Od kiedy pamiętam czułam, że mogę być lepsza i mam wszystko, co jest mi potrzebne, żeby się zmienić. Wiedziałam, jaka jestem. Samoświadomość miałam dobrze rozwiniętą. Pisałam pamiętnik rozmawiałam z przyjaciółkami. Na szczęście nikt też nie zagłuszał mi sumienia – ono zawsze dawało mi sygnały, kiedy wygrywały we mnie – z różnych powodów – te aspekty mojej osobowości, których ono pochwalić nie mogło. Ale wiedziałam też jaka być mogę – miałam mnóstwo wzorów z literatury i życia. Pociągały mnie zawsze postacie otwarte, dynamiczne, piękne, robiące dobre rzeczy dla innych i kochane, tak kochane przez wszystkich. No i miałam wyobraźnię! Ileż to razy wyobrażałam sobie siebie zachowującą się tak, jak pragnę! Widziałam aprobatę na twarzach babci, rodziców, ulubionych nauczycieli. I podziw w oczach koleżanek i kolegów. Ciekawe, że zawsze w marzeniach widziałam wtedy siebie ubraną w granatową spódniczkę i szary sweterek z szetlandzkiej wełny, z którego lekko wystawał kołnierzyk jakiejś bluzki. Potem dołożyłam jeszcze do tego obrazu …perły. Zaobserwowałam takie połączenie u młodych panien z dobrego towarzystwa, które oglądałam na… amerykańskich filmach. Dopiero od kilku miesięcy zaczęłam tak myśleć o swojej duszy.
Moja dusza ma szary kolor… i muszą tam gdzieś być perły.
Najsłabszą miałam wolę – starczało mi jej w najlepszym wypadku na kilka miesięcy, a bywało, że na tydzień. Wielkie postanowienia, zmiany, sporo włożonej pracy. Czasami było to przepisanie zeszytu, żeby ładniej wyglądał, posprzątanie w swoim sekretarzyku, potem generalne porządki w szafie lub kuchni. Często kupowałam sobie coś nowego. To pomaga mi do dziś. Te zmiany zawsze były „od dziś”, nigdy od jutra. To chyba było w tym najlepsze. Nie mówiłam, że od poniedziałku będzie inaczej – co najwyżej: o, jest poniedziałek, mogę zacząć… Tak, krótkie to były okresy, ale przecież to właśnie wtedy najbardziej się rozwijałam i uzbrajałam w siłę moją wolę.
Przyszedł w końcu moment, miałam wtedy 33 lata, od kiedy zaczęłam konsekwentnie zmieniać siebie i życie. Wtedy miałam już dostęp do książek i szkoleń – do wsparcia mistrzów, mentorów i liderów. Tak było znacznie łatwiej.
Może dlatego dziś chcę wspierać innych, że wiem jak ważne jest, by wtedy, kiedy odchodzimy od siebie samych, ktoś inny pomógł nam tam wrócić.
1. „Nie posiądziesz niczego, dopóki nie posiądziesz tego z pasją” – jak dalece stwierdzenie to odnosi się do twoich związków z innymi ludźmi, celów, warsztatu artystycznego, pracy itd.? Czy są uczucia, których próbujesz uniknąć?
2. Przypomnij sobie osobę, sen, marzenie lub historię, które choć napełniały cie namiętną lub romantyczną tęsknotą, nie miały szczęśliwego zakończenia. Czy w tym czasie czegoś brakowało w twoim życiu lub coś było niepełne? Czy próbowałaś spełnić swoje marzenie? Jeśli tak, to co się wtedy zdarzyło? Czy dałaś za wygraną z powodu bólu, poniżenia czy cynizmu? Jeżeli nie próbowałaś, co stanęło ci na przeszkodzie – moralność, uzasadniona ostrożność, lękliwość czy wszystkie trzy naraz? Spróbuj teraz wyrazić cząstkę tej emocji, np. w formie wiersza, prozy, tańca, słuchania muzyki lub rozmowy z kimś zaufanym. (Talent nie liczy się tu tak bardzo jak autentyczność). Czy znajdując się w jakiejś sytuacji emocjonalnej, z reguły dostrzegasz wiele możliwości wyrażania swoich uczuć?
3. Czy widzisz, że twoje emocje i tęsknoty są wykrojone z tej samej materii, co uczucia i tęsknoty pisarzy, artystów plastyków i muzyków, których cenisz? Weź pod uwagę jedno z dzieł sztuki, które Cię porusza. Dowiedz się czegoś o artyście, który je stworzył, i porównaj jego życie ze swoim. Czy rozumiesz, że nawet cierpienie może przynieść coś innym, jeśli znajdzie się w odpowiednim kontekście i nastąpi przemiana?
4.Weź pod uwagę jakieś zachowanie, które głęboko cię porusza. Jakie są jego wady i zalety? Teraz spróbuj wskazać inne zachowanie, uzupełniające lub równoważące to pierwsze. Sprawdź czy ta para zachowań może prowadzić satysfakcjonujący dialog? Czy możesz podać przykłady buntowników lub awanturników, z którymi się identyfikujesz lub którzy budzą twoją sympatię? Czego to cię może nauczyć o samej sobie?
A szarego sweterka z szetlandzkiej wełny nigdy nie miałam… Czy to nie zaskakujące? Jednak najbardziej Iwonką czuję się w szarościach, zwłaszcza w kaszmirowych sweterkach. I w perłach.
P.S. Dziękuję raz jeszcze za oznaki zainteresowania moim zdrowiem. To wzruszające, nawet z za Oceanu dzwoniła do mnie Bogusia. Jestem zdrowa Kochani. Czuję się dobrze, coraz lepiej i wiem po co to było. Czasami by zająć nas duszą, ciało musi się poświęcić. A wtedy trzeba się odwołać do samoświadomości, sumienia, wyobraźni i woli.
I zmienić.
Zamykałam dostęp do swojej duszy przed samą sobą po kawałku… jak miałam 3 lata… potem 6… potem 13 i 14…. Zawsze się dziwiłam, że nie pamiętam swojego dzieciństwa, że nie pamiętam szkoły podstawowej, liceum… Teraz mam 43 lata… Od niedawna mogę szczerze powiedzieć, że kocham siebie. Teraz już wiem, że nie pamiętam bo nie chciałam. Jak sobie przypomnieć? Jak uzdrowić? Jak przytulić do serca siebie z przed lat i powiedzieć: “nie płacz, wszystko będzie dobrze…”? Boję się, że sama sobie nie poradzę, jednak Pan cały czas jest ze mną i mi pomaga, pewnie dlatego “przypadkiem” trafiłam na tego bloga. Dziękuję z całego serca Pani Iwonko za to co Pani robi.