Dzień Dobrego Słowa

4

Słuszna idea, wspaniali ludzie, dobre emocje… Tak mogę zacząć dzisiejszy – już chyba szósty Dzień Dobrego Słowa. Wczorajszy dzień zakończyliśmy liczbą 1020 osób, które dołączyły do wspólnego świętowania. Akcja miała miejsce na Facebooku. Serce mi się radowało, kiedy widziałam jak nas przybywa, jak nasi znajomi pozytywnie odpowiadają na zaproszenie.  Przy okazji powstały nowe pomysły jak to uczcić dziś i co robić dalej: jutro, pojutrze, zawsze… a przynajmniej jak najczęściej.  Wspaniale. To może być  zaczyn nowej, dobrej świadomości, która będzie się rozprzestrzeniać. Szczególnie jeśli będziemy ją dalej krzewić, tam, gdzie możemy, działając we własnym kręgu wpływu.

Każdy z nasz może wszak ponieś ideę Dnia Dobrego Słowa dalej.

Victor Hugo powiedział, że nie ma nic silniejszego niż idea, której czas nadszedł.  Wierzę, że nadszedł czas szacunku dla słowa, dla zrozumienia jego wagi i roli, jaką odgrywa w życiu tych, co mówią i tych co słuchają .

Wczoraj był piękny, energetyzujący wieczór, a dziś każdy z nas w swoim tempie wchodzi w nowy dzień. Dajmy mu wyjątkową oprawę słowną i patrzmy co będzie się działo. Zauważajmy jak wpłynie to na innych ludzi. Jestem przekonana, że pod wieczór większość z nas uzna ten dzień za wyjątkowo udany.

Mówmy dobrze – pięknym językiem,ładnymi wyrazami,
starannie dobierając je do naszego przekazu,
do tego, co chcemy wyrazić.
Przede wszystkim jednak –  ładnie myślmy.
Od tego wszystko się zaczyna.

Człowiek myśli słowami i obrazami. Czasami pojawiają się w naszych myślach wyrazy bardzo konkretne – całe zdania, które jakby same powstawały w naszych myślach.  Takie przynajmniej mamy wrażenie. Jeśli są dobre, to wspaniale, pławmy się w nich, kąpmy, zanurzajmy… Ale jeśli nie są… co wtedy? Co, jeśli okazuje się, że nasza myśl niesie w sobie  niedobry zaczyn emocji?
Zawsze warto zastanowić się skąd ta emocja? Dlaczego tak się dzieje, że myślę o kimś niedobrymi słowami, albo nazywam  jakieś zdarzenie słowem zbyt dosadnym, mającym negatywny zakres psychologiczny? Skąd czerpię wiedzę o ludziach i zdarzeniach? Dlaczego właśnie tak interpretuję to, co widzę? Zamiast się złościć, mogę wszak współczuć, zamiast potępić – spróbować zmienić sytuację.
Za tym pytaniem może iść inne: co mogę zrobić, żeby nie doświadczać podobnych sytuacji, żeby nie doznawać takich uczuć? Jak mogę wpłynąć pozytywnie na zaistniałą sytuację?
Możemy wybierać:  kontaktować się z tymi, z którymi chcemy, robić interesy z tymi, którzy nam się podobają, żyć z kim chcemy i gdzie chcemy… Ale wybierając jedno, nie trzeba słowem dokładać do świata przykrych emocji ani niszczyć tego, czego nie wybieramy.

Możemy wywierać pozytywny wpływ na to, co się dzieje, myślą, słowem i czynem.
Niech będą dobre i właściwe.

Łatwo jest używać dobrych słów, kiedy za oknem świeci słońce, otaczają nas równie mili ludzie i wszystko układa się zgodnie z życzeniami. Jednak siła człowieka polega na tym, że może dobrze mówić  także w deszczu, pod pochmurnym niebem, do ludzi, którzy sami wydają się nie rozumieć wagi słowa, a świat jakby nas sprawdzał… ile jeszcze zdołamy wytrzymać.

Wtedy tak naprawdę dobre słowa przydają się najbardziej. I choć nie jest może łatwo posługiwać się tylko nimi, to efekt ich działania jest często bardziej widoczny. Właśnie w takich sytuacjach trzeba świadomie szukać w sobie dobrej myśli, dobrej energii, dobrego słowa.  Możemy być świadkiem spektakularnych zmian ludzkich zachowań, wręcz cudów.  Nawet deszcz stanie się piękny.

W czasie nocnej audycji w Radiowej Trójce rozmawiałyśmy z Grażyną Dobroń o słowie. Niektóre telefony Słuchaczy po raz kolejny uświadomiły mi,  że czasami dobre słowo kojarz się ludziom jedynie ze słowem grzecznym   (proszę, przepraszam, dziękuję) albo z nieprzeklinaniem  czy też słodzeniem… wiecie o co chodzi.  Owszem, to też.

Jednak dobrymi słowami nie mówi się jedynie o dobrych sprawach.

Jestem dojrzałą kobietą i doskonale wiem, że świat nie składa się wyłącznie z dobrych aktów ludzkich myśli i czynów. Można jednak o wszystkim mówić tak, żeby w naszym słownictwie było jak najmniej słów o negatywnym ładunku emocjonalnym, takich co czynią życie gorszym niż mogłoby być w istocie.
Jeśli nazwiesz jakąś sytuację ciężką, nie zrobi się od tego lżejsza, wprost przeciwnie. Nie polepszy się także ktoś, kogo sklasyfikujemy jako złego, a  nastrój określony mocnym słowem dopasuje się do niego jeszcze bardziej. Dlatego mówmy raczej lepszymi słowami: sytuacja może być nielekka, wymagająca uwagi czy zaangażowania albo po prostu – ciekawa;  człowiek może być nieświadomy, biedny, może chcieć być zauważony albo domagać się swoim zachowaniem miłości; nastrój zaś może być … wymagający poprawienia albo specjalnej troski. Mam nastrój wymagający specjalnej troski! Jakże inaczej to brzmi niż znane mi określenia. A niesie informację, ba prośbę… Pomóżcie, zadbajcie .

W czasie wspomnianej audycji ktoś powiedział, że słowa są ulotne, zatem może nie ma sensu tak poważnie ich traktować. Tak. Są. I dlatego właśnie jest wielki sens w ich poważnym traktowaniu. Są tak samo ulotne jak gazy.  I tak samo wpływają na atmosferę,  na psychologiczne powietrze.  Zagęszczają je, wypełniają tym co niosą, tymi emocjonalnymi cząsteczkami. A potem tym oddychamy – my sami i nasi bliscy… a także często zupełnie przypadkowi ludzie.

Dobre pytanie: jakim powietrzem psychologicznym chcesz oddychać?

Choć dziś wpłyńmy świadomie na dobre powietrze wokół nas. Kształtujmy słowem atmosferę! Przeżywajmy to sami.  Nie takie rzeczy  zmieniliśmy!


P.S. Zapis nagrania audycji “Dobranocka” z 12 września 2011 można posłuchać TUTAJ

4 KOMENTARZE

  1. Dziękuję Iwonko za dobre słowa i ciągłe przypominanie, a raczej edukowanie czym one są. Dzięki Dniu Dobrego Słowa mam większą świadomość odnośnie tego jak mówię i tego jak mówią inni.

  2. Mam takie wrażenie, że często przykładamy uwagę nie tam, gdzie trzeba. Jeśli już zwracamy uwagę na słowa (a to i tak już wielki sukces), to często nie idzie za tym dbałość o całe zdania, o sens i nastrój wypowiedzi.
    Dbajmy o słowa o ich kolor, zapach. Tak żeby zawsze z naszych ust płynęły wiosenne kolorowe i pachnące zdania:)

  3. “Mam nastrój wymagający specjalnej troski!” – piękne! Pani Iwono, całkowicie zgadzam się z tym, co Pani napisała.
    Niestety w języku utrwalonych jest też wiele stereotypów, które należy eliminować. Jak mówisz, tak i myślisz. W moim osobistym słowniku nie ma określeń obrażających zwierzęta, typu “szukać kozła ofiarnego”, “być królikiem doświadczalnym”, “strzelać jak do kaczek”, “pogoda pod psem”, “bydlak” itp., itd. Rozciągam to także na gatunek homo sapiens i nie używam zwrotów mających wydźwięk seksistowski czy aprobujący przemoc, takich jak “chłopiec do bicia”, “dokopać komuś”, “myśleć po chłopsku”, “jeździć jak baba”, “pedał”, “Murzyn do roboty” itp. A “zdychać”? Ileż pogardy dla zwierząt wyrażonej w tym jednym słowie! Z tego, co się orientuję, tylko w jęz. polskim i rosyjskim istnieje wyraz “zdychać”. Ja o zwierzęciu powiem, że umarło. To istota tak jak człowiek czująca i myśląca i należy się jej szacunek.
    Kiedy uświadomię sobie, jak wiele jest tego rodzaju wyrażeń w naszym języku, przestaję się tak dziwić, że żyjemy w takim, a nie innym społeczeństwie. Należy pamiętać, że to nie tylko my tworzymy język, ale również język tworzy nas i nasz świat. Warto więc nie tylko swoim działaniem wpływać na rzeczywistość, ale również każdym swoim słowem (bo tak zaiste jest) – komunikat jest wówczas spójny, a pożądany rezultat bardziej prawdopodobny.
    O swój język bardzo dbam i upominam bliskich. W moim domu to normalne, przyjaciele też to rozumieją. Mam jednak opory przed poprawianiem choćby znajomych – kiedyś taki jeden powiedział mi, żebym nie traktowała go z góry (a zwróciłam mu uwagę tylko raz).
    Pozdrawiam
    Marta

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here