Cokolwiek by Ci mówili inni, słowa i idee mogą zmienić świat.
John Keating
Ile to już czasu co miesiąc piszę o wadze słowa? Na pewno dłużej niż dwa lata. Ciekawa jestem czy są Osoby, które pod wpływem tych tekstów zmieniły sposób myślenia… Nie wiem też czy swoimi tekstami nie spowodowałam jakichś ortodoksyjnych postaw. Będę wdzięczna za komentarze w tej sprawie. A dziś o zdarzeniu, które wydaje mi się warte omówienia.
Udostępniłam na Facebooku film, w którym młodziutka gimnastyczka nieprawdopodobnie perfekcyjnie wykonywała ćwiczenia.Przy filmie ktoś umieścił po angielsku napis:Ktoś powinien jej powiedzieć, że tego się nie da zrobić… Napisałam to po polsku. Nawiązuje to do słów wypowiadanych niepotrzebnie przez tych, co to niby wiedzą, a naprawdę noszą w sobie wirusa negacji i braku proaktywności… Tego się nie da zrobić; to niemożliwe; nikt jeszcze tego nie robił; nie dasz rady… Albo nawet: Pozwól, że ci wyjaśnię, dlaczego tego nie da się zrobić… Niektórzy tak mają. Jest to niepotrzebne i zniechęcające. Te zdania mogą osłabiać działania ludzi, kiedy w nie uwierzą. Jednak z punktu widzenia wartości emocjonalnej poszczególnych słów, wszystko jest w porządku. To słowa neutralne. Same zdania działają niedobrze nie tyle na podświadomość ile na świadomość. Ich sens może spowodować spadek motywacji, ale może też być podnietą do działania. Niektórzy mają znowu tak, że mobilizuje ich to, co innym się nie udało. Natomiast słowa o negatywnej wartości, w tym wypadku mogłoby to być na przykład: Jesteś za słaba, nieudacznik z ciebie,zawsze przegrywasz czy na pewno popełnisz mnóstwo błędów. W takich stwierdzeniach są słowa o negatywnej wartości.
W komentarzach pod umieszczonym filmem wyjaśniałam, że to zdanie to żart nawiązujący do takich osłabiających zachowań. I wtedy mój Znajomy napisał: Ale przecież podświadomość nie zna się na żartach… Potraktowałam to jako przypomnienie, że lepiej tak nie mówić. I zdałam sobie jednocześnie sprawę, że poprzez ciągłe powtarzanie maksymy podświadomość nie zna się na żartach sieję być może w umysłach pewną przesadę, wręcz ortodoksję…
Podświadomość nie zna się na żartach i dlatego trzeba uważać, aby słowa
których się używa, były słowami pozytywnymi.
Nie można mówić ani o sobie ani o innych w negatywnych terminach, nawet wtedy kiedy tylko żartujemy. Słowo z negatywnym zakresem zapada w podświadomość tak jak brzmi, nie jaki sens niesie.Podświadomość nie zna też słowa nie, nie rozumie go, dlatego dobre (czyli pozytywne) słowo poprzedzone słowem nie dla podświadomości nie jest groźne. W wypadku podpisu pod filmem słowa są neutralne, a świadomość doskonale rozumie istotę żartu.
Nie chciałabym abyśmy popadali w ortodoksję. Nie chodzi o to, aby mówić tylko dobre rzeczy i tylko pozytywnymi słowami. Mówić trzeba wszystko, co potrzeba, a i słów negatywnych – jak się inaczej nie da – też trzeba czasem użyć.
Słowem trzeba się bawić, trzeba też używać go po to, by informować innych o sprawach nie zawsze miłych. Słowo obecne jest w sztuce, której nie można ugładzić. Nie chcemy zubażać życia.
Jednak na co dzień warto posługiwać się słowami dobrymi
lub przynajmniej neutralnymi.
Lepsze to dla naszego ogólnego nastroju, dla emocji…
ale dobre też dla ćwiczenia giętkości umysłu.
Czasami wyrażanie wszystkiego co nam niesie dzień w taki sposób – z użyciem jedynie słów pozytywnych i neutralnych – jest niezłym wyzwaniem intelektualnym. Zmierzmy się z tym dzisiaj.
Sztuka mówienia i myślenia pozytywnego w naszym społeczeństwie, które niestety raczej na co dzień dźwiga na plecach wielką etykietę z napisem „Jestem pesymistą”, to niezłe wyzwanie. Sama pracuję nad tym od kilku lat i muszę powiedzieć, że warto, bo widzę efekty moich starań. Pozwolę sobie podzielić się z Wami doświadczeniem związanym z pozytywnym wyrażaniem myśli. Napiszę jak to u mnie się zaczęło i jakie dorodne owoce zbieram teraz, po kilku latach pracy nad sobą w tym kierunku.
Moja przygoda z pozytywnym mówieniem zaczęła się 10 lat temu, kiedy to w ramach studiów, po raz pierwszy zetknęłam się z metodą „Porozumienia bez przemocy” M. B. Rosenberga. Od tej pory staram się mówić językiem żyrafy, choć nie ukrywam, że czasem zdarza mi się obudzić w sobie takiego małego szakala, który rani słowami szczególnie bliskie osoby.
Obserwując pod tym kątem siebie i innych zauważyłam, że posiadając umiejętność mówienia do innych pozytywnym językiem, dajemy im siłę do życia, do przezwyciężania własnych słabości, stawania się lepszym człowiekiem. W efekcie sami zaczynamy dostrzegać, że ludzie obcujący z nami zaczynają tak jak my mówić do nas i do innych „językiem żyrafy”. To cudowne i wielkie wydarzenie, kiedy słyszysz i czujesz, że rodzi się kolejna uśmiechnięta dusza. Może to być przyjaciel, ktoś z rodziny, z pracy, a nawet obcy nam człowiek napotkany na ulicy, z którym zamienisz zaledwie kilka zdań. Muszę przyznać, że szczególnie ważne jest to w przypadku dzieci, nie tylko dlatego, że są bardziej wrażliwe i intuicyjne niż my dorośli, ale również przez fakt, że to one kiedyś będą uczyły pozytywnego mówienia przyszłe pokolenia, kiedy nas już dawno na świecie nie będzie. Cieszę się, że dane mi jest dostrzegać te pozytywne przemiany w małych głowach, bo sama uczę w szkole i wychowuje własne dzieci. Nawet nie wiecie jak wiele szczęścia dają człowiekowi chwile, kiedy własne czteroletnie dziecko mówi do Ciebie „Widzę, że jesteś smutna, bo się zmęczyłaś. Wiesz mamuś, ja też smucę się kiedy ty się smucisz. Ale nie martw się pomogę ci się rozweselić, może pobudujemy coś z klocków?”
Pani Iwono, prośba do Pani a propos prowadzenia warsztatów dla nauczycieli. Będę wdzięczna za przekazanie uczestnikom, że pozytywne nastawienie do siebie i świata, a tym samym pozytywne wyrażanie myśli DZIAŁA (jestem żywym dowodem). Pozytywne mówienie i nastawienie do uczniów potrafi zdziałać cuda, nie tylko w relacjach nauczyciel-uczeń, ale pomaga w edukacji, bo uczeń, którego pozytywnie nastawimy do nauki, ma siłę małymi kroczkami przezwyciężać własne słabości nawet te które wynikają z jego neurologicznych, czy psychofizycznych dysfunkcji. Myślę, że to dobre uzasadnienie tego, dlaczego np. spisując z uczniami chociażby kodeks klasowy powinniśmy pisać w pozytywny sposób, unikając wyrażenia „nie”, np. zamiast ”Nie wolno bić, gryźć, szarpać kolegów”, warto napisać „Bawimy się zgodnie” lub „Szanujemy się”- to już dla starszych. Oczywiście uprzednio wyjaśniając uczniom co to znaczy szacunek, zgodna zabawa itd. (przepraszam za powyższą szkolną dygresję, ale właśnie włączyła się w mojej głowie funkcja „nauczyciel „ ;))
Co do umiejętności przeformułowania wyrażanych myśli, w których aż świerzbi język, żeby powiedzieć „NIE”…., moja przygoda zaczęła się gdy dane mi było uczyć chłopca z autyzmem, którego ekscytowało stosowanie przez innych właśnie w ten sposób skonstruowanych wyrażeń w zdaniu. W sytuacji, gdy uczeń gryzł sobie ręce mówiłam więc „ładne ręce”, zamiast „nie wolno się gryźć”. Pewnego dnia zwyczajnie zapomniałam i użyłam sformułowania „nie gryź ręki”. Zostało to oczywiście natychmiast wychwycone prze mojego ucznia, który stał nade mną gryzł się po rękach i krzyczał „powiedz nie wolno gryźć!”. Chcąc naprawić swój błąd terapeutyczny powiedziałam „ładne ręce”, na co w efekcie mój sfrustrowany uczeń rzucił się na mnie z rękami, chcąc siłą zmusić mnie, żebym powtarzała ulubione przez niego zdanie. Sytuacja skończyła się pozytywnie, nie złamałam się i „ugasiła pożar”, ale była to dla mnie niezła szkoła, która pozwoliła mi tak bardzo obrazowo, wręcz dosłownie na własnej skórze zrozumieć sens pozytywnego wyrażania myśli. Po dzień dzisiejszy dziękuję rodzicom mojego ucznia, że miałam możliwość być jego nauczycielem, bo dzięki temu stałam się lepszym nie tylko terapeutą, ale i człowiekiem. Tak wiele możemy nauczyć się od innych i to bardzo często więcej od tych, którzy pozornie wydawaliby się „słabsi” od nas.
Z moich doświadczeń mogę powiedzieć również, że niezwykle cenna jest też możliwość uczenia się umiejętności pozytywnego wyrażania myśli od innych, którzy ją już posiedli, przynajmniej w stopniu o krok większym niż my sami. W moim przypadku, takimi osobami stały się w wymiarze wirtualnym Pani Iwona, a wymiarze „namacalnej codzienności” taką osobą stał się mój mąż. Jeśli zaczynam marudzić, mówić negatywnie o innych, on jak „dobry nauczyciel, mentor bym nawet rzekła” sprowadza mnie na ziemię, wyjaśnia mi prawdopodobne motywy cudzych działań, dzięki czemu pozwala mi ujrzeć tą sytuację w innym świetle, jakby jaśniejszym i bardziej pozytywnym. Zwykle wtedy siadam też wieczorem i spokojnie analizuję sobie cenne wskazówki Pani Iwony.
Na zakończenie myślę, że warto obdarowywać innych tym niezwykłym skarbem jakim jest pozytywne nastawienie do życia i umiejętne, pozytywne wyrażanie własnych myśli. Warto też słuchać innych ludzi, być bacznym obserwatorem rzeczywistości i dostrzegać ten wielki uśmiech na duszy ludzi, który potrafią w sposób pozytywny wyrażać rzeczywistość wokół nas, nawet gdy innym wydaje się szara, brzydka i bez sensu. Trzymam kciuki za wszystkich, którzy odważą się wziąć do ręki pędzel pozytywnego myślenia i z kolorowej palety własnych możliwości namalują wielki uśmiech na własnej duszy. Miłego dnia :)
Nie wiem jak ma Pani na Imie, zatem Droga Uskrzydlona dziękuję za takie podzielenie sie wloasnymi refleksjami. Zapewniam Pania, ze na spotkaniach wszelkich, także z Nauczycielami, mowię, że to działa… I daje przykłady. Chetnie dołącze równiez Panią. mam prośbę czy moze Pani napisać do nas do biura biuro@asdimo.pl i dać swój adres. Pozdrawiam serdecznie.
Droga Pani Iwono. Mam nadzieję, że nie odebrała Pani pejoratywnie prośby dotyczącej podania mojego nauczycielskiego przykładu skutecznej, pozytywnej komunikacji. Jeśli tak, to przepraszam nie taki był mój zamysł. Ostatnio zastanawiałam się, jakie jest Pani zdanie na temat asertywności, ale w kontekście komunikacji międzyludzkiej i co sądzi Pani o oportunizmie, który moim zdaniem jest tak trudny do wychwycenia. Może napisze Pani kiedyś o tym na blogu? Pozdrawiam i wracam do prasowania :)
Ps. O asertywności już znalazłam w starszych tematach na Pani blogu. Bardzo mi to pomogło poukładać sobie pewne kwestie w tym temacie. Dziękuję :)
Potraktowałam to jak komentarz wspierający. Inaczej nie można :) Chciałabym skontaktować się z Panią i proszę o list do biura z adresem. Pozdrawiam serdecznie
Wysłałam wiadomość na podany wyżej adres. Pozdrawiam :)
Pani Iwono, wynajmuję wspólnie mieszkanie z koleżanką, wszystko było dobrze dopóki po kąpieli przez przypadek zostawiła w łazience mój prawie nowy piękny stanik Triumpha, szukałam go ale z czasem uznałam że gdzieś go zgubiłam, gdy go zobaczyłam w lazience po jej kąpieli domyśla się Pani co czułam, powiedziałam jej o tym, ona zaczęła się wykręcać że miała podobny, że pomyliła staniki (nie wnikam jakim cudem mój dostał się w jej ręce), powiedziała że mam sobie kupić nowy i że ona zapłaci, minęło kilka tygodni i w między czasie sprzątałam WC, cały sedes potraktowałam domestosem, deskę również, zostawiłam to na kilka minut i weszłam do mojego pokoju bo ktos zadzwonil, w międzyczasie ona skorzystala z toalety i przebarwiła sobie szorty przez domestos pozostawiony na kilka min na desce, kiedy ja ją dzisiaj proszę o zwrot 80zl za stanik, ona wymaga 50zl za szorty, wymieniłyśmy nieprzyjemne zdania między sobą, bo nie czuję się do końca winna tego że pobrudziła sobie szorty (ktore tak naprawde były warte 5 zl-ale mniejsza o to)… nie wiem jak w tej sytuacji wykrzesać dobre słowo w stosunku do jej osoby…
Każdą myśl mozna wyrazić sloowami dobrymi i neutralnymi, nawet najbardziej przykrą. A tak w ogóle to dlaczego Pani mieszka z osoba, z która nie ma Pani tak naprawde kontaktu? Pozdrawiam. :)
Witam Pani Iwono
Od jakiegoś czasu staram się mówić do ludzi w sposób pozytywny. W oczy rzuca mi się zdziwienie moich słuchaczy :). Podejrzewam, że po prostu do tej pory mój język był pełen negatywnych wyrażeń, zwrotów (raczej jestem pesymistką i widzę wszystko w czarnych barwach, choć staram się to zmienić). Teraz za to dostrzegam, że większość ludzi z mojego otoczenia wypowiada się z negatywnym zabarwieniem. W pewnym momencie zauważyłam, że również od innych ludzi oczekuję pozytywnego wydźwięku. W szczególności oczywiście od mojego męża – oczywiście powiedziałam mu to wprost. On natomiast zadał mi pytanie czy ma mówić to co ja chcę usłyszeć, czy też szczerze to co myśli, sądzi /to w jaki sposób widzi daną sprawę, ze swojej perspektywy – choć nie zawsze jest to zdanie z pozytywnym zabarwieniem. Odpowiedziałam, że wolę szczerość…. Sama nie wiem co o tym teraz myśleć…
Droga Anulko. Powyższy komentarz jest równiez dla Pani. Nie chodzi o wydźwię ale o słowa. Każda myśl mozna wyrazic dobrymi i neutralnymi słowami. A co do wydźwieku, to szczery także może być pozytywny, tyle, ze to inny temat.
Pani wypowiedź jest przykładem własnie tego czego sie obawiam, ze ludzie moga myśleć, że dobre slowo uniemożliwia pełne i prawdziwe wypowiedzi. Ja sie bardzo czesto nie zgadzam i przekazuje nie tylko pozytywne informacje, ale starm sie to robic za sprawa dobrych słów. Życie nie składa sie jedynie z dobrych informacji. A że się dziwią? Zawsze ludzie sie dziwia, kiedy się zmieniamy. Mnie to podnieca i motywuje. Pozdrawiam
Anulko. Nie poddawaj się i nadal w relacjach z mężem mów w taki sposób jak właśnie napisałaś, uwzględniając w swojej wypowiedzi nie tylko te dobre informacje, ale i te wbrew pozorom złe, które ubrane we właściwe słowa stają się nagle pozytywniejsze, jakby łagodniejsze i nie bolą, a uczą. Ja i mój mąż pracujemy nad tym przez 7 lat naszego małżeństwa i naprawdę jest coraz lepiej. Początki były trudne, mąż też twierdził, że mówię jakimś dziwnym językiem. Było to niezłe wyzwanie, zważywszy na fakt, że mój mąż to człowiek o ścisłym umyśle, dla którego logika i prostota również w wypowiedzi są najważniejsze. Ale uwierz, że po tych 7 latach mój mąż coraz częściej mówi do mnie tak jak ja konsekwentnie staram się do niego zwracać, mam wrażenie, że sam odkrył, że to ma sens. Zdarza się nawet, że kiedy się zapomnę i powiem coś o wyraźnym negatywnym zabarwieniu w ferworze kobiecej wściekłości on spokojnie zwraca mi uwagę, że mogłabym to powiedzieć inaczej. Do ideału nam daleko, ale najważniejsze, że jesteśmy otwarci na siebie, na aktywne słuchanie, szanujemy się wzajemnie, mamy wspólne priorytety i staramy się być sobą jednocześnie będąc razem. Życzę Ci z całego serca powodzenia, cierpliwości i wytrwałości w pracy nad pozytywnym wyrażaniem myśli.
Bardzo dobry komentarz Pani Uskrzydlonej a opis z gryzieniem rąk po prostu niesamowity. Chyba na zawsze zapamiętam.
Pomyślałem też jak to dobrze że napisała Pani Iwona ten tekst – po zastanowieniu się widzę że zbyt wiele używam “nie” w rozmowie z 10 letnią córką, która najwyraźniej rozpoczyna okres buntu nastoletniego :) Warto było choćby z tego powodu zastanowić się nad przeczytanym tekstem. Widzę że niestety zapominam o tak ważnych sprawach jak nieużywanie “nie”. Z umiarem i rozsądnie, oczywiście.
Mój przykład na działanie podświadomości pozytywnie pobudzanej. Kolega opowiadał jak dawno temu, miał trudny okres w życiu. Nie pamiętam dokładnie z jakiego powodu – chyba i zdrowotnego i rodzinnego. Opowiadał mi jak kilka razy dziennie powtarzał sobie “Jest wspaniale, życie jest piękne”, coś w tym rodzaju. Powiedział że po miesiącu nie musiał powtarzać, uwierzył w to i jakoś dziwnym sposobem wszystko się ułożyło.
Oczywiście trzeba to stosować z rozsądkiem i poza taką afirmacją podjąć działania.
Powtarzanie sobie czegoś takiego kiedy jest się np. ktoś jest poważnie chory a jednocześnie nie idzie do lekarza, lub w innych sytuacjach kiedy nie podejmuje się działań – jest oczywiście bez sensu, nierozsądne itd. Ale zdumiał mnie wtedy swoim opowiadaniem – tym że to tak dobrze zadziałało.
Pani Iwono,
w podziękowaniu za Pani bloga załączam taką powiastkę i dedykuję ją wszystkim na dzisiaj
Były sobie dwie krople deszczu. Jedna powiedziała:
– Ja zawsze spadam na brudne ludzkie buty, na smutne, zdeptane pośpiechem chodniki, na zapomniane dachy domów. W najlepszym razie spadam na ludzkie policzki, ale oni wtedy jeszcze bardziej płaczą i potem sama już nie wiem, czy jestem kroplą deszczu, czy łzą.
– A ja zawsze spadam na zieloną trawę, na pachnące wiatrem ludzkie włosy, spadam w otwarte dłonie i na uśmiechnięte policzki. ? Powiedziała druga.
– Masz szczęście, chciałabym choć raz być kroplą radości ? westchnęła pierwsza.
– Och, ale spadam też na brudne ludzkie buty i wtedy obmywam je z kurzu codzienności tak długo i starannie, aż noski zaczynają lśnić i z nadzieją patrzyć w przyszłość, spadam na codzienne chodniki, które karmią rutyną: praca ? dom.
– I co się wtedy dzieje? ? zapytała ta kropla, która nie miała tyle szczęścia co jej koleżanka.
– Wtedy sprawiam, że powstaje kałuża, w której odbija się niebo?
Jeśli szukasz w ludziach, rzeczach, okolicznościach brzydoty, na pewno ją znajdziesz. Jeśli zaś szukasz piękna, wpadnie ci w dłonie wraz z pierwszą kroplą deszczu.
Piękne. Będę to opowiadać, dobrze?
Pani Iwono, oczywiście.
Jeśli Pani znajdzie inspirację, proszę napisać kiedyś o tym, jak radzić sobie z trudną atmosferą w pracy, kiedy trudno być tą kroplą radości.
Żeby to wszystko dobre co Pani robi, wracało do Pani z wielokrotnie większą siłą. Wszystkiego najlepszego!!
I niech się tak kręci… :-)
Wszystkiego najlepszego Pani Iwono! Niech spełniają się Pani marzenia :)
Dziękuję bardzo :)
Bardzo dzięuję :)
Dobry wieczór
Dobre słowa,niby nic a jakie to ważne.Sam doświadczyłem tego widząc uśmiech 6 letniego syna po tym jak chwalę go za dobry stopień.Zwykłe słowa a potrafią zmienić nasze nastawienie na więcej pozytywne,potrafią zmienić czyjeś nastawienie do nas na pozytywne,potrafią dać komuś promyk nadziei,sprawić że zachce się żyć.Czy to nie jest tak że rodzimy się czystą kartką papieru i to jak będzie wyglądało nasze życie,zależy w dużej mierze od tego jakimi inni ją słowami zapiszą?Przypadkiem znalazłem tą stronę i cieszę się bo pewnie tak miało być,więc nastawienie żeby otaczać się pozytywnymi rzeczami działa,mi pozostało tylko tego wyszukiwać,co zaczyna mi się coraz bardziej podobać,to naprawdę jest przyjemne.Pozdrowienia z Gdańska dla wszystkich.
Pani Iwono, właśnie! najserdeczniejsze życzenia imieninowe!
Dziękuję :)
Zapraszam do hipermarketu w niedzielę, ale nie jako klient lecz pracownik. Hipermarkety otwierane są zazwyczaj o godzinie 9. Pracownik musi przyjść na 6 (czyli musi wstać ok. 5). Ciekaw jestem czy Pani wstałaby do pracy w niedzielę o godzinie 5?
Całą winę zwala Pani na Kościół, że zabrania handlu w niedzielę. Ja jestem zdania, że ludzie w Polsce dzielą się na dwie grupy: egoistów i altruistów. Pani jest w tej pierwszej. Ma Pani dwa dni wolnego w weekend, więc sobota nie wystarczy do zrobienia zakupów? Ja nie mam tego przywileju i zazwyczaj mam jeden dzień wolny w tygodniu. Aby utrzymać rodzinę muszę robić rzeczy o których Pani się zapewne nie śniło, więc proszę o nie obrażać Kościoła, ale zastanowić się nad swoimi wypowiedziami.
Drogi Niedzielny Pracowniku. To jak ja pracuję to jest mój wybór i zapewniam, że nie mam dwóch dni wolnego w tygodniu. Ale jak to wyraźnie powiedziałam w radiu zakupów w niedzielę nie robię. Nie powiedziałam niczego w tej sprawie o Kościele, przeciwnie: powiedziałam, że ci sami ludzie, którzy mają pretensję do kościoła, że usiłuje rządzić naszymi sumieniami w kwestii nie tylko urodzenia ale nawet poczęcia dziecka, dziś robią to samo – próbują nam odgórnie ustalać sposób spędzania czasu. To w kwestii formalnej.
Jestem generalnie przeciwna sterowaniu ludzkimi sumieniami i umysłami, tam, gdzie można zaufać ich wyborom.
Jestem też przeciwna temu, ponieważ znam wielu niedzielnych pracowników, którzy potrzebują tej pracy, a ich sytuacja bez niej znacznie się pogorszy. Sporo ludzi może stracić pracę albo właśnie mniej zarabiać.
A to, gdzie Pan (może Pani) pracuje jest w znaczne części kwestią wyborów dzisiejszych, ale także tego, co wybierał Pan w przyszłości.
Nazywanie mnie egoistką jest nie tylko nieuprawnione ale niesprawiedliwe i niegrzeczne. To raczej Pana wypowiedzi świadczą wyłącznie o myśleniu o sobie i to do tego dość krótkowzrocznie. Jednak ja nie nazwę Pana egoistą, bo nic więcej o Panu nie wiem. Dziękuję, że zechciał Pan poświęcić swój cenny czas na odniesienie się do mojej wypowiedzi. Z pozdrowieniami
Drogi “niedzielny pracowniku”. Słuchałam też tej samej audycji co Pani (Pan). Jestem osobą wierzącą i nie odebrałam wypowiedzi Pani Iwony jako wrogiej do Kościoła. Osobiście zrozumiałam, że chodzi o rozum i wolną wolę, którą posiada każdy człowiek, a człowiek wierzący w szczególności jest świadomy posiadania tych cennych skarbów od Boga. To nas ludzi przecież odróżnia od innych istot żyjących na tej ziemi. Skoro więc mamy rozum i wolną wolę, to w naszych rękach leży nasze życie i nasze wybory. Znam wiele ludzi wierzących, którzy pracują w handlu spożywczym, wstają o 4 rano, często pracują w weekendy, ale są szczęśliwi i cieszą się z tego co mają, a nie plączą nad tym czego nie mają. Nie możesz w daną niedzielę iść do pracy na mszę, bo pracujesz i zarabiasz na życie, idziesz w sobotę wieczorem na mszę, która jest odprawiana na takich samych zasadach co niedzielna. Znam wielu ludzi wierzących, robiących różne rzeczy zawodowo, posiadających kilkoro dzieci, którzy świetnie organizują swoje życie zawodowe i rodzinne, i też są szczęśliwi. Kilka lat temu poznałam na studiach pewne małżeństwo, głęboko wierzące, które wówczas miało trojkę dzieci. Bardzo skromni, wręcz postronnym osobom wydawałoby się ubodzy, w sensie materialnym ludzie. A dziś, to niesamowite ile osiągnęli zawodowo i jak liczną przy tym są rodziną. Dla zainteresowanych zamieszczam link do strony , na której znalazłam informacje o nich http://www.edukacjadomowawpolsce.pl/przeglad/#/82
W mojej głowie rodzi się tylko wielki, wielki szacunek i wiara w słowa “chcieć, to móc” :)
Ja nie mówię o tym, że mamy uciekać od rzeczywistości i realnie nie patrzeć na nasze aktualne możliwości finansowe, zawodowe, bytowe. Ale mówię o budowaniu lepszej przyszłości dla siebie i swojej rodziny na podstawie tego co już się ma i co można zrobić więcej i lepiej, na podstawie tego kim się jest i w co się wierzy. Ja mówię o otwartości na ludzką pomoc i na umiejętność szukania pomocy w dążeniu do celu. To jest właśnie pełne wykorzystanie swojego wielkiego daru od Pana Boga: wiary, wolnej woli i rozumu. Życzę wszystkiego dobrego “niedzielny pracowniku”, oby udało Ci się tak pokierować swoim życiem, żebyś był w pełni szczęśliwym człowiekiem :)
Piękny komentarz. Dziękuję :)