Znowu usłyszałam, że wypieram emocje, że robię sobie świadomy bypass omijając przyznanie się do lęku i smutku oraz to, że to niemożliwe żebym nie czuła gniewu. Usłyszałam też, że nie żyję w prawdzie, ale w świecie ułudy pozytywnego myślenia i zamiast przeżywać to, co faktycznie dzieje się na świecie oraz w moim życiu i racjonalnie na to odpowiadać, ja żyję tak, jak żyłam, uśmiecham się i ze spokojem mówię, że wierzę, że będzie dobrze.
Podobno to, że nie odczuwam tych negatywnych emocji i nie przeżywam jakoś dramatycznie moich wyzwań, upoważnia do nazwania mnie oświeconym zombim… No bo jak można nie czuć?! To, że nie przyznaję się do tego, że mam słabości też nie jest normalne. Każdy ma jakieś. I jeszcze dostało mi się za to, że wierzę w Inteligentną Świadomość, której jestem częścią i w jakiś sens mojego życia inny niż ten, aby to życie po prostu przeżyć…
Od kogo to wszystko usłyszałam? Och płynęło to do mnie od różnych mówców znajdowanych przeważnie na kanale YouTube… Nie, nie było skierowanej wprost do mnie wypowiedzi, ale jeśli ośmiesza się czy krytykuje idee, w które wierzę czy zachowania, które przejawiam, to jakby mówiło się to do mnie. Czyż nie?
Tak, przyznaję, moje życie mówi mi ostatnio częściej sprawdzam i mam kilka wyzwań, które wiele osób mogłoby skłaniać do martwienia się lub narzekania, a może nawet nie pozwoliłoby im spać spokojnie. Jednak ustawienia mojego umysłu, przy których – przyznaję – trochę majstrowałam, kierują moją uwagę zwykle tam, gdzie jest coś dobrego, lepszego czy choćby dającego nadzieję. To, co w wyniku takiego nastawienia widzę, wyzwala odpowiednią chemię w moim organizmie, która to z kolei napawa mnie pogodnym spokojem. Żyję chwilą, tu i teraz, obserwując, co dzieje się nie tylko dookoła mnie ale i we mnie. Jeśli tylko mogę – nie oceniam.
Uważam to za dobry model na życie i nie zamierzam go zmieniać? Przyznaję się do krótkich chwil lęku, które rozmywam miłością i wiarą. Nie smucę się tak często, bo wiem, że to, co przeżywamy, to pewnego rodzaju iluzja. Współczuję i jeśli mogę coś zrobić, aby było lepiej, – robię. Czasem jest to po prostu wysłanie dobrej myśli, błogosławieństwa czy modlitwy. Jeśli coś się robi, w miejsce frustrującej bezradności wchodzi – choćby i słabiutkie, ale jednak – poczucie sprawczości. Nie znam gniewu i złości, fakt. Dawno zrozumiałam, że nic mi nie dadzą. Nie jestem pozbawiona emocji. Przeżywam silnie momenty piękna, wdzięczności, wzruszenia i współczucia. Ileż to łez wylewam na filach! Moje wyzwania egzystencjalne staram się załatwiać w zgodzie z podpowiedziami intuicji i tutaj… przyznaję… czasem zabraniam sobie snuć czarne wizje z gatunku A co, jeśli? Tylko czy to jest bypass albo wypieranie? Przecież przyjmuję fakty i mam świadomość tego, co się dzieje… I nie siedzę bezczynnie, wykonuje różne ruchy i wierzę, tak wierzę, że będzie dobrze. Nie postępuję racjonalnie, to fakt, nie zastanawiam się nad decyzjami, nie ważę za i przeciw…
Mój umysł działa w oparciu o głos serca, o moje świadome i nieświadome łączenie się z Podświadomością Zbiorową oraz o wymianę informacji z ciałem i ze Świadomością Wszechświata. Powiedziałabym, że moje życie to dość elegancki taniec mózgu z sercem, gdzie serce prowadzi.
A co do słabości, to faktycznie ich nie widzę. Nie dlatego, że uważam, iż jestem doskonała i składam się wyłącznie z siły, ale dlatego, że nie oceniam tego co się dzieje w kategoriach lepiej, gorzej, doskonale, do niczego tylko po prostu przyjmuję to, co jest. Jeśli działa się na najwyższym poziomie aktualnych możliwości, każdy wynik jest dobry, bo najlepszy, na jaki nas w tym momencie stać. Nie besztam się zatem, nie mam do siebie pretensji i nie obiecuję poprawy… No bo jaką poprawę mam obiecać?
Czy to wszystko powoduje, że w moim życiu nie ma prawdy? Ależ jest! Jest moja prawda, podobnie, jak przekonania wspominanych osób są ich prawdami. Prawda obiektywna nie istnieje; w każdym razie jej nie znamy. Wszystko w naszym świecie łączy się w pewnym sensie z wiarą i z tym, co przede wszystkim zauważamy i na czym się skupiamy. Każdy z nas ma prawo do swojej prawdy. Myślę, że ma nawet prawo do budowania oferty z propozycją prawdy dla innych. To od nich zależy czy z niej skorzystają. Wspomniane na początku propozycje nie przekonały mnie do siebie. Zostanę przy swojej.
A jak jest z Twoją prawdą?
Nie jest Pani srogim profesorem z wielkimi okularami na nosie wygłaszającym wielkie sprawy intelektualne, więc niektórzy mogą mieć wątpliwości:) Jednak dla wielu ludzi o podobnych sercach Pani przekaz jest niezwykle ważny i cenny. Przychylam się całym sercem do Pani prawdy, pani Iwonko!
Cieszę się, że tak to Pani widzi. Ja nie uważam, że to jest prawda absolutna. Myślę, że tworzy Pani swoją prawdę, gdzie ta moja coś wnosi. I to jest tak naprawdę to, o co mi chodzi. Dziękuję Pani Aniu za wszystko. Również za patronat. ❤️