Dzień Dobrych Uczynków

3

Dobrze, że są dni, które przypominają o możliwości takich zachowań, albo może powodują refleksję na temat własnego stosunku do dobrych uczynków, ba rozumienia nawet czym one są.
No właśnie, ja dziś o tym:
Co to jest dobry uczynek? I dlaczego w ogóle mówimy o dobrych uczynkach? Przecież dobry człowiek, postępujący w zgodzie z wyznawanymi wartościami, nie czyni niczego, co dobre nie jest. Czy to znaczy, że miano dobrego uczynku dostaje czyn wyjątkowy, wyróżniający się swoim dobrem, nadzwyczajny?

Nie chcę się godzić na takie rozumienie dobrego uczynku, ponieważ wtedy musiałaby również przyjąć opinię, że możemy nazywać coś dobrym dopiero wtedy, kiedy widocznie wyróżnia się z tła, kiedy jest aktem spektakularnym.  Dalej idąc tym torem, większość rzeczy, czynów, zachowań i postaw nie mieściłaby się w kategorii dobry.  Ja sądzę raczej, że większość naszych zachowań jest dobrych, choć naturalnie zdarzają się te niewłaściwe, nieopatrzne a czasem wręcz złe lub okrutne.

Dla mnie dobro jest normą.

Czy to, że podniosłam komuś laskę to dobry uczynek? Czy pomoc w przejściu na druga stronę  komuś, kto tego potrzebuje, to dobry uczynek? Czy wysłuchanie czyichś problemów i próba pomocy to dobry uczynek? Czy oddanie pieniędzy, które się znalazło, to dobry uczynek?  A podarowanie drobnej kwoty żebrakowi, kiedy ma się regularne zarobki, to dobry uczynek?
Każdy z nas może powiedzieć: jestem dobry, zatem dobrze postępuję. I będzie miał rację.

Jeśli postępuje się w zgodzie z uniwersalnymi zasadami, jeśli wartościami,
jakie prowadzą nas przez życie jest prawda, współczucie,
doskonałość w działaniu, uczciwość, miłosierdzie, miłość,
to nie możemy postępować niedobrze.

Skoro to takie proste, to dlaczego o tym dzisiaj mówimy, dlaczego jest Dzień Dobrych Uczynków?

Moim zdaniem dlatego, że nie wszyscy wiedzą, że to jest takie proste i że właściwie człowiek, który raz podejmie szczerą decyzję, że chce żyć w zgodzie z własnym programem moralnym  i chce wpływać pozytywnie na świat, nie może już zachować  się inaczej niż dobrze.  Nie wszyscy mają ochotę lub okazję podjąć taką decyzję, ale każdy jest do tego zdolny.

Dzisiejszy dzień może posłużyć nam jako probierz naszej gotowości do życia w dobry sposób. Może otworzyć naszą świadomość na to, że jest w nas z pewnością część, która czeka na to, byśmy taką właśnie decyzję podjęli. Temu może służyć Dzień Dobrych Uczynków… bo nie temu przecież , by na siłę uszczęśliwiać kogoś, czy jednorazowo zrobić coś, co zrobimy ewentualnie… za rok.

Jest szczególna grupa dobrych uczynków – tworzą ją te wynikające z altruizmu, wymagające nie tyle wyjścia ze strefy komfortu czy pokonania egoizmu, co wymagające poświęcenia – oddania czegoś swojego, czegoś, co dla nas jest wartością, czego nam samym nie zbywa: czasu, pieniędzy, siły fizycznej, życia…  Te zachowania,  altruistyczne przepełnione poświęceniem i miłosierdziem zasługują na podziw. Wielkiego człowieka trzeba, by zdobył się na czyny, które zaliczam do tej kategorii.

To poświęcenie się opiece nad chorym człowiekiem, oddanie ostatnich pieniędzy potrzebującemu bardziej niż my, ratowanie kogoś, komu zagraża niebezpieczeństwo,  walka o słuszne idee z narażeniem życia albo choćby dobrobytu. Do takich zachowań trzeba nadzwyczajnych kwalifikacji moralnych i charakterologicznych.

Nie wiem czy wystarczy Dzień Dobrego Uczynku, by ktoś zyskał gotowość takiego działania. To droga dla ludzi wyjątkowych….

3 KOMENTARZE

  1. To chyba nie jest takie proste.Weżmy np.problemy Afryki ( gdzie spędiłam niedawno wakacje).Czy takie dawanie biednej , potrzebującej Afryce jest dobrym uczynkiem niosącym rozwiązanie? Rozmawiałam z lużmi, zarówno Afrykanczykami jak i tymi którzy np pomagali tam budować dom.Słyszalam opowieść o tym jak ludność z biednej wioski otrzymała ogromną pomoc np. protezy dla dzieci ale matki wolały pokazywać sie z dzieckiem bez protezy bo w ten spósob łatwiej było rozmawiac przez telefon komórkowy lub otrzymać pieniąde od ludzi.Smutny widok.Jakiś turysta dał chłopakowi 50 euro a on przez miesiac nie przyszedł do pracy.Naprawde problemy tam wydają sie nie do rozwiązania…..Europa i Ameryka przyzwyczaiły Afryke do otrzymywania a to stanowi problem moim zdaniem.A przecież to kraj biedny i taki piekny z takimi wspaniałymi mieszkańcami.Potrzebna jest edukacja i zmiana mentalności. Sama nie wiedziałam czasem co zrobić i dało mi to wszystko dużo do myślenia.Obok zachwytu czułam smutek.Dawać trzeba mądrze a to nie jest łatwe.Nie zawsze jest łatwo cenić syutację i postapic tak, żeby w tym altruiżmie nie zaszkodzić.
    A np. alkoholizm? To choroba tragiczna w skutkach.A kiedy sie kocha tę uzależniona osobę bo jest to mama, albo syn….Czy kiedy odmawia się np. spłacenia długów jest sie egoistą? A kiedy sie spłaca bo chce się pomóc tej chorej osobie czy robi sie dobry uczynek?
    Oczywiscie rozumiem o czym Pani pisze,są mniej drastyczne przypadki, ale są i takie….

  2. Zgadzam się ,że nie jest łatwe dawanie,tu też przydałaby się edukacja ,porwanie ,przede wszystkim młodych ludzi .Kiedyś była taka harcerska akcja czarna łapa,dziś podobna w USA z logo supermena,może odradza się tak owa siła męskości.
    Chyba chodzi o pozostawienie śladu trwałego takich rzeczy w psychice i świadomości tego że można,nie trzeba być kimś nadwyczajnym.
    Ja sama udzielam się czasem społecznie i wiem jakiej to daje dobrej energii.Jest też druga strona medalu,bo czasem ci pomagacze trafają
    do mnie krzywdzeni a mimo to obdarowani przez nich nadal zachowują postawę roszczeniową.Na pewno pomagać trzeba mądrze jaj lepiej we współpracy z z organizacjami pozarządowymi.

  3. Wracajac myslami do przeszlosci, to ten koncept pracy spolecznej organizowanej przez szkole nie byl taki glupi. Ja sama dzieki mojej szkole mialam okazje pomagac dzieciom w odrabianiu zadan w domu dziecka, czy tez uczestniczyc w projektach organizowanych przez PCK. (Na szczescie :) jakos uniknelam zbiorowych wykopkow w PGR). Wiem ze ta praca spoleczna organizowana przez moja szkole rozbudzila we mnie potrzebe voluntariatu. Moj syn aby ukonczyc szkole srednia w USA musial odbyc 60 godzin pracy spolecznej – sam musial zdefiniowac co i gdzie chce zrobic. W moim kosciele jest cala masa projektow charytatywnych prowadzonych przez emerytow – to cudowna sprawa. Ci ludzie ktorzy maja tyle wiedzy, doswiadczenia dalej pracuja dla przeroznych organizacji – cudowne wykorzystany jest ich potencjal. Jedna z takich Pan zostala moja mentorka, wczesnie pracowala w Ministerstwie Edukacji, teraz prowadzi komitet zajmujacy sie wspolpracami z organizacjami charytatywnymi w kosciele. Ile ja sie od niej nauczylam!

    Jesli kiedys wroce do do Polski to wiem ze chcialabym uczyc dzieci ktorych nie stac na prywatne lekcje, angielskiego oraz rozbudzac w nich pasje do nauki.

    W organizacji ktorej ja troszke sie udzielam (Samaritan Ministry) koncept pomocy bezdomym opiera sie na zalozweniu, ze pomaga sie bezdomym pomoc sobie. Tzn nic za nic sie nie robi, ale pomaga im sie rozbic ten projekt wychodzenia z bezdomnosci na kilka mniejszych i udziela srodkow do dzialania – np. daje adres, uczy poslugiwac sie komputerem ( ale juz podania o prace ci bezdomni musze sami). Wedka a nie ryba. Mysle ze kazdy ma potencjal i powolanienia do czynienia dobra – czyz nie jestesmy na podobienstwo Boga? I niekoniecznie musza to byc czyny bardzo wielkie…

    Ale to super temat na rozwazania :)Inny temat, to nasze leki, ktore czesto tak bardzo nas paralizuja w rozwijaniu naszego potencjalu:)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here