W praktyce to jest prawie automatyczne :) Jak się opisuje tak wygląda. Jestem naprawdę normalna. Trzeba sobie życie jakoś uatrakcyjniać. :)
yes, yes, yes :)
Bardzo lubię mieć posprzątane mieszkanie. Nie jest ono zbyt duże zatem sama się dziwię dlaczego panuje tutaj wciąż nieporządek. Moim marzeniem :) jest miec codziennie czystą kuchnię i łazienkę ale nie moge się zmobilizować do sprzątania każego dnia. Gdy wracam z pracy czesto p 12 godzinach lecę do synka aby spędzić z nim choć 2 godz a potem trzeba iść spać. Mam wybór albo sprzatanie albo czas z dzieckiem. Nikogo z domowników nie mogę zmusić aby mi pomogli :(. Nie mam kompletnie na to pomysłu, może ktoś zaproponuje coś fajnego? AHA nie macie takiego wrażenia ,że jak sprzątacie to jest to syzyfowa praca? bo rano znowu trzeba będzie umyć tę umywalkę i tak w kółko a w tym czasie można by było poczytać fajną książkę lub bloga.Życie jest skomplikowane…:)
Kiedyś, gdy chodziłam do szkoły bardzo lubiłam się uczyć. Podręczniki zachęcały, by do nich jak najczęściej zaglądać swoimi pięknymi okładkami. Miałam także ulubione kąciki w mieszkaniu, które nastrajały mnie do nauki, miękkie poduchy pod pupę i sprytne blaty do pisania:) Wszystko to bardzo przyciągało. Dziś mam trudność, by zajrzeć do kolejnej lekcji angielskiego, chociaż bardzo lubię się uczyć języków obcych. Stanowisko z laptopem to nie jest najulubieńsze miejsce w moim mieszkaniu. Jakoś mi tam jest niewygodnie, szybko się męczę, nastrój przygnębiający i zimno… Wpadam tam tylko na krótko. A tylu fajnych rzeczy mogę się dowiedzieć z internetu i nauczyć. Dziwne, ale tylko ja mam takie wrażenia spośród wszystkich domowników.
Ja mam podobne odczucie jak D.D. Mamy spore mieszkanie, w którym panuje wieczny chaos. Sprzątanie go to kilka godzin! Duża rodzina, zwierzęta i wszędzie rzucone rzeczy. Tony prania. Rodzina pomaga tylko pod groźbą kary… bo im nie przeszkadza bałagan. Taka ich uroda :) też kocham małe aranżacje, kwiaty w wazonach, ale starcza to na 10 minut. Potem wpadnie córka, syn, mąż, rzucą każdy swoje rzeczy na pierwsze wolne miejsce i koniec:) muszę odkładać pewne sprawy na później, bo doba za krótka, dużo pracuję, czasem po 12 godzin. I tak to odłożę, tamto odłożę, nawarstwi się i jest kłopot. Czasem poddaję się i myślę : po co ja to robię, skoro im nie zależy?
Dobre pytanie – to na końcu. Sprawa współpracy w domu to inny temat. Nie rozumiem co to znaczy, bo moja rodzina odkładała na miejsce rzeczy we wspólnych przestrzeniach, w pokojach bywało różnie.
Drogie Panie systematyczność to nie znaczy, że mamy utrzymywać w domu czystość laboratorium. W moim domu od dawna nie jest jak w laboratorium. Jest mój “ciepły ład” . Nie rozumiem po co trzeba myć co chwila umywalkę. Warto sobie pomóc różnymi rzeczami, jest mnóstwo ułatwień. Zmywarka jest wspaniała – wkłada się do niej brudne naczynia. Po co mamy robić pewne rzeczy? To jasne , że ważniejsza jest zabawa z dzieckiem niż mycie naczyń!!!!! Systematyczność to nie znaczy pedanteria i perfekcjonizm! Nie chciałabym aby Państwo tak to rozumieli. A swoją droga – mniejsze mieszkania szybciej się poddają nieporządkowi. W dużym łatwiej o porządek. Taki paradoks. :)
Nie chcę używać destruktywnego języka, więc nie powiem, że brak systematyczności i samodyscypliny to moja zmora, powiem, że to wyzwanie, któremu wciąż nie potrafię stawić czoła skutecznie.
Ale tutaj pojawiła się kwestia sprzątania. I tak się zastanawiam, czy nie byłoby dobrze odpowiedzieć sobie na pytanie, czym dla kogo jest sprzątanie.
Podobno kiedyś stwierdzono, że porządek w mieszkaniu, dla niektórych, jest substytutem porządku, jaki chcieliby podświadomie zaprowadzić w swojej głowie – czytałem w jakimś piśmie psychologicznym. Zaznaczam: “dla niektórych”. Stąd pewnie, nieco z przymrużeniem oka, wzięło się powiedzenie, że “porządek może mieć każdy, a tylko geniusz panuje nad chaosem” ;-)
Mam wrażenie, że czasem wynajdujemy sobie różne takie zastępcze czynności, które mają nam zastąpić to, czym tak naprawdę powinniśmy się zająć (vide, niestety, piszący te słowa…). Tylko, że to trochę pułapka: efekt jest taki, że mamy wrażenie, że zrobiliśmy mnóstwo, a jednocześnie nic nie jest zrobione i wciąż tkwimy w martwym punkcie.
Podoba mi się stwierdzenie, już nie pamiętam, czyje, że sęk nie w tym, aby robić pewne rzeczy właściwie (np. właściwie sprzątać), tylko robić rzeczy WŁAŚCIWE (np. zamiast posprzątać w łazience, najpierw posprzątać sobie w głowie, względnie – jeśli się da – połączyć jedno z drugim, a nie jedno drugim zastąpić).
Inna sprawa, że jeślibym odłożył sprzątanie do czasu, aż posprzątam sobie w głowie, to za kilka miesięcy obudziłbym się w czymś, co przypominałoby raczej dziki obóz koczowników, niż mieszkanie… ;-)))
Panie Michale tyle Pan tutaj różnych rzeczy powiedział, ze chyba cały tekst napisze w odpowiedzi, cytując Pana.
A to że trzeba robić rzeczy nie tylko (a nie najpierw) właściwie ale i właściwe powiedział najpierw Peter Drucker, potem Stephen Covey a potem bardzo często powtarzam to ja _-IMO./ :))) Pozdrawiam serdecznie
Bardzo mi się spodobał p.Iwono…..wpis0:). Ja staram się być systematyczna…ale niestety często mam słomiany zapał…….szczególnie jeśli chodzi o realizację marzeń…i nie wiem czy on wynika z lenistwa….hmmm…czy z braku sensu….ach….a może …no właśnie…nie wiem…Pozdrawiam słonecznie.